[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Zanim zaczniemy naszą następną audycję, drodzy współpracownicy, mamy dla was informację.
Pochodzi ona z Kliniki. Ludzie tam są bardzo przejęci plotkami, jakie pojawiły się ostatnio.
Niemądre plotki, naprawdę. Mają coś wspólnego z obecnością wirusów w rozpuszczalnikach
używanych w Obszarze Roboczym Dwadzieścia Trzy.
Uśmiechnęła się do Doca.
- Och, przepraszam - miałam na myśli brak zawartości rozpuszczalników w... Nieważne. Te
plotki są absolutnie bezpodstawne, jak nas poinformowała Klinika, i nie ma żadnego powodu do
niepokoju. Jest całkowitą nieprawdą, że obecność wirusów powoduje impotencję u mężczyzn...
poprawka: nie stwierdzono obecności wirusów, ale gdyby nawet, ich obecność nie wpływałaby na
potencję mężczyzn.
Płynnie przeszła do następnej części programu.
- No cóż... to chyba wszystko. A teraz, nasze najnowsze odkrycie...
Ida wcisnęła przycisk i wpuściła na antenę normalną audycję. Właśnie zaczynała się piosenka.
Odwróciła się do Doca, cała promieniejąca.
- Jak mi poszło?
- Zupełnie zadowalająco. Właśnie zastanawiam się nad skutkami gwałtownej epidemii
impotencji. Lubię tych wszystkich biednych, cierpiących Migów.
Na następną zmianę tylko ośmiu Migów zgłosiło się do pracy w tej fabryce. W ciągu piętnastu
minut tych ośmiu także usłyszało o dementującej plotki audycji. Natychmiast opuścili teren
zakładu.
Patris, przebrany za strażnika, opierał się niedbale o ścianę. Obserwował Migów bawiących się w
obszarze rekreacyjnym. Inny Buntownik - dziewczyna ubrana jak dziwka - prowadziła z nim
pogawędkę. Udawała, że poluje na niego.
Wysoki, chudy Mig przyciągnął ich uwagę. Zajmował się jednorękim bandytą". Wkładał swoją
kartę, czekał, aż zabłysną koła i światła. Klął, bo wciąż zostawał z pustymi rękami. A potem znowu
wkładał kartę i próbował jeszcze raz.
- Już od godziny stoi przy tym - szepnął Patris do dziewczyny.
Popatrzyła na tego Miga.
- Pewnie zdążył dodać ze sześć miesięcy do swojego kontraktu - powiedziała.
Odwróciła się, prześlizgnęła się obok przewodu wentylacyjnego, potknęła się tuż przy nim.
- Mamy klienta - szepnęła do siedzącego w środku Buntownika. Odgłos kroków, chłopak
odszedł.
Całe godziny pózniej Mig dalej stał przy tym automacie. Wewnątrz muru, tuż za maszyną,
Buntownik manipulował przyciskami na pulpicie kontrolnym diabelskiego przyrządu Idy.
Utrzymywał Miga w zainteresowaniu, karmiąc go kilkoma zwycięstwami. Ale mimo to mężczyzna
był wciąż na minusie.
- Cholera jasna! - krzyknął w końcu.
Odwrócił się i odszedł od automatu. Patris strzepnął niewidzialny pyłek z munduru i podszedł do
maszyny. Poczekał, aż Mig spojrzał na niego. Włożył kartę. Natychmiast syreny... dzwonki...
światełka oszalały.
Przegrany Mig zamarł.
- Kurde - powiedział do innego Miga, stojącego przy nim. - Widziałeś, co ten palant zrobił?
- Tak. Udało mu się. Skasował niezłą forsę.
- Ale ja grałem na tym automacie przez pół dnia! Nie dostałem złamanego kredyta. A potem ten
tylko podszedł i...
Inni Migowie, którzy zgromadzili się wokół słysząc syrenę wygrywającej maszyny, słuchali teraz
przegranego Miga i rzucali paskudne spojrzenia na Patrisa. Patris udał w końcu, że je zauważa.
Przeszedł przez tłum, wywijając Paralizatorem.
- Rozejść się - komenderował. - Przestać gapić się i spływać.
Gniewny tłum zawahał się.
- Zmierdzące oszustwo i nic więcej! - wrzasnął ktoś z tyłu. Tym kimś była "dziwka" z gangu.
