[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ona ma rację, ty masz rację. Nie zrzucałaś bomb. Spełniałaś tylko patriotyczny
obowiązek. A teraz jesteś w tym kraju i szukasz Samuela Chambersa. Po co? %7łeby go zabić? Nie
odpowiada wam jako przywódca Ruchu Oporu? Prawda?
- Wykonuję tylko moją pieprzoną pracę, John! To moja praca!
- Miałem kiedyś taką pracę. I wiesz, co zrobiłem? Zwolniłem się. To wtedy się poznaliśmy,
w Ameryce Południowej, Kilka lat temu. Bywałem tam często w tamtych dniach. Nie zwolniłem
się dlatego, że zmieniły mi się poglądy czy coś takiego, zwolniłem się, bo tego chciałem i
wykalkulowałem, że nadszedł czas się wycofać. Ty możesz zrobić to samo. Możesz?
- Mam inne powody - odpowiedziała patrząc na papierosa w prawej dłoni. - Wierzę w to, co
robię.
- Nie widziałaś swojej twarzy wtedy, gdy patrzyłaś na tych uchodzców, na tę kobietę z
martwym dzieckiem. Jesteś po złej stronie.
- To dlatego nie zabiłeś mnie, kiedy mnie rozpoznałeś? - zapytała podnosząc wzrok.
- Nie. Nie dlatego.
- Od jak dawna wiesz, John? - spytał Rubenstein.
- Wystarczająco długo. Po kilku dniach nabrałem pewności. Odwrócił się do dziewczyny i
powiedział:
- Karamazow też tu jest? Tam, na południu, zawcze z nim pracowałaś.
Przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. Potem rzuciła: - Tak.
- Kim, do cholery, jest Karamazow? - rzucił Paul pochylając się do przodu.
Rourke chciał odpowiedzieć, ale dziewczyna powstrzymała go. Jej głos brzmi, jakby był
wyprany z życia - pomyślał.
- Jest najlepszym agentem KGB. Przynajmniej on tak myśli i każdy mu to mówi. Jest, choć
to może bez znaczenia, szefem nowo formowanej amerykańskiej siatki KGB. Jest facetem u
szczytu władzy w waszym podbitym kraju. Tylko jeden człowiek jest tutaj wyższy rangą. To
generał Warajcow. Dowódca Północnoamerykańskiej Armii Okupacyjnej.
- To jakiś koszmar! - zaczął Rubenstein zdejmując okulary j patrząc gdzieś na zewnątrz. -
W czasie drugiej wojny światowej, już na samym początku, moja ciotka utknęła w Niemczech.
Odkryli, że jest %7łydówką, aresztowali ją i nigdy już o niej nie usłyszeliśmy. Dorastałem
nienawidząc nazistów za to, co zrobili. Jak myślisz, do cholery, kogo będą nienawidziły
dorastające amerykańskie dzieci, Natalie? Co? Ile domów i kamienic, ile farm, szkół i
biurowców... ile miejsc przestało po prostu istnieć! Ile dzieci i kobiet, małych piesków i kotków, ile
wszystkiego, co żyło, zabiliście tamtej nocy?! Jezu! Hitler przy was to jakiś przywódca
buszmenów!
- To była wojna, Paul! Nie mieliśmy wyboru. To ultimatum Stanów Zjednoczonych w
Afganistanie... Nie było wyboru, Paul, żadnego wyboru. Musieliśmy uderzyć pierwsi! A potem
wasz prezydent czekał z uderzeniem odwetowym do ostatniej minuty... Nie wiedzieliśmy!
- Słyszycie samych siebie? - spytał Rourke cicho. - Niewiele się zmieniło od wojny, nie
uważacie?
Zamknął oczy i oparł się plecami o tylne drzwi pickupa. Przez dobrą chwilę nikt nic nie
mówił i było słychać tylko ciężkie uderzenia kropel deszczu.
ROZDZIAA XXXV
Rubenstein wylosował miejsce noclegu w ciężarówce i teraz dochodziło stamtąd jego
pochrapywanie. Rourke i Natalie leżeli obok siebie pod płótnem, słuchając szemrania deszczu.
Godzinę wcześniej przechodził tędy jeden z bandziorów, wetknął swoją głowę pod brezent i
widząc Johna z dziewczyną mruknął:
- Przepraszam, stary. Nie wiedziałem, że tu jesteście. Odszedł. Doktor trzymał pod kocem
jeden z detoników
z odwiedzionym kurkiem, zdjętą blokadą i palcem na spuście. Gdy mężczyzna oddalił się,
zluzował kurek. Wtedy dziewczyna zaczęła płakać. Zanim zobaczył łzy, usłyszał ciche łkanie.
Zapytał ją, dlaczego płacze.
- On ma rację... To, co zrobiliśmy... - wyszeptała, głos uwiązł jej w gardle.
- Tak, Paul ma rację - rzekł Rourke. - Ale na nic się zda wzajemna nienawiść i to tylko
dlatego, że ty jesteś Rosjanką, a my Amerykanami.
- Co z ciebie za człowiek?! On miał rację, całkowitą rację! Próbowałam cię uwieść... Sądzę,
że ciągle to robię. A ty?
Nie poddałeś się dlatego, że wiedziałeś, kim jestem? A może myślisz, że jestem kobietą
Karamazowa?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]