[ Pobierz całość w formacie PDF ]

byli caÅ‚kowicie zgodni. Oboje bardzo kochali chÅ‚op­
czyka.
- Nic mu nie jest, panienko. Zpi jak aniołek.
Baraszkowali sobie z moim synkiem i obaj przysnęli
na moim łóżku. To już ich tam zostawiłam. I chwała
Bogu, że te dranie nie wiedzą o dziecku. Ale oni...
Czarne oczy Murzynki spojrzały na Shannon
z niepokojem.
- Oni wiedzą o panience. Chcieli szukać panienki,
ale ten olbrzym, oni zresztą wołali na niego Bear4,
powiedział, że muszą się śpieszyć i wystarczy, że
majÄ… Kristin.
Shannon westchnęła cicho i opuściła głowę. Czy
można to nazwać szczęściem? Gdyby była w domu,
4
Bear - (j.ang.) niedzwiedz.
48
zabraliby ją na pewno. I pewnie już by nie żyła, bo
Shannon McCahy rzuciłaby się do walki, jak to ona,
bez rozumu, na oślep. A ich było wielu, tych czer-
wononogich, tych zwyrodnialców...
- Malachi, sÅ‚yszaÅ‚eÅ›, co mówiÅ‚a Delilah? - spyta­
ła, podnosząc głowę. - To byli czerwononodzy.
- Tak. I trochę mnie to dziwi. Słyszałem, że Lane
i Jennison pozbawieni zostali dowództwa, a ich
oddziały wcielono do regularnego wojska.
- Trzeba jak najszybciej odbić Kristin.
Malachi wstał.
- Zaraz wyruszam w drogÄ™.
- JadÄ™ z tobÄ….
- Shannon, do diabła! Ty zostajesz.
- Ale dlaczego? Umiem dobrze strzelać...
- To nie wystarczy, Shannon. Trzeba jeszcze
wiedzieć, kiedy strzelać. Ty, niestety, zapominasz
się zupełnie. Tak jak dziś, kiedy w pojedynkę,
z gołymi rękami, chciałaś rzucić się na dwudziestu
czerwononogich. A tu potrzebna jest rozwaga.
Trzeba jechać za nimi bardzo ostrożnie i kiedy
rozłożą się obozem, wyczekać odpowiedniej chwili,
podkraść się i uwolnić Kristin. Nie wolno robić
rabanu, nie wolno napadać na nich, bo oni wtedy ją
zabijÄ….
- Malachi, ja to wiem. I na pewno będę rozważna.
- Zostaniesz tutaj.
Uparty, jak stary muł zmęczony życiem. Czyli
jedyne, co można zrobić, to uciec się do fortelu.
Poczekać, aż kapitan Slater zniknie w mroku, wsko­
czyć na konia i podążyć za nim.
49
Shannon westchnęła głęboko, niemal teatralnie,
i powoli podniosła się z fotela.
- No, trudno, skoro tak się uparłeś... To ja teraz
pójdę i przyniosę ci jakieś bryczesy CoIe'a.
- Dziękuję, nie trzeba - odparł, ruszając ku
drzwiom. - Wiem dobrze, gdzie jest jego pokój.
- Panie kapitanie! - zawołała za nim Delilah.
- Pan musi koniecznie coś zjeść przed wyjazdem.
Niech pan siÄ™ umyje i przebierze, a ja szybciutko
podam kolacjÄ™ i przyszykujÄ™ prowiant na drogÄ™.
- Masz racjÄ™, Delilah. Przed dalekÄ… drogÄ… powinno
się coś wrzucić na ruszt.
Zasalutował elegancko i wyszedł. A kiedy znikł za
drzwiami, Delilah jak oparzona zerwała się z kanapy.
- Panienko Shannon! Ja wiem, że panienka coś
knuje.
- Ja? Ależ, Delilah, co ty mówisz - obruszyła się
Shannon z minÄ… niewiniÄ…tka. - Ja tak tylko za­
stanawiam siÄ™ nad tym wszystkim...
- O, nie, panienko, ja panienkÄ™ dobrze znam.
Panienka...
- Daj spokój, Delilah, i chodzmy lepiej do kuchni.
Pomogę ci przy tej kolacji. A mamy w ogóle coś do
jedzenia ?
- A jakże! I mięso, i ziemniaki, tylko wszystko
zimne. Rozpalę pod kuchnią, a panienka wzięłaby się
za przygotowanie suchego prowiantu na drogÄ™ dla
pana kapitana.
W kuchni Delilah zabrała się za krajanie rostbefu.
Shannon wyjęła z szafki dwie czyste ściereczki
i ruszyła do spiżarni. Wybrała najładniejsze płaty
50
podwędzonego mięsa, wołowiny i wieprzowiny, i po-
zawijała w białe płótno. Jak to dobrze, że Delilah
piekÅ‚a dziÅ› chleb, bÄ™dzie można zapakować po jed­
nym świeżym bochenku...
Nagle usłyszała ostry głos.
- A co panienka robi najlepszego?
Murzynka stała w drzwiach, oparta o framugę.
- PakujÄ™ prowiant.
- Panienka zrobiła dwa zawiniątka.
- Malachi lubi sobie podjeść.
- Aha. I te oba zawiniÄ…tka sÄ… dla niego?Panienko,
ja wiem...
- Delilah, moja złota!
- Niech panienka tylko siÄ™ do mnie nie przymila!
Jak panienka była mała, to przychodziła do mnie na
kolana, obejmowaÅ‚a za szyjÄ™ i chciaÅ‚a, żebym po­
zwalała jej na wszystko. Teraz panienka nie musi
mnie o nic prosić, bo panienka jest dorosła. Ale ja i tak
wiem, co panience chodzi po głowie.
- Delilah! Ja muszę jechać za Kristin.
- Za Kristin pojedzie kapitan Malachi.
- A jeśli jemu nie uda się jej uwolnić?
- A panienka uważa, że przysłuży się siostrze,
jeśli panienka wpadnie w ich łapy?
- Delilah!
Murzynka podniosła obie ręce do góry.
- Ja nic nie mówię! Ja nic nie mówię! I zresztą, nie
muszÄ™...
Po jej twarzy przemknął chytry uśmieszek.
- Bo ktoÅ› inny i tak nie pozwoli panience stÄ…d
wyjechać.
51
- Zobaczymy! A ty, pamiętaj, Delilah, masz nic
mu nie mówić o tym drugim zawiniątku.
- Nie powiem, nie powiem. Ale to i tak niczego
nie zmieni.
Delilah machnęła ręką i mrucząc coś gniewnie pod
nosem, wróciła do szykowania półmiska. A Shannon
nie mogła sobie darować. Wykrzywiła się szpetnie do
jej pleców. Niestety, Delilah jakby to widziała, bo jej
uwaga była bardzo chłodna.
- A panienka to ma w głowie pełno siana, za
dekoltem też. WypadaÅ‚oby przed kolacjÄ… doprowa­
dzić się do porządku. Zdaje się, że panienka, jak
zwykle, nie była zbyt miła dla pana kapitana.
- Natknęłam się na niego przypadkiem w stajni.
Trochę poróżniliśmy się, to wszystko - wyjaśniła
Shannon, ze złością wydłubując zdzbła siana zza
dekoltu. - Teraz idę na górę.
Z dumnie uniesionÄ… gÅ‚owÄ… wymaszerowaÅ‚a z kuch­
ni, ale po schodach już biegÅ‚a, uciekajÄ…c przed zÅ‚oÅ›­
liwym chichotem Murzynki. A niech tam sobie myśli, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl