[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szy, od kiedy urodziły się nasze dzieci. Polecieliśmy pionowo w górę, łagodnym i jed-
nostajnie przyspieszonym ruchem. Wiedziałem, że było to okropne marnotrawstwo an-
tymaterii. Człowiek-pilot wzruszyła ramionami i powiedziała, że jest jej mnóstwo. Nie
wiedziała, skąd się bierze: może z ogromnych ładowni  Time Warp .
Jak na kosmolot prom był maleńki, prawie jak szkolny autobus. Wszędzie były okna,
nawet z tyłu, więc mogliśmy obserwować jak Centrus maleje i wtapia się w śnieżną biel.
Przed nami gwiazdolot stał się najjaśniejszą gwiazdą na ciemniejącym niebie. Zanim
znalezliśmy się w ciemnościach kosmosu, było już widać, że to nie gwiazda  z powo-
du lekko wydłużonego kształtu.
Prom obrócił się i zaczął zwalniać, gdy znajdowaliśmy się jakieś tysiąc kilometrów
od statku. Przy około dwóch g hamowania trudno było obrócić głowę, żeby obserwo-
wać rosnący w oczach kadłub. Jednak warto było wyciągać szyję.
 Time Warp był antykiem, ale nie dla mnie! Został zaprojektowany i zbudowa-
ny ponad tysiąc lat po tym, jak ukończyłem szkołę. Ostatni krążownik, w którym wal-
czyłem, był topornym zbiorowiskiem modułów poupychanych w gąszczu wsporni-
ków i kabli.  Time Warp miał prosty i elegancki kształt: dwa cylindry o zaokrąglonych
krawędziach, przyłączone z przodu i z tyłu, z umieszczoną między nimi tarczą osłony,
mającą pochłaniać promieniowanie gamma. Metalowa pokrywa jednego z cylindrów,
gdzie mieścił się napęd antygrawitacyjny, przypominała koronkę.
38
Zadekowaliśmy z niemal niewyczuwalnym podskokiem, a kiedy otworzyły się iryso-
we drzwi śluzy powietrznej, zapiekły mnie oczy i nagle ucieszyłem się z tego, że uprze-
dzili nas, żebyśmy ubrali swetry.
Systemy podtrzymujące życie na statku ustawiono na minimum. W środku unosiła
się woń stęchlizny i było zimno, gdyż temperaturę utrzymywano tylko odrobinę powy-
żej zera  żeby woda nie zamarzła i nie porozsadzała rur.
Ciśnienie atmosferyczne odpowiadało temu, jakie panuje na wysokości trzech ki-
lometrów, więc powietrze było dostatecznie rozrzedzone, żeby wywołać lekkie oszoło-
mienie. Z czasem mieliśmy do tego przywyknąć.
Przytrzymując się uchwytów, niezdarnie dotarliśmy w stanie nieważkości do windy
ozdobionej ładnymi scenami z życia Ziemi i Heaven.
Sterownia już bardziej wyglądała na pomieszczenie będące częścią statku. Znajdo-
wała się w niej długa konsola z czterema obrotowymi fotelami. Kiedy weszliśmy, tablica
kontrolna ożyła, błyskając diodami wskazników w jakiejś inicjującej procedurze i statek
przemówił do nas przyjaznym barytonem.
 Oczekiwałem was. Witajcie.
 Nasz ekspert od upraw chce, aby tu jak najszybciej zrobiło się ciepło  powie-
działa Człowiek.  Czego może oczekiwać?
 Za mniej więcej dwa dni może ruszyć hydroponika. Minie pięć, zanim będzie
można zacząć sadzić coś w ziemi. Oczywiście, w przypadku upraw wodnych wszystko
zależy od gatunku. Za osiem dni woda wszędzie będzie miała temperaturę co najmniej
dziesięciu stopni.
 Jest tutaj szklarnia, którą mógłbyś ogrzać?
 Na sadzonki? Tak. Już jest prawie gotowa.
Teresa spojrzała na Człowieka.
 Może część z nas mogłaby tu zostać i zabrać się do pracy. Byłoby dobrze jak naj-
szybciej ruszyć z hodowlą roślin.
 Chętnie bym pomógł  powiedział Rubi  ale muszę wrócić przed dwudzie-
stym pierwszym.
 Ja również  rzekł Justin.  Kiedy następny lot?
 Dostosujemy się  poinformowała Człowiek.  Za tydzień, dziesięć dni.  Wy-
dała dzwięk przypominający cmoknięcie, dając statkowi znać, że zwraca się do niego.
 Masz dość jedzenia dla trojga ludzi?
 Na kilka lat, jeśli przeżyją na awaryjnych racjach żywnościowych. Mogę też uru-
chomić kuchnię, żeby skorzystali z zamrożonego mięsa. To jednak jest bardzo stare.
Teresa oblizała wargi.
 Zrób to. Zachowajmy awaryjne racje żywnościowe na wszelki wypadek.
39
Nie miałbym nic przeciwko temu, żeby do nich dołączyć, chociaż żaden ze mnie far-
mer. Czułem przyjemny dreszczyk. Jakbym położył gałązki na węgle wygasłego ogniska
i delikatnie dmuchał, chcąc wzniecić płomyk, który znów je ożywi.
Miałem jednak uczniów i ryby, którymi musiałem się zająć. Może kiedy za miesiąc
skończy się szkoła, będę mógł przylecieć tutaj i pomóc przy rozpoczęciu upraw.
Marygay uszczypnęła mnie w tyłek.
 Nawet o tym nie myśl. Masz uczniów.
 Wiem, wiem.
Od jak dawna oboje umiemy czytać w swoich myślach?
Odbyliśmy holograficzną wycieczkę po maszynowni, która nie przypominała nicze-
go, co można by tak nazwać. Rzeczywiście, to cylindryczne pomieszczenie miało ścian-
kę z ażurowego aluminium, dla wygody konserwatorów. Rzecz jasna, nikt nie przeby-
wał w środku, kiedy silnik pracował. Promieniowanie gamma usmażyłoby nieszczęśni-
ka w kilka sekund. Znaczna część załogi maszynowni będzie musiała opanować obsłu-
gę zdalnie sterowanych robotów, na wypadek gdyby trzeba było dokonać niezbędnych
napraw, nie wyłączając silnika. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl