[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jakich nie szczędzą sobie mąż i żona, trwałoby długo i skończyłoby się tym,
że kochaliby się w blasku poranka.
Był jednak poniedziałek. Realny świat wzywał. Byli mężem i żoną. Ale
nie byli zakochani. Pora zejść na ziemię i skończyć te fantazje.
Kręciła się po kuchni, raz po raz zerkając na zegarek. Nie chciała wyjść
z domu, nie zobaczywszy się ze Spencerem. Kiedy usłyszała na schodach
jego ciężkie kroki, stanęła przy ekspresie i zaczęła nalewać dla niego kawę.
Żeby wyglądało, że była czymś zajęta. Że nie czekała na niego.
Kiedy wszedł, gestem pokazała mu kubek. Wiedziała, że zaraz po
przebudzeniu nie będzie zbyt rozmowny. Wlał śmietankę, zamieszał i
łapczywie opróżnił kubek Napełnił go powtórnie. Widać było, że wracał do
życia. Popatrzył na nią pytająco.
– Mam spotkanie w Evastone – odpowiedziała. Czy naprawdę po raz
pierwszy widział ją ubraną inaczej niż w dżinsy? Czarna sukienka
kosztowała majątek. Ale na spotkanie z burmistrzem i radnymi nie mogła
się ubrać inaczej.
Przyjrzała mu się w zamyśleniu. Wcale nie potrzebował eleganckiego
stroju, żeby wyglądać oszałamiająco. Wypił kolejny łyk kawy i odzyskał
zdolność mówienia.
– Nie myślałem, że sobie pójdziesz.
– Musiałam – wydusiła.
Milczał. Czekał.
– Przyszłam do ciebie, bo chciałam. Oboje chcieliśmy, mam nadzieję.
Ale nie mogłam zostać do rana. – Czuła, że nie takich wyjaśnień oczekiwał.
– Możesz mi powiedzieć dlaczego?
Nie mogła. Znów jej brakowało słów.
– Posłuchaj. Jeśli będziemy ze sobą chodzić... – Uniósł brwi ze
zdziwienia. – ...sypiać ze sobą, jeśli tak chcesz to nazwać, sprawy mogą się
potoczyć różnie. – Zaczęła krążyć po kuchni, żeby pozbierać myśli. Stukot
jej obcasów brzmiał dziwnie obco. – Są dni, kiedy się widujemy, są takie,
kiedy nie, prawda? – Pomału pokiwał głową. – Raz ty przyjdziesz do mnie,
raz ja do ciebie.
– I zawsze będę chciał, żebyś została do rana – przerwał jej.
Źle się do tego zabrała.
Zatrzymała się przed nim. Prawda. Tylko to jej zostało.
– Może nawet przeniosłeś mnie przez próg, Spencerze. Ale ja nie jestem
gotowa postępować jak twoja żona. Dzielić z tobą łóżko i łazienkę każdego
dnia tylko dlatego, że z tobą sypiam.
Wstrzymała oddech i czekała. Odstawił kubek i podszedł do niej. Ujął
jej twarz w dłonie i pocałował w usta.
Łagodnie i delikatnie. Potem podniósł jej głowę i zajrzał w oczy.
– Dobrze.
Znów mogła oddychać. Łapczywie łapała powietrze. Objęła go i
przytuliła. Była mu szczerze wdzięczna. Po raz kolejny pozwolił jej ustalić
reguły gry. Jej największym błędem było to, że się nie zastanowiła, czemu
nigdy nie zdawał się chcieć od niej więcej, niż mu oferowała.
Obrócił ją, dał jej klapsa i popchnął w stronę drzwi.
– Ruszaj. Spóźnisz się na spotkanie. – Posłała mu przez ramię pełne
wdzięczności spojrzenie, wzięła torebkę i wyszła. – Jeśli będziesz chciała
wpaść do mnie, kiedy wrócisz do domu, nie krępuj się – usłyszała za
plecami.
Wiedziała, że nie powinna. Przez cały dzień się zastanawiała, jak ma
postąpić. Najmądrzej byłoby się wycofać. Jednak kiedy wróciła do domu, jej
pokój wydał jej się przeraźliwie pusty.
Poszła do Spencera. Tym razem jednak nie wślizgiwała się po kryjomu.
Kiedy tylko uchyliła drzwi, obudził się i wyciągnął do niej ręce. Wsunęła się
pod kołdrę, naga jak i on. Zamknął jej usta pocałunkiem. Słowa nie były im
potrzebne.
Kochali się w ciszy. Słychać było tylko jej ciche jęki rozkoszy. Kiedy
dotarli do kresu, opadła na niego i wtuliła głowę w jego ramię. Spencer
zamknął ją w ciasnym uścisku. A gdy usnął, wróciła do siebie.
Następnego dnia została w domu. Potrzebowała spokoju, by wszystko
przemyśleć. Po godzinie spędzonej w fotelu z filiżanką herbaty w dłoni
poddała się. Nie mogła rozpamiętywać tego co się stało w nieskończoność.
Spencer zastał ją w łazience na piętrze. Klęczała na podłodze i zrywała
resztki tapety. Obejrzała się przez ramię i zobaczyła, że w jednej ręce
trzymał butelkę dietetycznej coli, w drugiej zaś zawiniętą w folię kanapkę.
– Domyśliłem się, że dzisiaj będziesz w domu – zagadnął.
– To nic takiego. Mam wolny dzień. – Odgarnęła włosy z czoła i
wyciągnęła do niego rękę. Wiedział, czego potrzebowała bardziej, i podał jej
najpierw butelkę. Gdy piła, rozglądał się.
Wzruszyła ramionami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl