[ Pobierz całość w formacie PDF ]
leicÄ… na miejscu zdarzenia, kiedy to w maju czterdziestego trzeciego w otoczonej
murem dzielnicy przy użyciu artylerii i miotaczy płomieni zlikwidowano przeszło
pięćdziesiąt tysięcy %7łydów. Po tym getto warszawskie zniknęło niemal bez śladu.
Z ramienia kompanii propagandowej Wehrmachtu odkomenderowano go jako
fotoreportera: tylko na czas akcji oczyszczającej. Poza tym czy mówiąc ściślej: w
chwilach wolnych od obowiązkowych zajęć wklejał swoje zdjęcia do owego
czarnego, oprawnego w groszkowaną skórę albumu, który w trzech egzemplarzach
trafiÅ‚ do rÄ…k reichsführera SS Himmlera, dowódcy SS i policji w Krakowie Krügera
oraz dowódcy w Warszawie brigadeführera SS Jürgena Stroopa. Jako
sprawozdanie Stroopa został pózniej przedłożony Trybunałowi Wojskowemu w
Norymberdze.
Pstryknąłem ze sześćset zdjęć mówił ale tylko pięćdziesiąt cztery wybrane
znalazły się w albumie. Wszystkie czyściutko naklejone na gładki brystol. Właściwie
kontemplacyjna praca, coś dla drobiazgowców. Ale pisane ręką tytuły fotografii tylko
częściowo pochodzą ode mnie. Tu mieszał mi się adiutant Stroopa Kaleske. I
wypisane gotykiem motto na wstępie: Nie ma już żydowskiej dzielnicy
mieszkaniowej w Warszawie! było pomysłem Stroopa. Z początku chodziło przecież
tylko o opróżnienie getta, jakoby ze względu na niebezpieczeństwo epidemii.
Wykaligrafowałem więc pod zdjęciami: Fora ze dwora! Ale potem nasi natknęli się
na opór: kiepsko uzbrojone chłopaki, lecz i kobiety, w tym niektóre z osławionego
ruchu Hechaluc. Z naszej strony do akcji weszły oddziały Waffen-SS i pluton
saperów z miotaczami płomieni, a także ludzie z Trawnik, to byli Aotysze, Litwini i
Polacy, z ochotniczego zaciągu. Jasne, myśmy także mieli straty. Ale ja ich na
fotografiach nie uchwyciłem. W ogóle w obiektywie znalazło się bardzo niewielu
zabitych. Przeważają zdjęcia grupowe. Znana pózniej wszystkim fotografia nosiła
tytuł: Siłą wyciągnięci z bunkrów . Inna, tak samo sławna: Na Umschlagplatz . Bo
oni wszyscy szli na rampę przeładunkową. A stamtąd szły transporty do Treblinki.
Wtedy pierwszy raz usłyszałem tę nazwę. Wyprawiono w drogę jakieś sto
pięćdziesiąt tysięcy. Ale są także fotografie bez opisu, ponieważ mówią same za
siebie. Jedna jest zabawna, nasi rozmawiają na niej całkiem przyjaznie z grupą
rabinów. Ale największy rozgłos zdobyło po wojnie zdjęcie ukazujące kobiety i dzieci
z rękami uniesionymi do góry. Z prawej i w głębi kilku naszych z bronią gotową do
strzału. A na pierwszym planie sympatyczny żydowski łobuziak w przekrzywionej
cyklistówce i podkolanówkach. Na pewno znacie to zdjęcie. Było przedrukowywane
tysiące razy. W kraju i za granicą. Nawet na okładce książki. W dalszym ciągu robią z
niego istny przedmiot kultu. Naturalnie ani razu nie podajÄ…c nazwiska
fotoreportera& Nie mam z tego ani feniga& Ani złamanego grosza& Za prawa
autorskie& Kiedyś to sobie obliczyłem& Bo gdybym od przedruku dostawał po pięć-
dziesiąt mareczek, to za to jedno jedyne zdjęcie na moim koncie byłoby& Nie, nie
oddałem żadnego strzału& Przy tym zawsze na pierwszej linii. Sami wiecie, jak to
było. Tylko te fotografie& I naturalnie pisane ręką tytuły zdjęć& Całkiem po
staroświecku gotykiem& To bardzo ważne dokumenty, jak dzisiaj wiadomo&
Długo jeszcze tak paplał. Nikt już nie słuchał. Na dworze pogoda wreszcie się
poprawiła. Wszyscy zapragnęli odetchnąć świeżym powietrzem. Toteż grupowo i w
pojedynkę zaryzykowaliśmy spacerek pod wciąż jeszcze silny wiatr. Wydeptanymi
ścieżkami przez wydmy. Obiecałem mojemu synkowi, że przywiozę parę muszli.
