[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kierunku.
Zlub...?
Za mąż wychodzi Alice, nasza pielęgniarka kardiologiczna. Dostałem
zaproszenie. Powiedział to takim samym tonem, jakby chciał dać jej do
zrozumienia że ktoś przyłożył mu pistolet do skroni.
Zachichotała z radości, bo jego dłonie rozpoczęły rozkoszną wędrówkę po jej
ciele. Czuła się zaspokojona ale chyba nie na sto procent... Czuła, że chce
więcej.
Więc muszę pójść. Będziesz mi towarzyszyć?
A będzie tango?
Nie zdziwiłbym się odparł nadal zbolałym to nem.
Fantastycznie. Zamilkła na kilka minut, bo jego palce robiły z nią coś, co
kompletnie ją rozpraszało. Chyba zaraz eksploduję, pomyślała.
Pójdziesz ze mną na ten ślub?
Zaraz... nie mogę pozbierać myśli...
Też mam z tym problem.
Sam, nie oszukuj. Odetchnęła głęboko kilka razy, żeby dojść do siebie.
Jak pokażemy się tam razem, to cały szpital...
Zahuczy od plotek. Nie wiesz, że począwszy od neurologa do całej
administracji wszyscy już wiedzą, że w tej chwili jesteśmy w łóżku. Zciany w
tym szpitalu mają bardzo długie uszy. I kochają plotkować. Z szelmowskim
uśmiechem nakrył ją swoim ciałem. Przejmujesz się, co powiedzą?
Coś ty wyszeptała. Przejmę się, i to bardzo, jeśli natychmiast nie
zaczniesz się ze mną kochać. Och...
Zamilkła. Przestała też myśleć, bo teraz był tylko ten mężczyzna, centrum jej
wszechświata. Zoe Payne przestała przejmować się czymkolwiek.
Szybko poszło.
Na chwilę wyszedł z Bonnie na dwór, zostawiając Zoe pod prysznicem.
Bardzo chciał jej towarzyszyć, ale był to poniedziałkowy poranek, więc ona szła
na dyżur, a na niego czekali pacjenci, obchód oraz przygotowanie Rega do
operacji...
Kiedy będzie mógł wziąć urlop, żeby kochać się z Zoe przez dwa tygodnie
bez przerwy?
Cześć! usłyszał, znosząc Bonnie na trawnik przed budynkiem.
Bonnie pozwolono już chodzić, ale nie po schodach. Callie wracała z plaży.
Coś powiedziałam.
Fakt... ale on był zamyślony. Musiał się skupić. Szybko poszło.
Bonnie szybko wraca do zdrowia? zaryzykował.
Nie udawaj, spryciarzu. Dobrze wiesz, o co mi chodzi. O naszą Zoe.
Kiedy Zoe stała się naszą Zoe?
Gdy stawiał Bonnie na trawie, Callie przyglądała mu się z zainteresowaniem,
ale i z odrobiną sceptycyzmu. Przemawia przez nią opiekuńczość?
Nie uwodzę twojej najlepszej pielęgniarki mruknął.
Nie radzę.
Najpierw ostrzegłaś Cade'a, a teraz mnie?
W rzeczy samej.
Nie uwodzę jej.
Naprawdę? Callie szeroko otworzyła oczy.
Naprawdę.
Milczeli przez chwilę, aż Callie do niego podeszła i go przytuliła.
Sam, jestem pod wrażeniem, ale... Zawahała się To bardzo szybko.
Byłem z Emily osiem lat i nie zagrało. Może należy szybko.
Bonnie z zapałem obwąchiwała trawę, szukając odpowiedniego miejsca.
Normalnie Callie ograniczała się do niewinnego cześć , po czym szła dalej,
ale tym razem przystanęła.
Oboje przypatrywali się Bonnie, a w powietrzu wisiały niedomówienia.
Jak ci się układa z Cadeem? zaryzykował, a Callie natychmiast się
nastroszyła.
O co ci chodzi?
Podobno między wami iskrzy.
Cade jest niemożliwy.
To bardzo dobry specjalista.
Ale nieznośny. Westchnęła. Jak wiesz, Alice zaprosiła go na ślub. Jeżeli
idziesz ze swoją Zoe...
Jego Zoe. Dwa tygodnie wcześniej, usłyszawszy coś takiego, uciekłby gdzie
pieprz rośnie. Ale teraz pomyślał, że Zoe stoi naga pod prysznicem, a on tutaj...
Przyjdziesz z nią?
Hm... tak.
Kiedyś to my byliśmy dyżurną parą westchnęła. Teraz jesteś ty i Zoe
oraz ja i...
Cade. Będziecie iskrzyć przez całą uroczystość?
Ja będę grzeczna, ale on jest nie do zniesienia. Na szczęście tobie już to
przeszło. Bonnie zrobiła, co trzeba, i przykuśtykała do nich. Zimny
samotnik. Koszmar. Ale dzięki naszej Zoe dołączyłeś do świata normalnych
ludzi. Gratuluję wam w imieniu całego szpitala. Jesteśmy zachwyceni.