- Powinniście go złapać! - krzyczał ten, który przegrał. On ukradł to, co ja powinienem wygrać!
Więcej gniewnych pomruków. Patris wcisnął guzik wzywający posiłki i cały patrol strażników
ruszył w pośpiechu na ratunek. Chłopak poczekał, aż zbliżyli się do tłumu, a potem zniknął z oczu.
- Drodzy współpracownicy - mówiła Ida. - Wszyscy powinniśmy być wdzięczni za wspaniałe
ośrodki rekreacyjne prowadzone przez Kompanię, i to niemałym kosztem, mogłabym dodać. Na
przykład automaty hazardowe, dające nam dobrą, czystą rozrywkę. Statystyki Kompanii dowodzą,
że maszyny te wypłacają więcej kredytów, niż do nich wpływa. Przysunęła mikrofon odrobinę
bliżej.
- Ale przecież zawsze ktoś musi przegrać, a potem rozpowszechnia straszliwe plotki. Tak
straszliwe, że aż czuję się zakłopotana powtarzając je... Nie ma cienia prawdy w opowieściach
jakoby automaty zostały tak ustawione, aby wygrane wypłacać wyłącznie wysokim urzędnikom
Kompanii. Nie ma ani zdzbła prawdy. Niektórzy kłamcy posuwają się nawet do tego, aby twierdzić,
że maszyny płacą tylko strażnikom. Czy możecie to sobie wyobrazić! Tym właśnie ludziom
zatrudnionym niemałym kosztem przez Kompanię do...
Jorgensen wpadł na wspaniały pomysł.
- To wszystko waga lekka - powiedział. - Musicie uderzyć tych ludzi tam, gdzie naprawdę zaboli.
- Na przykład - prychnął Doc, nieco urażony.
- Na przykład piwo.
W czasie następnej przerwy pomiędzy zmianami tłumy Migów płynęły do ośrodków
rekreacyjnych. Wkładali swoje karty i zamawiali coś zimnego. Nic. Nawet jednej kropli. Maszyna
jedynie połykała kartę, odejmowała kredyty, a potem gdakała na Miga, aby sobie poszedł.
- Niech mnie cholera wezmie, jeśli odejdę! - wrzasnął wielki Mig. Wsunął swoją kartę znowu.
Nadal nic. Walnął wielką pięścią w maszynę. - Dawaj!
- Jestem własnością Kompanii - poinformował go automat. - Stosowanie przemocy wobec mojej
jednostki powoduje surowe kary.
W odpowiedzi Mig jeszcze raz kopnął w maszynę. Rozdzwoniły się alarmy na posterunkach
strażników. Ruszyli na odsiecz. Ale znalezli tylko puste kopuły. Puste, poza wybebeszonymi
kadłubami automatów, wydających piwo. Wszystkie opróżnione z zawartości i jęczące na podłodze.
Doc pokręcił głową.
- Nie. Zbyt oczywiste. Za mało cienia. Przestań mówić o piwie, Ido, a zamiast tego przejdz do
sytuacji żywnościowej.
Ida obróciła się do mikrofonu.
- Drodzy pracownicy, Kompania ma przyjemność zapowiedzieć nowy program zdrowotny.
Odkryto, że wszyscy mamy nadwagę. Dlatego właśnie, poczynając od następnej zmiany, wszystkie
racje żywnościowe zostaną zredukowane o trzydzieści procent.
Była dobrą aktorką.
- Te trzydzieści... Przepraszam, Pomyliłam się. Ten program nie zostanie wprowadzony aż do...
Co? Niewłaściwy komunikat? Przepraszamy! Ten tekst nie był przeznaczony na antenę!
Stuknięcie mikrofonu. Chwila muzyki.
- Drodzy pracownicy, nie ma ani odrobiny prawdy w pogłoskach, że racje żywnościowe zostaną
obcięte o trzydzieści procent poczynając od następnej...
Sten ominął pijanego Miga, pociągnął łyk piwa, a potem przepchnął się przez tłum do Bet.
Postawił ich kufle i usadowił się na krześle obok niej.
- Powiem wam coś - stwierdził jeden z Migów do swoich kompanów - oni posuwają się za
[ Pobierz całość w formacie PDF ]