[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zaniepokojenie.
 Panie Talbot, co to znaczy?
 Człowieku, czemużeś nie przebrał się na bal?
Zignorował moje pytanie.
 Zmieniłeś kajutę!
 A, o to chodzi. Może się zdarzyć, że wezmiemy na pokład pannę Chumley.
 Edmundzie, przecież to nonsens!
 Charlesie, nie jestem dziś w pełni sił umysłowych. Może odłożymy dyskusję na pózniej?
 Rzeczywiście niezle oberwałeś w głowę, ale kajuta Colleya...
 Nie mogę przecież skazać panny Chumley na spanie na koi, na której ten nieszczęśnik umarł ze wstydu!
Summers pokręcił głową i wcale się nie uśmiechał.
 Ale czy nie rozumiesz...
 Ach, dajże już spokój, człowieku! Czemużeś nie przebrał się na tańce?
Mimo opalenizny widać było, jak oblewa się rumieńcem.
 Nie wybieram się na bal!
 Metodysta!
 Jak już ci kiedyś mówiłem, nie uczyłem się tańczyć, panie Talbot  oznajmił dumnie.  Nie miałem
okazji poznać się z kadrylami, allemandami
i walcami. Zapomniałeś, że mojego stanowiska dochrapałem się zaczynając od służby pod pokładem?
 Przecież żeglarze tańczą!
 Nie tak, jak państwo.
 Nadal cię to gryzie, Charlesie?
 Od czasu do czasu. Ale sam zgłosiłem się do pełnienia wachty podczas balu  jeśli, oczywiście, zerwie
się wiatr.
108
 Los nie byłby chyba aż tak bezlitosny...
 Będę skracał sobie czas, spacerując po mostku
i rozmyślając o naszej nagle odmienionej przyszłości.
 Odmienionej? Dlatego, że zawarto pokój? Nie, szanowny panie. Pilnie uczyłem się historii i wiem, iż nic
się nie zmieni. Historia uczy tylko jednego: że nikt nie uczy się od historii.
 Kto to powiedział?
 Ja. Nie wątpię, iż ktoś powiedział to przede mną, a inni powiedzą to po mnie  z równie nikłym
skutkiem.
 Jesteś cynikiem.
 Kto, ja? Gdybyś tylko wiedział, drogi Charlesie... Jestem podekscytowany i...  słowo  zakochany
zadrżało mi na ustach, lecz resztki rezerwy, jakie zachowały się jeszcze w mym usposobieniu, nie pozwoliły mi
go wypowiedzieć...  w stanie lekkiego zamroczenia, wywołanego częściowo niewielką ilością brandy,
częściowo faktem, że nie spałem chyba od kilku dobrych lat!
 Te uderzenia w głowę...
 Sam je sobie zawdzięczam.
 Na Alcyone mają cyrulika.
 Ani słowa, Charlesie! Na pewno nie pozwoliłby mi iść na bal, a o tym nie chcę nawet myśleć!
