[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żego biurowca w dzielnicy przemysłowej i niewielkiej galerii handlowej na przedmie-
ściu.
A do tego spotkał Bronte. Po jej wyjściu wczorajszego wieczora ledwie zdołał
usnąć. Wcześniej z trudem powstrzymał się przed zaciągnięciem jej do łóżka, gdzie naj-
łatwiej przyszłoby mu rozwiązanie problemów z przeszłości. Lecz uwiedzenie było pro-
ste; praca nad dobrym związkiem znacznie trudniejsza. Nie chciał skończyć jak jego
starszy brat, pokłócony z byłą żoną i obciążony niebotycznymi kosztami rozwodu. Pra-
gnął zacząć wszystko od nowa, lecz tym razem pomyślniej. Nie miał zresztą pewności,
czy ma przed sobą przyszłość. Każdy dzień traktował jak błogosławieństwo. Wiedział
tylko, że Bronte jest ważnym elementem jego nowego życia.
To, że miała dziecko, stanowiło trudne wyzwanie, ale Luca się tym nie zniechęcał.
Wiedział, że jeśli tylko spędzi z małą trochę czasu, będzie w stanie pokochać ją jak wła-
R
L
T
sną córkę. Jego rodzina może mieć wprawdzie pewne opory, ale był pewien, że gdy na-
dejdzie właściwa pora, będzie umiał przemówić wszystkim do rozumu. Ród Sabbatinich
na gwałt potrzebował dziedzica fortuny; ta presja była przyczyną rozpadu małżeństwa
brata. A ich matka i bardzo już wiekowy dziadek marzyli o wnukach.
Rozległo się nieśmiałe pukanie do drzwi. Bronte po raz kolejny uparła się, żeby po
nią nie przyjeżdżał; wolała przyjść do niego do hotelu. Restauracja, w której mieli zjeść
kolację, znajdowała się nieopodal, więc Luca się zgodził, nie chcąc wywoływać niepo-
trzebnego sporu. Zależało mu na jak najszybszym jej odzyskaniu i roznieceniu w niej na
powrót uczuć, które kiedyś do niego żywiła. Widział w jej oczach iskry dawnej namięt-
ności i był pewien, że jeszcze nie wszystko stracone. Wciąż była między nimi chemia.
Bronte miała po nim innego mężczyznę, ale nie wątpił, że nadal silnie go pragnie.
Otworzył drzwi. Stała w progu w koktajlowej sukience w ciekawym odcieniu błę-
kitu, który pięknie podkreślał kolor jej oczu. Pachniała cudownie, zmysłową mieszaniną
imbiru i kwiatu pomarańczy. Ciemne proste włosy, przytrzymane wąską przepaską, opa-
dały na ramiona jedwabistym strumieniem. Wyglądała wprost niesamowicie seksownie.
Mimo wysokich obcasów musiała zadrzeć głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Wargi po-
ciągnięte błyszczykiem lśniły kusząco, lecz Luca zauważył, że Bronte nerwowo skubie
wnętrze ust.
- Jak zawsze elegancka i piękna - powiedział Luca.
- Kupiłam tę sukienkę w sklepie z używaną odzieżą, za dziesięć dolarów - odparła
z nieśmiałym uśmiechem. - Nie mam zbyt wielu wytwornych strojów.
Był ciekaw, czy celowo stara mu się przypomnieć o dzielącej ich różnicy statusu
majątkowo-towarzyskiego. Już wcześniej mu się podobało, że pieniądze zupełnie jej nie
imponują. Nauczył się od niej, że wprawdzie dają wygodę i przywileje, lecz niekonie-
cznie zapewniają szczęście i spełnienie, nie mówiąc o dobrym stanie zdrowia.
Zaprosił ją do salonu, a gdy zajęła miejsce na sofie, podał jej pakunek w błyszczą-
cym papierze.
- Co to jest? - zdziwiła się Bronte.
- Otwórz - poprosił. - Pomyślałem, że może ci się przydać.
R
L
T
Rozwiązała satynową wstążkę i zdjęła opakowanie. Jej oczom ukazała niewielka
torebka znanego projektanta, którą Luca kupił w przerwie między spotkaniami w ele-
ganckim butiku. Powiodła palcem po lśniącym metalowym emblemacie i podniosła
wzrok na Lukę.
- Jest śliczna... dziękuję... niepotrzebnie zadałeś sobie tyle trudu... - jąkała speszo-
na.
- Lepiej sprawdz, czy zatrzask działa - poradził z cierpkim uśmiechem.
Otworzyła i zamknęła torebkę, co zabrzmiało jak wystrzał. Zauważył, że z trudem
przełyka ślinę. Na jej gładkim czole ukazały się drobne zmarszczki. Gdy na niego spoj-
rzała, w jej oczach czaiła się niepewność.
- Luca... - zwilżyła wargi i zaczęła ponownie. - Musimy poważnie porozmawiać...
Powinnam była powiedzieć ci o tym wczoraj, ale jakoś się nie złożyło...
Luca podszedł do niej i uspokajającym gestem położył jej dłoń na ramieniu.
- Jeśli zamierzasz zrobić wielką sprawę z tego, że dałem ci prezent, to lepiej prze-
stań - powiedział. - Wiem, że nie można cię kupić. Nie powinienem był też podnosić
kwestii czynszu. Podziwiam twoją niezależność. Chciałem ci sprawić przyjemność tym
upominkiem, to wszystko.
- Bardzo ci dziękuję - wykrztusiła.
- Chodzmy coś zjeść. Domyślam się, że dziś także nie mamy zbyt wiele czasu, bo
musisz wcześnie wrócić do swojej córeczki.
- Tak... - Umknęła spojrzeniem.
Gdy zmierzali do restauracji, Luca wziął ją za rękę. Nie broniła się, ale wyczuł jej
napięcie. Nie rozumiał, czemu jest taka zdenerwowana. Obiecał jej przecież, że tylko
zjedzą kolację, nic więcej. Być może wspominała, jak często w przeszłości wspólne wy-
pady do lokali kończyły się absolutnie cudownym seansem seksu. Przeszył go prąd na
wspomnienie niezapomnianych chwil. W najtrudniejszych momentach chętnie się do
nich odwoływał. Stanowiły potężną motywację, by walczyć z atakującymi go demonami
i w końcu je pokonać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl