[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Shipping i Jeffersonem Lyonem. %7łeby tylko wyjechał, bo inaczej nie uda jej się
zachować zdrowego rozsądku. Trzy dni jego nieustannego towarzystwa,
nieustannego nadskakiwania sprawiły, że zaczynała się podłamywać. Ten facet
miał tyle uroku, że kiedy koncentrował go na jednej kobiecie, trudno było mu
się oprzeć.
Gdy szła popływać, zaraz tam był. Kiedy się zatrzymała w barze na
drinka, on też. Kiedy brała lekcje surfingu i spędzała więcej czasu w oceanie niż
na desce, też tam był.
Dlatego właśnie, żeby się pozbyć jego towarzystwa, wybrała się rano na
spacer do wioski, którą właściciel Fantazji wybudował dla swoich
pracowników. Jedynymi ludzmi na tej prywatnej wysepce byli goście hotelowi i
pracownicy, którzy mieszkali w domkach jak z pocztówki, porozrzucanych po
wyspie. W wiosce znajdowały się sklepy z artykułami codziennego użytku i z
pamiątkami, które kusiły turystów, aby wydali tam resztę pieniędzy, pozostałych
po zapłaceniu rachunków hotelowych.
- 54 -
S
R
Jedynymi dozwolonymi pojazdami były wózki elektryczne i rowery, więc
główna ulica była prawie pusta i idealnie czysta. Chodniki były starannie
zamiecione, ozdobione skrzynkami z kwitnącymi roślinami, oszałamiającymi
kolorami i zapachem. Okna wystawowe błyszczały i prezentowały wszystko, od
najmodniejszych ubrań, po artystyczną biżuterię. Turyści, z aparatami
fotograficznymi i kamerami, spacerowali, obładowani kolorowymi torbami z
prezentami.
Caitlyn nie zwracała na to uwagi.
- On mnie doprowadza do szału - zeznawała do telefonu komórkowego.
Janine westchnęła.
- Ma jakiś plan.
- No tak, tylko nie mam pojęcia jaki.
- Szkoda, że mnie tam nie ma, ale jeszcze nie mogę się wyrwać. A on
wciąż mieszka w twoim pokoju?
- Sprawdzałam dzisiaj rano w recepcji, ale twierdzą, że jest pełno, więc
nie ma się gdzie wynieść.
- Powinnaś go wyrzucić i niech sobie śpi przy basenie czy gdziekolwiek
- Nie, nie mogę tego zrobić.
- To co, ma ci zmarnować wakacje? Nic mu nie jesteś winna, Cait.
Odeszłaś, pamiętasz?
- Oczywiście, że pamiętam, ale...
- %7ładne ale - przerwała jej Janine. - Michael, jak nie przestaniesz ustawiać
tych kwiatów, to cię nimi pobiję na śmierć. - Odetchnęła, po czym stwierdziła: -
Jeżeli jak najszybciej nie znajdę się na tej wyspie, ta kwiaciarnia zamieni się w
rzeznię.
Caitlyn się roześmiała i zaraz poczuła się lepiej.
- Janine, nie jesteś typem brutala.
- Mogę się stać.
- Caitlyn! - Głęboki głos zawołał ją po imieniu i stanęła jak wryta.
- 55 -
S
R
- O Boże - szepnęła do telefonu. - Znalazł mnie.
- To mała wysepka - przypomniała jej Janine. - Chyba nie było tak trudno.
- Wygląda fantastycznie.
Przyjechał na wyspę w takim pośpiechu, że większość garderoby musiał
kupić tutaj. Przyzwyczaiła się widzieć go w świetnie skrojonych
trzyczęściowych garniturach, a tu, na wyspie, ubierał się tak, że wyglądał
cudownie, ale tak... przystępnie.
Dzisiaj ubrany był w białe spodnie i ciemnoczerwoną koszulę, rozpiętą
pod szyją, a Caitlyn aż swędziały palce, żeby dotknąć widocznego trójkąta
opalonej skóry. Jego ciemnoblond włosy pojaśniały już od słońca, a niebieskie
oczy stały się jeszcze bardziej niebieskie. Przy uchu trzymał telefon
komórkowy, a skrzywiona mina nie wróżyła nic dobrego dla osoby, z którą
rozmawiał.
- Ziemia do Caitlyn! - Z trudem słyszała przyjaciółkę. - Wez się w garść,
dziewczyno. Bądz silna. Nie pozwól mu się skrzywdzić.
- Oddzwonię pózniej - przerwała jej Caitlyn i zamknęła telefon.
Jefferson zatrzymał się przed nią i pokazał ręką, żeby nic nie mówiła, a
sam tłumaczył przez telefon z przesadną cierpliwością.
- Kontrakty Petersona są w teczce, Georgio. - Zrobił nieszczęśliwą minę i
polecił: - Zobacz jeszcze raz.
Biedna Georgia, pomyślała Caitlyn. Konieczność rozmowy bezpośrednio
z Jeffersonem sprawiała, że reagowała jeszcze bardziej nerwowo.
- Nie - stwierdził Jefferson, patrząc na Caitlyn, jakby chciał powiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl