[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Wszyscy je posiadamy - rzekła, wzruszając ramionami. - Pogryzł też
frędzel w mokasynie Bradleya.
- Za to jestem mu winien piękną kość - stwierdził Luke i znów
spoważniał. - A jak się ma Bradley?
- Och, pewnie świetnie. Wiesz, że łajdacy, podobnie jak dachówce,
zawsze lądują na czterech łapach.
Luke uniósł kącik warg.
- Aajdacy?
Przewróciła oczami, wzdychając z przesadą.
- Miałeś rację co do niego. Zadowolony? Interesowały go tylko moje
aktywa, a nie zalety. Zresztą próbował też obmacywać Audrę.
Luke przeklął.
- Mam go stłuc?
- Nie. Dane i Seth już się zaoferowali, ale Bradley nie jest typem, którego
wyzywa się na pojedynek. Nie ma sensu ułatwiać mu dostępu do Saybrook's z
powodu mojego zranionego ego.
- Przykro mi, Ali. - Znowu uniósł kącik warg. - Nie dlatego, że Bradley
zniknął, tylko dlatego, że cię rozczarował.
Ali machnęła ręką.
137
S
R
- Jakoś to przeżyję.
Patrzyli na siebie w milczeniu, i tylko wiatr szumiał i mewy skrzeczały
nad ich głowami. Potem Luke spytał:
- Chcesz zobaczyć plany nowego domu?
- Zamierzasz zbudować sobie letniskowy dom na Trillium?
Luke potrząsnął głową.
- Jak na inteligentną kobietę, Alice, wolno myślisz. Mówiłem ci, że się
przeprowadzam.
- Ale twoje miejsce jest w Nowym Jorku, Luke, kochasz to miasto.
- Bardzo lubię Nowy Jork, a ciebie kocham. W ciągu minionych tygodni
coś zrozumiałem, ale niestety, nie zdołałem cię o tym przekonać.
- Co takiego?
- Wyjechałem stąd, żeby coś osiągnąć, ponieważ uważałem, że nie jestem
dla ciebie dość dobry. Ale teraz jestem już dość dobry.
- Och, Luke, dawniej też byłeś wystarczająco dobry. Nie musiałeś mnie
przekonywać.
- Może nie, ale zrobiłem to. Wówczas musiałem wyjechać. Teraz muszę
wrócić. Jeśli w tej chwili mi nie wierzysz, dobrze. Nigdzie się nie wybieram.
Zamierzam zbudować tutaj dom. I chcę, żeby to był prawdziwy dom. I
postanowiłem złamać twój opór. Powoli, codziennie po trochu. Wiesz, że
jestem uparty.
- Jak osioł - dodała, ale bez złośliwości.
Jak mogła być zła, gdy tak na nią patrzył?
- Moje miejsce nie jest w Nowym Jorku. Moje miejsce jest tutaj. Ty
jesteś moim domem.
Mówił to szczerze. Widziała to. Broda jej zadrżała, więc uniosła głowę i
zapytała:
138
S
R
- Na zawsze?
Luke uśmiechnął się lekko.
- Czy to oświadczyny, Alice?
Serce jej waliło jak szalone.
- Może. Odpowiedz.
- Na zawsze.
Ali uśmiechnęła się i wyciągnęła w jego stronę ramiona. Płakała.
- Kocham cię, Ali.
- Ja też cię kocham. - Zanim ich wargi się spotkały, dodała: - Witaj w
domu.
139
S
R
[ Pobierz całość w formacie PDF ]