[ Pobierz całość w formacie PDF ]

argumentem są wszak obydwie wojny  domowa oraz z nieprzyjacielem zewnętrznym,
rozpoczęta dobrowolnie i najniepotrzebniej w świecie. Przyda się również rzut oka na
dzieje administracji. Najpierw skrajne osłabienie centralnej władzy wykonawczej, zasada
76
obieralności wszystkich ogniw prowincjonalnych, wynikły stąd nieopisany chaos, potem
nagły zwrot o sto osiemdziesiąt stopni : pełny autokratyzm Komitetu Ocalenia
Publicznego w Paryżu, departamenty poddane absolutyzmowi delegowanych z centrali
komisarzy, wyposażonych w prawa życia i śmierci. Jednym z nich był wysłany do Nantes
Carrier. Wiadomo już, jakimi sposobami rządził. Wielu jego kolegów podobnie zasłużyło
się ludzkości.
Doraznie zwalczając rezultaty jednego absurdu, rządy Terroru zdecydowanie
wkraczały w inny, jeszcze grozniejszy.
Wiosna 1794 roku była promienna dla Republiki. Rewolta wszędzie zgnieciona,
najbardziej nieprzejednani Wandejczycy i Bretończycy zapędzeni do lasów lub między
bagna, możliwości ich ograniczone do mało groznych akcji partyzanckich.
Nieprzyjaciel zewnętrzny pokonany, odepchnięty. Armia spełniła swoje zadanie,
została też wynagrodzona w sposób obiecujący.
Politycznie podejrzanym stał się Aazarz Carnot, genialny matematyk, królewski
jeszcze oficer saperów, człowiek najbardziej zasłużony dla zwycięstwa, jego prawdziwy
organizator. Dostał się do więzienia Franciszek Kellermann, ongi komendant wojskowy
Alzacji z ramienia monarchy, tryumfator spod Valmy, zdobywca Lyonu. Trafił za kraty
Aazarz Hoche, pogromca Austriaków i Prusaków, osobnik typu zbliżonego do Marceau.
Równie młody, waleczny, zdolny i humanitarny, lecz w odróżnieniu od tamtego
dziedzicznego inteligenta  niepodrabiany syn ludu. Ojciec generała Hoche był w
Wersalu stajennym. Ukrywać się musiał generał Wilhelm Brune, zajadły rewolucjonista,
w przyszłości marszałek Napoleona. Los tych wysokich dowódców podzielił, czyli popadł
w niełaskę i poszedł pod klucz oficer znacznie niższego stopnia, lecz po dzień dzisiejszy
uchodzący za coś w rodzaju sztandaru rewolucji  Rouget de Lisie, autor Marsylianki.
Nadszedł taki czas, że wieści o zwycięstwach republikańskich wojsk francuskich
stały się politycznie niewygodne dla zespołu mężów samowładnie zarządzających
Republiką Francuską. W interesie ich leżało bowiem utrzymywanie i podsycanie mitu
zagrożenia. Nadal obowiązywała teoria, że nie wolno popuścić cugli, bo Francja zginie.
Wróg cofał się tymczasem na wszystkich frontach, nie był obcy myśli o pokoju, na
77
jego tyłach  czyli w Polsce i na Litwie  wybuchło i zdobyło się na ogromny wysiłek
powstanie zbrojne, Prusy i Austria patrzyły w tamtą stronę i sobie nawzajem na ręce,
Rosja zajmowała się przede wszystkim Wilnem i Warszawą. Ciężko doświadczony naród
francuski mógłby w tych warunkach nieco odsapnąć. Rządcy jego mieli jednak własną
wizję przyszłości, odmienną od powszechnie, to znaczy przez zdecydowaną większość,
pożądanej.
 Już wtedy ludzie trzezwi zastanawiali się nad niedocieczoną tajemnicą. Jak to
być może  zapytywali  by pięciu obywateli załatwiało wszystko dla dwudziestu pięciu
milionów?
Przywódcy żądali od narodu posłuchu totalnego. W miarę słabnięcia
rzeczywistego niebezpieczeństwa dekrety stawały się coraz bardziej surowe, wstęp na
szafot coraz łatwiejszy.
Nawet w monarchii dziedzicznej przywódca polityczny to zazwyczaj taki obrotny i
sprytny człowiek, który potrafił w porę wymanewrować konkurentów i wypchnąć się na
czoło. Roli decydującej nie musi wcale grać merytoryczna słuszność programu, gdyż
znacznie potrzebniejsza okazuje się właśnie zręczność, swoista przezorność, połączona
z bezwzględnością. Tak wygląda reguła, którą dzieje Wielkiej Rewolucji potwierdzają w
sposób wyjątkowo wyrazisty.
Danton przegrał, powędrował na gilotynę, Robespierre  niedawny czuły
przyjaciel  zatryumfował. Wcale łatwo sobie wyobrazić odwrotny przebieg wypadków.
Sam na siebie wyostrzył jednak nóż polityk, który w chwili tak gorącej jak jesień 1793
roku odwrócił się plecami od paryskich intryg, skłębionych przy sterze rządowym, zabrał
młodą małżonkę i na długich pięć tygodni uciął sobie weekend w Arcis-sur-Aube, gdzie w
porze raczej nieodpowiedniej stosował się do horacjańskiej recepty :
Beatus ille qui procul negotiis Paterna rura bobus exercet suis...
Zatrudnienia same go odnalazły. Ostrzeżony przez przyjaciół, że jego polityczne
akcje spadają, Danton powrócił do Paryża i rozpoczął wielką ofensywę pod hasłem :
 %7łądam oszczędzania krwi ludzkiej ! Program zahamowania Terroru był na pewno
słuszny, lecz jego autor i szermierz musiał przegrać, bo się poprzednio zachował
78
zupełnie niedorzecznie  na całych pięć tygodni odszedł od gry.
Robespierre stracił władzę i życie wskutek całej serii fałszywych manewrów,
wcale nie okazał się przezorniejszy od Dantona. Najpierw narzucił prawo, pozwalające
bez zgody Izby więzić i skazywać deputowanych, potem  8 thermidora w tejże Izbie
wygłosił niepojętą mowę, równającą się oskarżeniu całej Konwencji. Ponieważ nie
wymienił nikogo, każdy mógł uważać, że do niego właśnie odnoszą się słowa o zdrajcach
i nikczemnikach.  Bagno , tchórzliwa, dotychczas podle uległa większość poczuła się
więc solidarna ze spiskowcami, czyli ze zbrodniarzami, którzy w obawie o szyje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl