[ Pobierz całość w formacie PDF ]
drzwi i rzuciła przez ramię: – Między nami nic nie ma,
naprawdę. Jack nie jest w moim typie.
Jack wrzucił fartuch do kosza. Ze strachu żołądek
podszedł mu do gardła. Becky szuka mieszkania! Musi ją
powstrzymać, i to szybko. Załatwił w warsztacie, by nie
śpieszyli się z naprawą, bo nie chciał, by jeździła sama,
CZASAMI WARTO CZEKAĆ
125
dopóki sprawy się nie wyjaśnią. Opony to nie problem,
ale mechanik wspomniał coś o hamulcach. Czyżby ktoś
przy nich majstrował?
Spojrzał na zegarek i westchnął. Miną godziny, zanim
będzie mógł porozmawiać z Becky sam na sam.
– Co mamy teraz? – zapytał. – Tylko mi nie mówcie,
że operację hemoroidów.
Gwen spojrzała na wywieszoną na ścianie listę i puś-
ciła oko.
– Obibok.
Po pracy złapał Becky w korytarzu przed bufetemi nie
zważając na protesty, zaciągnął ją do służbówki.
– Co ci się stało? – zapytała.
– Musimy pogadać.
– Słuchaj, ja imnic nie powiedziałam.
– Kto nas widział?
– David Barker, nowy sanitariusz. Dorabia sobie jako
ratownik na plaży, a poza tymmieszka koło ciebie.
– Cholera. – Zacisnął pięści. – Niedobrze, że się
o tymdowiedzieli.
Becky spojrzała na niego złośliwie.
– Jack, dość już mam tych sprzecznych sygnałów,
jakie mi wysyłasz. Skoro ci wstyd, że się ze mną prze-
spałeś, po prostu powiedz. Zniosę to mężnie.
– Nie o to chodzi – odparł. – Chciałemsię z tobą prze-
spać, tylko wolałem, żeby cały szpital o tymnie plotko-
wał, dopóki się nie dogadamy.
– Jak to, ,,dogadamy’’? Czy myślisz o stałym związ-
ku? Po tym, co powiedziałeś wczoraj...
Pocałował wnętrze jej dłoni i zamknął jej palce, jakby
chciał, by zatrzymała jego pocałunek.
126
MELANIE MILBURNE
– A to co? – bąknęła, wpatrując się w jego twarz.
– Długo o tym myślałem i stwierdziłem, że zależy mi
na związku z tobą.
– Na związku? Jakiego rodzaju?
– Samnie wiem. Może po prostu spróbujmy i przeko-
najmy się, co z tego wyniknie?
Odsunęła się od niego.
– Wiesz, Jack, gdybymnie wiedziała, że jesteś Ko-
ziorożcem, myślałabym, że urodziłeś się pod znakiem
Bliźniąt. To tak à propos rozdwojenia osobowości.
– Becky, ja nie żartuję. Chcę być z tobą.
– Na jak długo? – spytała po chwili.
– Kto wie? Jaki jest twój rekord?
– Nieszczególny. Trzy miesiące, z czego ostatni mie-
siąc to było piekło, więc się nie liczy. A twój?
– Około miesiąca.
– To raczej mamy kiepskie szanse, nie sądzisz?
– Fakt, ale dobry seks może pomóc.
– Nie mogę z tobą mieszkać – powiedziała. – Wie-
czoremsię przeprowadzam. To już załatwione.
– Musisz mieszkać u mnie! – wybuchnął.
– Dlaczego?
– Bo... bo lubię cię mieć przy sobie.
– Wcale nie – odparła. – Widzę, jak zgrzytasz zę-
bami, kiedy nie zmyję filiżanki albo nie wygładzę po-
duszki.
– Bo nie mam doświadczenia w mieszkaniu z drugą
osobą. Ale to się zmieni. Nie możesz mieszkać sama.
– Nie będę mieszkała sama. Ktoś ze szpitala właśnie
szuka współlokatorki.
– Ktoś ze szpitala? Kto?
– Nie wiem. Czy to ważne?
CZASAMI WARTO CZEKAĆ
127
– Chcesz zamieszkać z kimś, kogo wcale nie znasz?
Zobacz, do czego doszło, kiedy zamieszkałaś u mnie.
– To co innego, między nami zadziałała chemia.
– Więc mieszkaj u mnie dalej.
– Nie.
– Wobec tego wyjdź za mnie.
Puknęła się w bok głowy.
– Chyba mam coś ze słuchem. Zdawało mi się, że
prosiłeś... nie, rozkazałeś mi, żebymza ciebie wyszła.
– Owszem.
– Jack, czy ty się dobrze czujesz?
– Jak najbardziej. Darujmy sobie zaręczyny. U ciebie
to się nie sprawdziło, a mnie szkoda czasu. Chcę cię mieć
w łóżku i w życiu bez zbędnej zwłoki.
Becky nie wierzyła własnym uszom. Jeszcze kilka
godzin temu mówił, że nie widzi dla niej miejsca, a teraz
prosi – rozkazuje! – by za niego wyszła.
– Jack... – Patrzyła na niego z niedowierzaniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]