Summers pokiwał głową i wyszedł. Z odgłosów, jakie teraz mnie dobiegały zrozumiałem, że zbliża się godzina
 przedstawienia . Otwarłem drzwi mojej nowej komórki i wmieszałem się w tłum dążący teraz korytarzem w
kierunku schodków, skąd mieliśmy oglądać przedstawienie, przygotowane przez załogę. Jak dziwnie było
patrzeć na przechodzące obok mnie panie: pannę Granham w kolorze niebieskim, panią Brocklebank w
zielonym, pannę Zenobię we wszystkich kolorach tęczy! Jednak rozbawienie, w jakie wprawiło mnie to
uroczyste zgromadzenie, w niczym nie dorównywało zdumieniu, jakie ogarnęło
109
nonie, gdy znalezliśmy się na śródokręciu! Po pierwsze zmierzch ustąpił już nocy, nocy ciemniejszej niż zwykle
z powodu wilgotnej mgiełki, która wciąż spowijała oba statki. W tym morzu nocy znajdowała się wyspa, nasza
wyspa, nasz cały świat, obecnie tak przystrojony światłami, że miast stanowić mikroskopijny punkcik wśród
bezkresnych odmętów, urósł do rozmiarów olbrzymiej areny. Marynarze wszędzie porozwieszali latarnie, a że
niektóre z nich miały kolorowe szkiełka, nasze ulice i place były nie tylko jaśniejsze niż w dzień, lecz również
zalane wszystkimi barwami tęczy. Wszędzie wisiały chorągiewki, girlandy, korony i berła z kwiatów, zbyt
wielkich, by uważać, że są prawdziwe. Dodajmy do tego teraz olśniewające stroje pań, blask mundurów oraz
skrzypce, trąbki i bębny orkiestry sir Hen- ry ego, których wesołe dzwięki wydobywały się z jakiejś ukrytej
jaskini, gdzieś na dziobie naszego statku! Damy i oficerowie z Alcyone wyszli właśnie na swój plac i podążali
pochodem ulicą, która przedtem była trapem na nasz, większy plac. U wejścia młody pan Taylor, wystrojony jak
na wesele, pomagał paniom przedostać się bez szwanku, co czynił z przesadną jak na swój niepoważny wiek
atencją! Musiałem w końcu zbliżyć się, by uwolnić od niego pannę Chumley, gdyż robił wszystko, byle
przedłużyć jej przejście po trapie. Z niejaką stanowczością odpędziłem kilku poruczników i, nie bawiąc się w
żadne uprzejmości, usadziłem pannę Chumley po lewej ręce kapitana Andersona, sam zajmując miejsce przy jej
drugim boku. Jeżeli załoga nazywa mnie w żartach  lordem Talbotem , mam chyba prawo choć raz skorzystać z
mojej reputacji! Spodziewam się, że podobna determinacja i powodzenie towarzyszyłyby mi przy abordażu,
gdyby do niego doszło. Po prawej stronie kapitana Andersona zasiadła lady Somerset.
Sir Henry powstał, a wraz z nim całe zgromadzenie na dziobie i na rufie. Orkiestra zagrzmiała jeszcze
donośniej; z wielką powagą wykonano  Boże, chroń króla . Gdy przebrzmiał hymn i wszyscy chcieli na powrót
zająć miejsca, przed front wystąpił jeden z marynarzy i odśpiewał  Panuj, Brytanio ; refren powtarzali wszyscy
z wielkim zapałem i radością. Potem wznoszono wiwaty ku czci naszego króla jegomości, króla Francji, księcia
regenta, imperatora Rosji, a potem już za obecnych, a więc ku czci sir Henry ego i jego małżonki, kapitana
Andersona... i, klnę się na Boga, gdyby sir Henry nie wygłosił paru świetnie dobranych słów podziękowania,
wiwatom nie byłoby końca! Wreszcie jednak dane nam było zasiąść. Rozpoczęło się przedstawienie. Wystąpił
jakiś niski i podstarzały człeczyna, recytując ora- c j ę, spisaną w jego mniemaniu wierszem  przysięgam, że w
życiu nie słyszałem równie koślawych kupletów.
Sir Henry Somersecie, kapitanie Andersonie Pokój już zawarto, morze i ląd nie płonie Więc teraz błagamy
pokornie i panów, i panie, Pozwólcie się nam zbliżyć i złożyć uszanowanie.
Moim pierwszym odruchem było uczucie litości
i wstydu za tego osobnika. Teraz jednak, gdy o tym myślę, muszę przyznać, że cichy, lecz niezaprzeczalnie
pensjonarski chichot panny Chumley nie miał w sobie ani krztyny współczucia. A przecież człowiek ten umiał
czytać i pisać  i samo to już było niezwykłe. Jego łysina błyskała ku nam odbitym światłem latami. Trzymał w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl