[ Pobierz całość w formacie PDF ]
błyskawicznie się zmienił.
- Najpierw czarujesz narzeczonego Moiry, a potem
Jamesa Taita. Czy to nie za dużo jak na jeden wieczór?
- Zapewne, gdybym rzeczywiście robiła to, o czym
mówisz.
- A tak nie jest?
- Po prostu staram się być uprzejma.
- Czyżby? Uważaj, bo wywołasz trzęsienie ziemi!
- Po co zawracasz sobie tym głowę? Tobie nic nie grozi.
Och, Rory, Rory, wcale nie to chciałam powiedzieć...
- Wiem o tym - odparł. - Posłuchajmy toastów. Toasty
były dowcipne, wzruszające i zwięzłe. Sączono trunki,
szczęśliwi państwo młodzi rozmawiali z gośćmi. Rory zniknął
gdzieś w tłumie, a Sara stanęła nagle twarzą w twarz z Dulcie.
Córka profesora miała rumieńce i była trochę
podchmielona.
- Dajesz lekcje? - spytała. Sara zamrugała powiekami.
- Jakie lekcje?
- Odbijania facetów dziewczynom. Mam cię na oku!
- Czuję się zaszczycona,
- Sprytna jesteś. Ale nie wyświadczysz mu w ten sposób
przysługi! Nie dostanie żadnej pracy w Glasgow, gdy odejdzie
z Allanbank. Już mój ojciec się o to postara. Zawsze robi to, o
co go proszę.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz - odparła Sara.
- Myślałam, że przeniósł się do Allanbank, bo trochę się
posprzeczaliśmy, ale przecież to chodziło o ciebie, no nie?
Poszedł tam z powodu ciebie. Nie zaprzeczaj!
- Jesteś pijana - stwierdziła Sara zgodnie z prawdą.
- Nie na tyle, żeby nie widzieć, co się koło mnie dzieje i
czym to pachnie! To tyle! - Najwyrazniej usatysfakcjonowana
przedstawieniem swoich racji, Dulcie odwróciła się i na
chwiejnych nogach ruszyła przez tłum.
Po paru minutach Sara zobaczyła, jak ojciec prowadzi ją
do samochodu. Był wściekły. Pewnie zdenerwował się, że się
upiła i przynosi mu wstyd. Myśli Sary krążyły wciąż wokół
tego, co powiedziała córka profesora. Skąd przyszło jej do
głowy, że Rory przeniósł się do szpitala Allanbank ze względu
na mnie? Przecież nie wiedział, że tam jestem. Dulcie chyba
coś się pomyliło. Lepiej zapomnieć o jej głupim gadaniu.
Nie było to jednak łatwe, ponieważ zauważyła, że w całej
tej historii powtarzał się pewien schemat: Rory po kolei
pozbywał się wszystkich swoich kobiet. Dulcie, Moira, Sara...
może kogoś jeszcze. A wszystko dla tej przeklętej Chloe.
Wkrótce potem szczęśliwa młoda para wyruszyła w
morską podróż na Hebrydy, goście zaś, którzy jeszcze
pozostali, głównie starzy przyjaciele Carry i Robina,
postanowili zakończyć dzień w swoim ulubionym pubie
nieopodal uniwersytetu. Upewniwszy się, że Rory'ego nie ma
wśród nich, Sara również się tam wybrała, chcąc zachować
pozory, że dobrze się bawi.
Cały czas jednak myślami błądziła gdzieś daleko.
Odetchnęła w ulgą, gdy wreszcie zamknięto pub i znalazła się
w swoim samochodzie.
Przyjaciele byli zdziwieni, że jest taka cicha i zamyślona.
Znali inną Sarę, rozmowną i beztroską. Próbowali dociec
przyczyn jej chandry, ale bezskutecznie. Fiona, która chyba
domyślała się prawdy, okazała się dyskretna.
Sara zgłosiła się do odprawy, a potem poszła do
poczekalni, gdzie zdjęła płaszcz przeciwdeszczowy i usiadła
na krześle. Padało niemal przez cały czas, jaki spędziła w
Surrey z matką i rodziną siostry; w Glasgow w tym czasie
panowały upały.
