[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pochyliła się nad dzieckiem. Ginny próbowała ją dotknąć malutkimi rączkami.
Wydawała z siebie odgłosy świadczące o radości i dobrym trawieniu.
- Całkiem niezle się spisałyśmy, prawda? - mruknęła Maggie. Po chwili zobaczyła
zmierzającego w ich stronę McKinleya.
W ręku niósł opasłą encyklopedię.
- Czy sądzisz, że powinniśmy coś jeszcze dokupić? - zapytał.
- Nie. Masz wystarczająco dużo rzeczy, by wyposażyć pułk niemowlaków.
- Nie strasz mnie! Wynośmy się stąd. Dość mam kłopotów z wychowaniem jednego
brzdąca.
Maggie nie zgadzała się z Joshem. Dzieci są cudowne - w każdej ilości. Jej myśli
zaprzątała zupełnie inna sprawa. Musiała ich opuścić. Powinna zrobić to natychmiast. Będzie
jej przykro, ale podniesie się z tego. W życiu McKinleya i jego córki nie ma dla niej miejsca.
Josh i jeden ze sprzedawców załadowali zakupy do bagażnika dżipa chirokee. Maggie
przypięła dziecko do fotelika i podała mu grzechotkę. Delikatnie pocałowała je w policzek
i zajęła miejsce dla pasażera. Kątem oka obserwowała, jak McKinley głaszcze córeczkę po
głowie i siada za kierownicą.
Do sklepu spożywczego jechali w milczeniu. Josh odezwał się dopiero gdy zatrzymał
samochód.
- Jeszcze raz chciałbym ci podziękować za to, co zrobiłaś dla mnie i Ginny.
- Drobiazg.
- Wręcz przeciwnie. Zaufałaś mi.
Wzruszyła ramionami.
- Z przyjemnością zajmę się Ginny, jeśli tylko nie będę miała innych obowiązków.
- Miałaś rację, mówiąc, że twoja pomoc jest tylko dorazna. Nie mogę ciągle obarczać
cię moimi kłopotami. Sam muszę znalezć rozwiązanie naszych problemów. %7łebym tylko
wiedział, jakie nas czekają trudności... - westchnął.
- Musisz znalezć nianię i to taką, która w razie nagłego wezwania zaopiekuje się
dzieckiem. Są agencje zajmujące się takimi sprawami, więc możesz się do nich zgłosić.
- Jak szybko znajdą kogoś takiego? Mogę zrobić sobie trochę wolnego, ale zawsze
zdarzają się niespodziewane sprawy.
Maggie zastanawiała się przez chwilę. Zawsze brała pod uwagę wszelkie
konsekwencje wypływające z jej odpowiedzi. Z drugiej strony ostatnia doba w towarzystwie
Josha i jego córeczki dostarczyła jej wrażeń, jakich nie miała przez ostatni rok. Ba, przez całe
życie.
Do śmierci ojca uważała, że jeśli będzie unikać ryzyka, nie spotka jej żadna krzywda.
Kiedy odszedł, Maggie obiecała sobie, że będzie żyła odważniej. Jednak do tej pory trzymała
się kurczowo ustalonej wcześniej rutyny.
Tatko powiedziałby, że jestem tchórzem, pomyślała.
- Mogę zostać u ciebie do poniedziałku. W tym czasie agencja znajdzie dla Ginny
niańkę.
- Naprawdę? - Josh patrzył na nią szeroko otwartymi oczyma. Propozycja Maggie
wyraznie zaskoczyła go.
- Mam sporo wolnego czasu - kontynuowała. - A poza tym Ginny jest taka
słodziutka...
- Jesteśmy ci niezmiernie wdzięczni - odparł pospiesznie Josh. - To dla nas ogromna
radość.
To raczej ja powinnam wam dziękować, pomyślała. Jeszcze nigdy nie czułam się tak...
szczęśliwa.
Pojechała do domu po swoje rzeczy. Mimo jej sprzeciwów Josh zawiózł ją tam
i z powrotem.
Za każdym razem, kiedy myślał o swojej sytuacji, ogarniała go panika. Czy będzie na
tyle odpowiedzialny, by wychować córkę? Muszę najpierw znalezć opiekunkę, pomyślał.
Taką jak Maggie.
Kiedy wrócili do mieszkania, Josh zabarykadował się w sypialni, zajęty składaniem
krzesełka i kojca, a Maggie bawiła się z Ginny w salonie. Mała była uroczym dzieckiem,
ślicznym i wesołym.
Maggie nie chciała powtórzyć błędu swego ojca. Nie można bez reszty oddać się
pracy. Trzeba mieć czas dla innych ludzi.
Kiedy weszła do sypialni, panował w niej kompletny chaos. Biurko zostało
przesunięte pod biblioteczkę, by zrobić miejsce dla nowych mebelków.
- Gotów do położenia małej spać? - spytała żartobliwie Maggie. - Twoja córeczka
robi się coraz bardziej senna.
- Tak, właśnie skończyłem składać dla niej krzesełko. Zaniosę je do kuchni.
- Nie pocałujesz jej na dobranoc? - spytała z niedowierzaniem.
- Będzie płakać.
- Głupstwa gadasz! Jeśli odmówisz, zrobi jej się przykro. - Podeszła bliżej do Josha.
- Będzie awantura. - Cofnął się o krok.
- Ginny, chcesz, żeby tata cię pocałował?
Dziecko zamachało rączkami i uśmiechnęło się do Maggie.
- Widzisz? - odparła pogodnie. - Chce dostać buzi.
Josh niepewnie zbliżył się do córki. Pochylił się nad nią i pocałował ją w policzek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl