[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przysiadł na krawędzi łóżka, by zdjąć skarpetki. Spencer spała
jak Zpiąca Królewna.
Ta myśl wzruszyła go. Z uśmiechem wśliznął się pod kołdrę
i pocałował ją.
Nie był to pocałunek z bajki o Zpiącej Królewnie, ale
odniósł zamierzony skutek. Zaborczo wpił się w jej usta i objął
jej szyję. Mruknęła coś cicho i chwyciła go za ramiona.
Nadal była senna, ale szybko się budziła. Nachylił się nad
nią i rozwarł nogami jej uda. Spencer przytuliła się do niego i
ścisnęła nogami jego biodra.
- David? - wymamrotała, otwierając oczy.
- A kogo się spodziewałaś? Czy masz wrażenie, że leżysz
w łóżku z duchem?
Napięła mięśnie, rozgniewana jego żartem, ale on delikatnie
przycisnął dłoń do jej policzka.
302
- Spencer - powiedział cicho. - Sama mnie tu zaprosiłaś,
ale obiecaj, że nie zaczniesz potem płakać.
- Nie zacznę - szepnęła po chwili.
Ponownie pocałował ją w usta, a potem objął i przycisnął do
siebie z całej siły. Uniósł jej biodra i zespolił się z nią delikatnie,
a ona objęła nogami jego plecy i przywarła do niego całym
ciałem.
Nigdy jeszcze nie było mu z nikim tak dobrze...
Doprowadził ich oboje na krawędz rozkoszy, a potem
uwolnił się z jej uścisku, by pieścić jej piersi. Po chwili jej usta
zaczęły przesuwać się po jego nagim ciele. Dotknęły ramion,
potem brzucha, w końcu zamknęły się na jego męskości.
Wplatał ręce w jej włosy, tłumiąc okrzyk rozkoszy. Potem
kochali się ponownie. Widział błękit jej oczu, powoli
zachodzących mgłą. Osiągając punkt kulminacyjny, poczuł
pulsujący, spazmatyczny skurcz jej ciała.
Mijały minuty. Przestraszył się, że sprawia jej ból. Zsunął się
i położył głowę na poduszce.
Spencer leżała z otwartymi oczami. Dotknął jej policzków.
- Nie płaczę.
- To dobry początek - stwierdził pogodnie.
Przytuliła się do niego z uśmiechem.
Ze zdumieniem stwierdziła, że jest już bardzo pózno i że
David zniknął.
Była jeszcze bardziej zaskoczona, kiedy odkryła, że wyszedł
nie tylko z łóżka, ale i z domu.
Wzięła prysznic, ubrała się, zeszła na dół i otworzyła drzwi.
Jimmy siedział na progu, czytając jakąś powieść kryminalną.
Spencer z rozbawieniem spojrzała na tytuł.
- Inspektor Tyre i morderstwo na strychu - przeczytała
głośno.
- Całkiem niezła - mruknął, wzruszając ramionami.
- A ja myślałam, że ludzie twojego zawodu... Wszystko
jedno. Gdzie jest David?
303
- Powiedział, że musi na chwilę wpaść do biura. Ale
proszę się nie martwić. Jesteśmy tu obaj z Juanem. Widzi pani?
Stoi przy samochodzie. Ktoś musiałby być naprawdę dobry,
żeby załatwić nas obu równocześnie.
- Z pewnością. Wejdz, jeśli masz ochotę. Kawa będzie
gotowa za kilka minut.
Odmówił. Był jeszcze ostrożniejszy niż zwykle.
Dzień zdawał się mijać bardzo szybko. David zadzwonił w
południe, by powiedzieć jej, że znalazł w kartotece Danny'ego
coś dziwnego.
- Zgadnij, co jeszcze się stało - zażądał.
- Co?
- Oppenheim zdobył jednak nakaz ekshumacji Vickie
Vichy.
- Naprawdę?
- Być może wezwą mnie wkrótce do zakładu medycyny
sądowej.
- Nie zapominaj, że mam dziś rodzinną uroczystość.
- Pamiętam. Przyjadę tam. Jimmy i Juan będą pełnić wartę
przed domem, a Oppenheim postara się zapewnić nam dyskretną
obstawę policyjną. Już przepraszał mnie za to, że musiał wtedy
odwołać Harrisa.
- Wiesz, gdzie mnie znalezć.
- Nadal nie płaczesz? - spytał cicho.
- Nadal nie płaczę - odparła po chwili wahania.
- Do zobaczenia. Obiecuję, że pojawię się niezbyt pózno. -
Odłożył słuchawkę i spojrzał na swoje notatki, potem nacisnął
guzik interkomu. - Reva, potrzebuję danych na temat pewnej
osoby. Wszystkiego, co uda ci się zdobyć. Poczynając od daty i
miejsca urodzenia.
- O kogo chodzi?
Po chwili namysłu podał jej nazwisko.
- I sprawdz, czy tę osobę łączą jakieś związki z facetem,
który nazywa się Gene Vichy - dodał.
304
Jon z radością powitał Spencer i natychmiast odciągnął ją na
bok.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]