[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i to nie Kelly zabiła Douga? Wtedy Sydney na zawsze odwróci się od
niego... Trudno. Musi zaryzykować.
Zatrzymał samochód i podbiegł do budki telefonicznej.
Drżącymi palcami wybrał numer Sydney. Usłyszał jeden sygnał,
potem drugi, a potem jeszcze następny. Dopiero wtedy ktoś podniósł
słuchawkę. Niestety, głos, który usłyszał, nie należał do Sydney.
- Czy mógłbym rozmawiać z Sydney? - zapytał, starając się nie
zdradzać zdenerwowania.
233
ous
l
a
and
c
s
- Niestety, nie może podejść do telefonu - odparła Kelly. - Może
przyjedzie pan do nas, panie Cash?
Miękki południowy akcent przywołał w jego świadomości jakieś
mgliste wspomnienia. Mocniej ścisnął słuchawkę. Naraz oczy zaszły
mu mgłą, a potem zobaczył przed sobą cienie. Kolejna wizja. Za
chwilę znowu przeniesie się w czasie do chwili, gdy popełniono
morderstwo.
Na twarzy Kelly maluje się wściekłość... Powoli podnosi pistolet
i mierzy prosto w niego... Czuje drżenie na całym ciele, kiedy próbuje
nakłonić ją, by odłożyła broń. Ona jednak uśmiecha się i ze spokojem
pociąga za spust... Jego ciało przyjmuje uderzenie kuli. Odruchowo
chwyta się za pierś, z której tryska strumień krwi. Pada drugi strzał...
Próbuje wołać o ratunek, ale bezwładnie osuwa się na podłogę.
Zamyka oczy. Wie już, że umiera...
Drgnął tak gwałtownie, że natychmiast powrócił do
rzeczywistości. Wziął głęboki oddech, po czym mocniej docisnął
słuchawkę do ucha.
- Kelly, jesteś tam?
Cisza.
- Kelly, słyszysz mnie?
Usłyszał trzask odkładanej na widełki słuchawki i ogarnął go
lęk. Teraz wiedział już na pewno.
Błyskawicznie pobiegł do samochodu i ruszył z piskiem opon.
Boże, spraw, żeby jeszcze żyła.
234
ous
l
a
and
c
s
SYDNEY LE%7łAAA NA kanapie. Dawno nie czuła się tak
odprężona.
- To wino było fantastyczne - szepnęła. - Po raz pierwszy od
kilku tygodni mogłabym zasnąć i to na bardzo długo.
Kelly uśmiechnęła się.
- Czeka cię długi sen, zobaczysz - rzuciła znad sterty brudnych
naczyń, które właśnie wkładała do zlewu.
- Zostaw to, ja posprzątam - zaprotestowała słabo Sydney,
próbując się podnieść.
- Nie, nie. Ty leż. Kelly podniosła rękę w uspokajającym
geście. - Musisz odpoczywać.
Sydney opróżniła kieliszek i odstawiła go na stolik.
- Jesteś wspaniałą przyjaciółką, Kel. Nie wiem, jak prze-szłabym
przez ten cały koszmar, gdyby nie ty.
- Dużo ci zawdzięczam - odpowiedziała Kelly. - Niełatwo jest
samotnie wychowywać dziecko.
- Wiem - przyznała Sydney. - Próbowałaś ostatnio skontaktować
się z ojcem Megan? Może by ci jakoś pomógł?
Kelly potrząsnęła głową.
- On nie chce mieć z małą nic wspólnego. Zresztą, dla nas już
nie istnieje.
- Tak mi przykro, Kel.
Rozległ się głośny dzwięk dzwonka do drzwi. Sydney aż
podskoczyła.
- Ja otworzę - zaoferowała się Kelly.
235
ous
l
a
and
c
s
Ale gość nie czekał na zaproszenie. Usłyszały, jak drzwi
otwierają się z impetem i po kilku sekundach do pokoju wpadł Collin.
- Sydney! Musiałem się z tobą zobaczyć. Wszystko w porządku?
- Tak - odpowiedziała słabym głosem. - Jestem tylko trochę
zmęczona. Piłyśmy z Kelly wino. Co ty tu robisz? - spojrzała na niego
zamglonym wzrokiem. - Myślałam, że wyjechałeś do Charleston.
- Nie mogłem. Musimy jeszcze sobie coś wyjaśnić. Sydney
zmrużyła oczy. Nie sądziła, że tyle wypiła, jednak widziała go jak
przez mgłę.
- Dodałaś jej coś do wina? - Collin przeszył Kelly lodowatym
spojrzeniem.
Spokojnie usiadła na kanapie. Wyglądała na obrażoną takim
pytaniem. Sydney próbowała wstać, ale pokój zawirował jej przed
oczyma.
- Co się dzieje, Collin? - zapytała.
Nie odpowiedział. Groznym wzrokiem mierzył jej przyjaciółkę.
- Wiem, co się wydarzyło, Kelly - powiedział.
