[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gabriel czekał; jak przez mgłę słyszał niski kobiecy głos, głos Anne. Urwała w połowie zdania.
- Panno Aimes? - usłyszał głos nieznajomego.
Gabriel nawet na niego nie spojrzał: wiedział, jaki wykonuje zawód, i to mu wystarczało.
- Czy to mężczyzna i kobieta, na których czekacie?
Nieznajomy był chyba lekko wstawiony.
Duchownemu kazano czekać na anioła.
W fiołkowych oczach Michaela pojawił się ironiczny błysk.
Anne podeszła do Victorii. Wyglądała elegancko w błękitnej jak niebo jedwabnej sukni.
Była o siedem centymetrów niższa od Victorii.
Stara panna i guwernantka.
Dwie kobiety, które nigdy wcześniej nie zaznały miłości, a teraz jaśniały dzięki uczuciom mężczyzn.
Victoria z namaszczeniem wyjęła z torebki niewielkie pudełeczko owinięte w jedwab.
- Przyniosłam prezent ślubny dla ciebie i Michaela.
W jasnoniebieskich oczach Anne odbiło się zaskoczenie. Była tak samo zdumiona jak Gabriel.
Zrobiło mu się przykro, że Victoria nic mu nie powiedziała o prezencie.
Zarumieniona z radości Anne przyjęła owinięte w jedwab pudełeczko.
- Nie musiałaś. Zależało nam tylko na was obojgu. Na policzki Victorii wystąpił ciemny rumieniec.
- To drobiazg. Naprawdę. Coś, co ci się podobało. Anne zamarła.
- Godemiche!
- Odpowiedni rozmiar - dodała Victoria przekornie. Roześmiały się.
Zmiech kipiał w piersi Gabriela, aż znalazł ujście. Gabriel roześmiał się na całe gardło.
Zmiech wzbudził w nim pożądanie.
Gabriel wyciągnął na oślep rękę i przyciągnął do siebie Victorię. Znieruchomiała zaskoczona, a
potem wtuliła się ufnie w jego ramiona. Tulił do swej piersi kobietę, która dała mu w prezencie
dotyk i śmiech. Victoria i Gabriel stanowili jedno ciało.
Fiołkowe oczy przechwyciły jego spojrzenie.
Gabriel przypomniał sobie.
- Il est bien, Gabriel.. Wszystko w porządku, przyjacielu. Zmiech urwał się nagle. Naprawdę
wszystko było w porządku. Gabriel zwrócił twarz w stronę ciepłej pachnącej skóry i szepnął słowa,
których już dłużej nie mógł powstrzymać: - Je t' aime, Victoire.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]