[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wymieniła znaczące spojrzenia z matką. Mary powiedziała po chwili:
- Rozumiem, że zdjęcia w plenerach podnoszą artystyczne walory naszego
czasopisma, ale ostatnio takie wyjazdy wyczerpują babcię. Teraz już zle znosi
pracę pod presją czasu.
- Wiem - odparła Corey - ale wciąż się upiera, żeby we wszystkim uczestniczyć.
42
Chwilę pózniej spokojniej rozejrzała się po ogrodzie. Na świeżo powstałym
gazonie właśnie sadzono pnące róże, a pod wielkim białym namiotem, ustawionym
w pobliżu wody, rozkładano stoły bankietowe. Corey uśmiechnęła się na widok tej
transformacji.
- Będzie wspaniale - uznała.
- Wytłumacz to matce panny młodej, zanim nas wszystkich doprowadzi do szału.
Biedny Spence. Jeżeli nie zadusi Angeli własnymi rękami, uznam to za istny cud.
Ta kobieta albo się zamartwia, albo jęczy, i cały czas napada na Spencera niczym
nadpobudliwy terier. To ona uparła się, by ślub i wesele Joy urządzić właśnie w
tym domu, i to ona chciała, żebyśmy akurat my wszystko zorganizowały, a
tymczasem - jak słusznie przewidziała Diana - rachunki płaci Spence. I mimo to
nigdy nie narzeka, Angeli natomiast nie zamykają się usta.
- Właściwie nie rozumiem, czemu za to płaci, skoro mąż Angeli jest podobno
niemieckim arystokratą, skoligaconym z połową ludzi opisanych w europejskim
herbarzu.
Mary schyliła się, by ponieść długi pas bibułki leżący na trawniku.
- Z tego, co powiedziała mi Joy - a to prawdziwa gaduła - wywnioskowałam, że
pan Reichardt może się poszczycić imponującym drzewem genealogicznym i
niczym poza tym. Nie należy do majętnych. A w każdym razie daleko mu do
pieniędzy, którymi dysponuje Spence. Ale nie należy zapominać, że Angela i Joy
to jedyna rodzina Spencera. Jego ojciec ożenił się ponownie, gdy Spence był
niemal w powijakach i nigdy się nim nie interesował, matkę zaś - póki jeszcze żyła
- zbyt pochłaniały własne rozrywki, by zawracała sobie głowę synem. I żeby oddać
sprawiedliwość panu Rei-chardtowi, trzeba przyznać, że Joy nie jest jego
dzieckiem, tylko córką drugiego męża Angeli. A może trzeciego? W każdym razie,
jeśli wierzyć słowom tej dziewczyny, Spence płaci za wszystko, bo Angela uparła
się, żeby jej córka wyszła za mąż w stylu stosownym dla pasierbicy europejskiego
arystokraty.
Corey zaśmiała się pod nosem na myśl o problemach bogaczy uwikłanych w
wielokrotne związki małżeńskie.
- A j aki j est pan młody?
- Richard? Nie mam pojęcia. Jeszcze się tu nie zjawił, a narzeczona mówi o nim
niewiele. Zresztą Joy większość czasu spędza z synem właściciela firmy
cateringowej - chłopakiem imieniem Will. Z tego, co wiem, znają się od wielu lat i
najwyrazniej doskonale się bawią w swoim towarzystwie. A tak a propos - czy już
spotkałaś się ze Spence'em?
43
Corey pokręciła przecząco głowa, po czym odgarnęła włosy z twarzy.
- Ale zapewne wcześniej czy pózniej wpadniemy na siebie. Tymczasem Mary
skinęła głową w stronę trójki nadchodzących
osób.
- Oto i państwo Reichardtowie wraz z Joy. Kolacja będzie o ósmej. Proponuję,
żebyś się z nimi przywitała, a potem szybko wymówiła się koniecznością
rozpakowania walizek. Te dwie godziny przed kolacją to ostatnie chwile ciszy i
spokoju, jakie dane ci będzie przeżyć w tym domu wariatów.
- Doskonały pomysł. I muszę jeszcze odbyć kilka rozmów telefonicznych.
- A gdy już o kolacji mowa: ja i babcia nie jemy w jadalni, wraz z rodziną, tylko w
pokoju za kuchnią.
Corey przeszył lodowaty dreszcz gniewu.
- Czy chcesz przez to powiedzieć, że Spencer traktuje nas jak służbę?
- Nie, nie. W żadnym razie! - zawołała Mary ze śmiechem. - To my wolimy jadać
osobno. Wierz mi, to zdecydowanie przyjemniejsze niż wysłuchiwanie opowieści
państwa Reichardtów i dwóch zaprzyjaznionych z nimi par. Joy też zazwyczaj do
nas zagląda - nasza atmosfera o wiele bardziej jej odpowiada.
Mary przyrównała Angelę do teriera, ale po spotkaniu z całą trój -ką Corey uznała
to za nietrafną analogię. Z krótko obciętymi, niemal białymi włosami i ciemnymi
oczami siostra Spence'a była równie egzotycznie elegancka - i tak samo napięta -
jak rosyjski chart. Jej mąż, Peter, swoją arystokratyczną wyniosłością przywodził
na myśl dobermana. Natomiast Joy... opadające na twarz brązowe loki i łagodne
oczy upodobniały ją do uroczego cocker-spaniela. Gdy tylko stało się zadość
wymogom dobrego wychowania, chart i doberman porwały biedną Mary, by
pokazać jej, co im się nie spodobało w wystroju salonu, i w ten sposób Corey
została sam na sam z Joy.
- Zaprowadzę cię do twojego pokoju - zaproponowała się osiem-nastolatka, gdy
Corey ruszyła w stronę domu.
- Na pewno masz coś lepszego do roboty. Zapytam o drogę kamerdynera.
- Ależ skąd! - odrzekła Joy, podążając w podskokach za Corey. -Już nie mogłam
się doczekać, żeby cię poznać. Masz taką przemiłą rodzinę.
- Dziękuję - powiedziała Corey, zdumiona, że ta prostolinijna
44
dziewczyna jest o wiele bardziej zainteresowana jej osobą niż zbliżającym się
ślubem.
Od strony ogrodu wzdłuż obu skrzydeł domu znajdował się pokryty kamiennymi
płytami taras, z którego rozciągał się wspaniały widok na zatokę. Corey skierowała
się do tylnego wejścia, ale Joy poprowadziła ją w prawo.
- Tędy będzie szybciej - wyjaśniła. - Przejdziemy przez gabinet wujka Spence'a i...
Corey gwałtownie przystanęła, zamierzając wyjaśnić dziewczynie, że w żadnym
razie nie skorzysta z tego skrótu, było już jednak za pózno. Spencer Addison
właśnie wyszedł na taras i skierował się ku schodom prowadzącym na boczny
trawnik. Nawet gdyby Corey nie dostrzegła jego twarzy, natychmiast rozpoznałaby
go po energicznych, długich krokach.
Zauważył ją i od razu ruszył w ich stronę z radosnym uśmiechem. Wsunął ręce do
kieszeni i czekał, aż wraz z Joy podejdą bliżej. Kiedyś na widok tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]