- Co wiesz? - zawsze szczebiotliwy głos Kelly stał się nagle
oschły i nieprzyjazny.
- Widziałem, jak zastrzeliłaś Douga Greena.
Sydney jęknęła z przerażenia. Natomiast Kelly spokojnie wyjęła
niewielki pistolet i wymierzyła wprost w Collina.
- Jak mogłeś widzieć? Przecież cię tam nie było.
- Dostałem rogówkę Douga, a wraz z nią część jego wspomnień
- wyjaśnił. - I czasami nawiedzają mnie wizje, dotyczące jego śmierci.
236
ous
l
a
and
c
s
- Kel, co ty robisz? - Sydney poruszyła się niespokojnie, lecz
wtedy Kelly skierowała broń na nią.
- Lepiej się nie ruszaj, Syd - rzuciła ostrzegawczo.
- Co? - Sydney nie rozumiała, co się wokół niej dzieje.
- Kelly, po co ci ten pistolet?
- To ona zabiła Douga - odpowiedział za nią Collin.
- Zamknij się! - warknęła Kelly. - Miałeś nie wracać do
Beaufort.
- Nie wiem dokładnie, dlaczego to zrobiła, ale domyślam się, że
chodziło o Megan - ciągnął niewzruszenie. - Jest jego dzieckiem,
prawda?
Kelly potwierdziła skinięciem głowy. Sydney zamarła.
- Tak, ale nie chciał jej uznać. Wyobrażasz to sobie? Jak można
być taką kanalią, żeby wyrzec się własnego dziecka?
- mówiła Kelly podniesionym głosem. - Megan jest taką
cudowną istotką. Nie zasłużyła na takie traktowanie.
Gorycz bijąca z jej słów głęboko poruszyła Sydney. Ale gdy
dotarło do niej, że jej mąż miał dziecko z jej najlepszą przyjaciółką,
poczuła się tak, jakby ktoś zadał jej mocny cios w samo serce.
- I dlatego go zabiłaś - dopowiedział Collin. - Bo nie poczuwał
się do odpowiedzialności za Megan.
- Nie tylko dlatego. - Kelly mierzyła bronią to w Collina, to w
Sydney.
- Powiedz mi więc, dlaczego - odezwała się łagodnie Sydney. -
Myślałam, że mówimy sobie wszystko.
237
ous
l
a
and
c
s
Kąciki ust Kelly opadły w płaczliwym grymasie.
- Kochał mnie. Kochał mnie, dopóki nie spotkał ciebie.
- Doug nie miał pojęcia, co to miłość.
- Ale był mój! To ja miałam do niego prawo! I to ja urodziłam
jego dziecko! - krzyczała. - Poznałam go, kiedy pracowałam u
pewnego okulisty.
- U doktora Darbera - uzupełnił Collin. - To on mnie operował.
- Zgadza się. - Kelly dyszała z wściekłości. - Pracowałam z nim
już kilka lat, kiedy zakochałam się w Dougu. Był inteligentny,
pracowity i zdecydowany na wszystko. Wiedziałam, że pewnego dnia
dojdzie do wielkich pieniędzy.
- Więc mieliście, romans. - Collin chciał, żeby wszystko było
jasne.
- Myślałam, że się ze mną ożeni - ciągnęła Kelly. -Wiedziałam,
że prowadzi jakieś niepewne interesy, ale nie obchodziło mnie to.
Wychowałam się w biedzie i chciałam, żeby już nigdy niczego mi nie
brakowało. Doug miał mi to zapewnić. A potem odkryłam, że Darber
pobiera od bogatych pacjentów o wiele wyższe opłaty po to, żeby
mieć pieniądze na operacje tych, których nie było na nie stać.
Collin zmarszczył brwi. Akurat o tym nie miał pojęcia.
- Więc Doug i ja postanowiliśmy to wykorzystać - mówiła dalej.
- Zaczęliśmy go szantażować, zmuszając, aby podawał pacjentom
nowe lekarstwa, które Doug zamierzał wprowadzić na rynek. Darber
podpisywał nam papier, który mówił, że wszystkie badania kliniczne
238
ous
l
a
and
c
s
przeszły pomyślnie, więc Doug w błyskawicznym czasie otrzymywał
zgodę na ich sprzedaż.
- A potem wprowadzał leki na rynek, robiąc wokół nich dużo
rozgłosu, po czym upłynniał cały towar, zanim ktokolwiek zdążył
wykryć oszustwo - dodał Collin.
- To był bardzo precyzyjny plan - westchnęła Kelly.
- Po co przyszłaś do kliniki w dniu, kiedy Darber usuwał mi
bandaże?
Zaśmiała się gorzko.
- Chciałam zobaczyć, czy twoje oczy wyglądają tak samo jak
Douga. Przekonać się, czy już zawsze będą mnie prześladować.
- Nie rozumiem cię - wtrąciła Sydney, choć czuła się coraz
gorzej. - Dlaczego nie podałaś go do sądu? Na pewno musiałby płacić
alimenty na dziecko.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]