Jakieś tam znalazłem.
Ludzie z Trawnik (Trawnikimänner) formacja ochotnicza powoÅ‚ana przez
hitlerowców do wspierania pacyfikacyjnych i eksterminacyjnych działań SS i
niemieckiej policji. Jej czÅ‚onków wedÅ‚ug Encyklopedii Holocaustu (Enzyklopädie des
Holocaust, Argon Verlag, Berlin 1993) rekrutowano spomiędzy Litwinów, Aotyszy i
Ukraińców (często jeńców radzieckich). Nie było wśród nich Polaków. (Przyp. tłum.)
1944
Kiedyś musiało dojść do skandalu. Nie znaczy to, że awantura wisiała w powietrzu,
ale spotkania tego rodzaju mają w sobie coś takiego. Kiedy można było opowiadać
już tylko o wycofywaniu się Padł Kijów, Lwów, Ruscy pod Warszawą& kiedy
załamał się front wokół Nettuno, Rzym padł bez walki, a inwazja wystawiła na
pośmiewisko niezdobyty Wał Atlantycki, kiedy w kraju rozwalano bombardowaniami
jedno miasto po drugim, nie było już nic do żarcia i w najlepszym razie tylko plakaty
z węglokradem i wrogiem, który podsłuchuje, mogły skłonić do jakiegoś żarciku,
kiedy nawet nasza gromadka weteranów po tym wszystkim czuła się znośnie tylko
sypiąc dowcipami o wytrwaniu, ktoś jeden z owych dekowników z kompanii
propagandy, którzy wtedy nigdy nie powąchali prochu i pozując na ogiery potrafili
tylko rżeć zza biurka, a pózniej zmieniwszy lekko stylistykę fabrykowali bestsellery
wyciągnął z rupieciarni drażniące słowo wunderwaffe .
Odpowiedzią był ryk. Wielki szef czołowego magazynu ilustrowanego zawołał:
Niech pan się nie ośmiesza! Rozległo się nawet kilka gwizdów. Ale ów tymczasem
już leciwy pan nie dawał za wygraną. Uśmiechnąwszy się prowokacyjnie
zapowiedział, że mit Hitlera ma przed sobą przyszłość. Przywołując oprawcę
Sasów Karola, naturalnie wielkiego Fryderyka i oczywiście drapieżnika Napoleona
wnosił przyszły pomnik zasadzie wodzostwa . Nie skreślił ani słowa z owego
artykułu o cudownej broni, który latem czterdziestego czwartego ukazał się w
Völkischer Beobachter , zrobiÅ‚ furorÄ™ i to jasne umocniÅ‚ wolÄ™ wytrwania.
Stał teraz, mając za plecami płonący kominek, wyprężył się: Kto patrząc
dalekowzrocznie wskazał drogę Europie? Kto do końca, ratując Europę, opierał się
bolszewickiej nawale? Kto wprowadzając bronie dalekiego zasięgu zrobił pierwszy
przełomowy krok w rozwoju systemów przenoszenia głowic atomowych? Tylko on.
Tylko z nim wiąże się wielkość, która w historii zajmie trwałe miejsce. A co sję tyczy
mojego artykuÅ‚u w Völkischer Beobachter , to zapytujÄ™ wszystkich tu obecnych:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]