Gdy zszedł tego popołudnia na plażę, ujrzał Zoe i Luke a. Budowali
największy na świecie zamek z piasku.
Dlaczego nie zabrała chłopca na plażę blisko szpitala? Aha, bo ta plaża jest
bliżej domu jego babci. Może też pomyślała, że on, Sam, przyjdzie tu popływać.
Luke powitał go entuzjastycznie.
Sam rzucił deskę na piasek, by złapać chłopca na ręce i zakręcić z nim
młynka. Luke piszczał z radości, a chwilę potem powiedział, że on też chce
pływać na desce.
Gdzie Bonnie? zapytała Zoe, otrzepując szorty z piasku.
W jeepie odparł, podziwiając jej zapiaszczone nogi.
Przyprowadz ją. Popilnuję jej, jak będziesz uczył Luke'a pływać.
Nie zamierzał uczyć Luke'a. Trzy tygodnie wcześniej nikogo nie zamierzał
uczyć. Ale w oczach Zoe i Luke'a wyczytał tyle nadziei, że jego mur skruszał o
kilka kolejnych cegieł. Jaki mur? pomyślał smętnie. Już go nie ma.
A ty nie chcesz popływać? zapytał, ale ona pokręciła głową.
Cały dzień spędziłam na oddziale. Mieliśmy jeden kryzys za drugim. Jestem
zmęczona. Chętnie poleżę z Bonnie na piasku, przyglądając się, jak moi... jak
mężczyzni popisują się na deskach.
Uśmiechnął się, ale jednocześnie zaniepokoił. Zoe wygląda na bardzo
zmęczoną.
To nie za dużo dla ciebie?
Nie.
Zoe, musisz pracować w pełnym wymiarze godzin? Jeżeli to cię męczy,
mogłabyś brać połowę dyżurów.
Zorientował się, że popełnił błąd.
Mam za sobą ciężki dyżur odparła, cedząc słowa. Dzisiaj wszystkie
pielęgniarki z naszego oddziału są skonane.
' Ale...
Nie ma żadnego ale .
Zoe, to naturalne, że ktoś...
Się martwi? rzuciła coraz bardziej zirytowana.
Nie, to nie jest naturalne. Wystarczy jeden męczący dzień, żebyś zaczął się
zastanawiać, czy powinnam pracować na cały etat. Odetchnęła głęboko. Z
powodu przeszczepu, tak? Sam, nie rób tego.
Nie zamierzałem.
Ale gdybyś nie wiedział...
Tak, Zoe ma rację, pomyślał. Szpital w Gold Coast świadczy usługi
medyczne ogromnej liczbie ludzi, więc bywa, że personel pada z nóg. Oswoił
się z widokiem przemęczonych kolegów. Ale Zoe to co innego.
Z powodu przeszczepu?
Czy po przeszczepie Ryan dalej będzie chorował?
wyszeptał Luke.
Jasne. Zoe spiorunowała Sama wzrokiem, jakby dopuścił się morderstwa.
Tak jak ty. Przeziębiasz się, wbijasz sobie drzazgę w palec, jesteś obolały po
meczu w piłkę. Ryan też będzie to przeżywał. Teraz wszyscy się o niego boją.
Do przeszczepu. I przez jakiś czas po operacji, ale potem będzie całkiem
zdrowy.
Jak ty, ja i wszyscy inni. Nie będzie wymagał specjalnej troski ani nie będzie
musiał rezygnować z pracy, bo któregoś dnia się zmęczy. To bzdura. Idzcie,
chłopcy, na deskę. I bawcie się dobrze, a my z Bonnie utniemy sobie drzemkę,
bo tak się nam podoba. Nie dlatego że musimy, bo jesteśmy chore. Spadaj, Sam,
i więcej mi tego nie rób!
Leżała na rozgrzanym piasku i obserwowała, jak Sam uczy ośmiolatka
surfować. Luke uczył się szybciej niż ona. Wkrótce stanął niepewnie na desce i
z okrzykiem triumfu dopłynął do brzegu.
W pewnym sensie chciałaby być z nimi, ale z drugiej strony przyjemnie było
leżeć na piasku, obejmować Bonnie i oddawać się marzeniom. Marzyła od
pierwszego dnia, kiedy poznała Sama.
Ale teraz na te marzenia padł cień.
Zoe, musisz pracować w pełnym wymiarze godzin? To pytanie cofnęło ją
prosto do Adelaide, do Deana.
Zoe, daj, wezmę to; Zoe, to jest dla ciebie za zimne; Zoe, powinnaś już spać;
Zoe, ta praca jest dla ciebie za ciężka. Zoe, pamiętaj, musisz się oszczędzać.
Ale nawet nie pozwalano jej się oszczędzać. Robił to za nią Dean. Jeżeli Sam
zacznie na tę sama modłę...
Nie, on się do tego nie posunie.
A mógłby. Ton, jakim to powiedział...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]