[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie wątpię, że dostarczysz Atenom wielu sensacji, Rebeko. Z taką inteligencją, z
taką urodą...
Stephen wziął Rebekę pod ramię i popatrzył surowo na Dimitriego.
Współzawodniczył z nim w interesach, ale nie miał zamiaru dopuścić go do
współzawodnictwa o Rebekę.
- Wybacz nam, Dimitri, ale mamy ochotę napić się szampana.
- Ależ oczywiście. - Dimitri wzruszył ramionami. - Bawcie się dobrze.
Kiedy odeszli, podkręcił wąsa i popatrzył za nimi bojowo, oni zaś zaczęli witać się z
kolejnymi gośćmi zaproszonymi przez Stephena na przyjęcie.
Rebeka była oszołomiona jego wystawnością i rozmachem. Skąd mogła wiedzieć, że
dla Stephena małe przyjęcie" to kolacja na sto osób? Sączyła szampana i miała nadzieję, że
nie zachowa się jak wystraszona, prowincjonalna gęś i nie przyniesie mu wstydu. Dawniej,
kiedy znalazła się w większej grupie, natychmiast chowała się w jakimś ciemnym kącie. Dziś
wyprostowała się i postanowiła być otwarta, śmiała i dostojna.
Musiała zapamiętać mnóstwo nowych imion, ale jej wyćwiczony umysł poradził sobie
z tym równie łatwo, jak z wypełnianiem formularzy podatkowych. Goście krążyli po sali i
rozmawiali, oczekując na kolację, a ona ku swojemu zdumieniu stwierdziła, że czuje się w
tym tłumie całkiem swobodnie. Nie dokuczał jej ucisk w żołądku ani ogniste wypieki, co
zwykle jej się przydarzało podczas przyjęć i spotkań towarzyskich w Filadelfii.
Może więc rzeczywiście stała się nową Rebeką Malone?
Czasami dobiegały ją strzępy rozmów o interesach. Dotyczyły na ogół hoteli i
turystyki - rozmawiano o przeróbkach, rozbudowie, fuzjach i przejęciach. Zdziwiło ją trochę,
że tak wielu gości jest związanych z hotelarstwem, a nie z uprawą oliwek.
- I jak się pani czuje, pani Malone? - Stephen wyszeptał jej wprost do ucha, kiedy na
chwilę zostali sami. - Masz bardzo zadowoloną minę.
- Bo jestem zadowolona. Tyle tu interesujących osób.
- Interesujących? - Dotknął lekko jej włosów. - Myślałem, że będziesz się raczej
nudzić.
- Wcale się nie nudzę. - Wypiła ostatni łyk szampana i odstawiła kieliszek. U jej boku
natychmiast wyrósł kelner i podał następny. Podziękowała mu z uśmiechem.
- A zatem lubisz przyjęcia? - Stephen wrócił do rozmowy.
- Czasami. Nie wszystkie. Na tym doskonale się bawię, a w dodatku mam okazję
poznać twoich partnerów w interesach.
Stephen zerknął ponad jej ramieniem na salę i zauważył, że kilka osób bacznie im się
przygląda, wymieniając z zaciekawieniem jakieś uwagi.
- Widzisz? - Skinął w ich stronę głową. - Będą o tobie rozmawiać przez długie
tygodnie.
Rebeka roześmiała się cicho i upiła kolejny łyk szampana. Wszędzie widziała błyski
klejnotów i złota. Piękni, eleganccy ludzie, bogaci i zadowoleni, otaczali ją ze wszystkich
stron, a ona cieszyła się, że potrafi zachowywać się wśród nich swobodnie i rozmawiać z nimi
na przeróżne tematy, nie tylko o ulgach podatkowych.
- To nie moja osoba tak ich interesuje - powiedziała. -Raczej ty.
- Powiedzmy, że my dwoje.
- Niech będzie. W każdym razie dzięki za zaproszenie. To wspaniałe przyjęcie.
Wytworne menu, piękna sala...
Stephen spojrzał na różowo-kremowe ściany, błyszczące żyrandole i wypolerowaną
podłogę. W niszach stały wygodne kanapy, w miedzianych pojemnikach zieleniły się ozdobne
drzewka Na nakrytych białymi obrusami stołach, ustawionych tak, żeby goście nie
przeszkadzali sobie nawzajem, paliły się świece.
- Cały hotel jest wspaniały - ciągnęła Rebeka. - I wszystko jest tu doskonale
zorganizowane. - Uśmiechnęła się do Stephena, wzruszyła ramionami. - Nie wiem już sama,
który podoba mi się bardziej, ten tutaj czy na Korfu.
- Dziękuję za komplement, Rebeko.
- Komplement? Mówiłam o hotelach - zdziwiła się nieco. Teraz on się uśmiechnął.
- Tak się składa, że oba są moje.
- Te hotele?
- Tak, należą do mnie - wyjaśnił krótko i poprowadził ją do stołu. - Chodzmy, zaraz
podadzą przystawki.
Podczas kolacji Rebeka cały czas rozmawiała, chociaż pierwsze piętnaście minut
konwersacji zupełnie wyleciało jej z pamięci. Przy jej stole siedziało osiem osób, między
innymi Dimitri, który tak przestawił karteczki z imionami gości, żeby zająć miejsce obok niej.
Jadła wykwintne potrawy, popijała wyborne wino, gawędziła beztrosko, lecz jednocześnie nie
mogła przestać myśleć o tym, co usłyszała.
A więc Stephen nie jest po prostu dobrze sytuowany. Ktoś, kto posiada na własność
takie budynki, musi być bogaczem. Wiedziała, że pochodzą z różnych światów, nie
przypuszczała jednak, że dzieli ich tak wiele.
Co on sobie pomyśli, kiedy się dowie, kim Rebeka jest naprawdę? Mówił o zaufaniu.
Czy kiedykolwiek będzie w stanie jej zaufać?
Przełknęła kęs jedzenia, zupełnie nie czując smaku, a potem przywołała na twarz
blady uśmiech. Może Stephen sobie pomyśli, że jest łowczynią fortuny, że specjalnie tak
wszystko urządziła, żeby go poznać niby to przypadkiem?
Zerknęła na niego ukradkiem i zobaczyła, że uważnie się jej przygląda. Nerwowo
zacisnęła dłoń na leżącej na kolanach serwecie.
Och, Boże, dlaczego nie jest zwykłym, przeciętnym człowiekiem? Na przykład
pracownikiem hotelu albo turystą? Dlaczego musiała się zakochać w kimś, kto jest całkowicie
poza jej zasięgiem?
- Dokąd odpłynęłaś, piękna Rebeko?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]