Znowu przypomniała sobie rozmowę sprzed dwóch dni w
sprawie nowej pracy. Nadal nie mogła podjąć ostatecznej
decyzji. Pod względem zawodowym była to dla niej wielka
szansa, ale sprawy osobiste... Dorośnij wreszcie, Saro,
upomniała się w duchu. Nawet jeśli on tam się zjawi, nie
zostanie długo.
Zerknęła na tablicę lotów. Nadal nie podano informacji o
samolocie, na który czekała, i była niemal pewna, że spózniła
się przez korek na autostradzie.
Jednakże piętnaście minut pózniej ogłoszono, że samolot
ma opóznienie z powodu usterek technicznych i zostanie
podstawiony inny. Nie chcąc słuchać narzekań pasażerów,
Sara poszła do automatu po kawę. Wróciwszy, zauważyła, że
jej miejsce jest zajęte. Siedziała na nim Chloe!
Cofnęła się tak gwałtownie, że ochlapała sobie kawą buty.
Coś podobnego! Wiedziała, że Chloe wciąż lata do Londynu,
nigdy jednak nie przypuszczała, że znajdą się kiedyś w tym
samym samolocie. Myśl o tym była dla Sary koszmarem.
Postanowiła więc trzymać się z dala od Chloe i na razie
przycupnęła w najdalszym kącie poczekalni.
Gdy zapowiedziano wreszcie lot i pasażerowie zaczęli
zajmować miejsca, Sarze udało się wejść na pokład na samym
końcu. Mimowolnie pomogła jej w tym Chloe. Była wytrawną
podróżniczką i nie spieszyła się jak nowicjusze. Sara też
wyczekiwała; powoli zebrała bagaże i przełożyła przez ramię
płaszcz...
Jednakże gdy samolot wylądował, Sarę opuściło szczęście
i wpadła na Chloe podczas odbierania bagażu.
- Co za miła niespodzianka! - zawołała Chloe. - Pewnie
już wiesz, że wtedy wzięłam cię za kogoś innego?
Kogoś innego? A więc jest jeszcze jakaś kobieta? Czy
Rory naprawdę nie przesadza?
- Nie, nic o tym nie wiem - odparła słabym głosem.
- Rory ci nie wyjaśnił? Naprawdę? Czyżby był aż tak
roztrzepany? Wzięłam cię wtedy za Moirę, no, jak jej tam...
- Stirling - rzekła Sara odruchowo.
- No właśnie. Kiedy powiedziałaś, że studiowałaś z
Rorym, doszłam do wniosku, że jesteś tą Moirą, której on
chciał się pozbyć. Dlatego tak się zachowałam. Próbowałam
mu pomóc. Chyba pomyślałaś, że jestem okropnie
nieuprzejma. Cóż, nie wiedziałam jeszcze o tobie. Wybaczysz
mi?
- Tak, oczywiście. Nic takiego się nie stało...
- Bardzo się cieszę. Szkoda, że nie spotkałyśmy się na
Heathrow. Mogłybyśmy trochę poplotkować o moim
nieznośnym kuzynie. Masz czym dojechać do domu, Saro?
- Tak, zostawiłam tu samochód.
- To dobrze. Chociaż jestem pewna, że Dougal nie miałby
nic przeciwko temu, żeby... O, właśnie przyszedł. Jak zwykle
się spieszy. Do zobaczenia! - Chloe odeszła, a Sara poczuła
się tak, jakby nagle porwała ją trąba powietrzna.
Co teraz ma z tym wszystkim zrobić?
- Czy to pani bagaż? Już drugi raz widzę go na taśmie -
powiedział uprzejmie funkcjonariusz, zdejmując jednocześnie
jej walizkę.
- Tak, dziękuję. Zamyśliłam się.
- Nic nie szkodzi - odparł mężczyzna pogodnie i odszedł.
Sara powlokła się w stronę wyjścia, pogrążona w zadumie.
Zachowanie Chloe wzburzyło ją. Na jej miejscu po prostu
skinęłabym głową, powiedziała dzień dobry i poszła w swoją
stronę. Gdybym sama wróciła do domu i zastała tam obcą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]