[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głowę.
Odwiedzałem go w szpitalu parokrotnie. %7ładnego kontaktu. George siedział
na łóżku, obserwując w skupieniu ścianę. Lekarze ciągle obiecują, że się z tego
wyliże.
* * *
Tymczasowość egzystencji w Dolinie Krzemowej może być deprymująca.
Przychodzi na myśl hala dworcowa wypełniona ludzmi, dla których nie jest ona
początkiem ani końcem drogi. Wszyscy są tu przejazdem. Przybywają naładowa-
ni entuzjazmem, dumni z błyskawicznego wspięcia się na szczyt kariery. Kupują
sportowy samochód, wynajmują z kolegami dom, w którym prawie nie bywają.
Praca i sen, sen i praca. Po pewnym czasie trudno już nawet te dwie fazy
rozdzielić  w snach też się programuje. Dolina Krzemowa przestaje być poję-
ciem geograficznym, zamienia się w stan umysłu. Nawet jeśli początkowo miało
się dystans, to kompetencyjna podkultura sukcesu wsysa każdego wcześniej czy
pózniej. Praca zlewa się z życiem osobistym, a potem je całkowicie zastępuje.
Ciśnienie wzrasta. Biegnąc na czele stawki, pilnuje się już tylko, żeby inni nas
nie prześcignęli. Trzeba mieć oczy i uszy otwarte na wszelkie nowinki i szalone
pomysły. Teraz wszyscy patrzą na nas i oczekują, że poprowadzimy ich we wła-
ściwym kierunku. Nie wypada pofolgować sobie i choćby na chwilę skryć się za
plecami kolegów, którzy prowadzą peleton.
Fascynacja tworzenia nowych rozwiązań gdzieś się ulatnia, po  marszu śmier-
ci , kończącym poprzedni projekt, pojawia się nowy temat i wkrótce zaczyna to
przypominać rozładowywanie kolejnej ciężarówki z węglem, który trzeba tasz-
czyć mozolnie kubełkami do piwnicy.
Na spotkania towarzyskie trzeba się umawiać dwa tygodnie wcześniej, a po-
tem tłuc przez parę godzin w samochodzie. Nikomu się już nie chce podtrzy-
mywać znajomości. Wszyscy są zmęczeni, nikt nie ma czasu. Reklamy klubów
samotnych serc zajmują kilka stron w gazecie, ale na ich imprezy uczęszczają
tylko najbardziej zdesperowani.
Z równania  życie = praca wynika często monotonia i samotność. Począt-
kowo można podładować sobie baterie, grając w Role Playing Games. Parę ko-
lejnych obrotów tej samonakręcającej się spirali przetrzymujemy, łykając Prozac.
Ale już wtedy zdajemy sobie sprawę, że wkrótce trzeba będzie odejść. Z tym zaś
wiąże się dodatkowe rozczarowanie: okazuje się, że nie jesteśmy niezastąpieni 
firma błyskawicznie znajduje kogoś na nasze miejsce.
172
* * *
Dolinę Krzemową hołubiono od lat jako przykład  kapitalizmu z ludzką twa-
rzą . Była obiektem adoracji mediów, odwiedzali ją królowa angielska i kolej-
no urzędujący prezydenci. Kiedy w roku 1960 przyjechał z wizytą do Kalifornii
Charles de Gaulle, prosił, aby w programie pobytu uwzględniono dwie dodatko-
we pozycje: Disneyland i Stanford Industrial Park, wówczas zalążek Silicon Val-
ley. Wszyscy byliśmy dumni, że przykład Doliny nareszcie udowodnił, iż robie-
nie pieniędzy nie musi kolidować z troską o pracowników, ochroną środowiska,
uczciwością w interesach i społeczną przydatnością.
Pojawiły się mniej lub bardziej udane imitacje: Silicon Alley w Nowym Jor-
ku, Krzemowy Korytarz w Malezji zatrudniający 100 tysięcy osób, Krzemowa
Pustynia w Utah, szkocki Silicon Glen, Krzemowe Wzgórza w Teksasie, Silicon
Highway (autostrada numer 128) wokół Bostonu, Krzemowy Las obok Seattle,
nawet jakiś odpowiednik w pobliżu Moskwy.
Zły pieniądz, jak wiadomo, wypiera dobry i na  ludzkiej twarzy prawdziwej
Doliny pojawiają się zmarszczki. Silikonowy bal wciąż trwa, ale jego uczestnicy
robią już wrażenie zmęczonych. Tej bezbłędnie skonstruowanej maszynie zaczyna
jakby brakować ducha.
Rynek komputerowy powoli się nasyca, ceny sprzętu spadają, Azja pogrą-
żyła się w kryzysie gospodarczym, konkurencja zatem robi się coraz ostrzej-
sza. Przedsiębiorstwa, dla których dawniej wyrzucenie pracownika stanowiło pla-
mę na honorze, przeprowadzają drastyczne redukcje: Applied Materials zwolniło
2000 osób, SGI 1000, Intel 3000, a Seagate aż 10 000. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl