[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jakie między sobą wymieniły, też wiele mówiły. Taran wolałaby nie używać określenia
 nienawiść , raczej pełna podejrzliwości czujność.
Ponownie zwróciła się do starszego z mężczyzn.
- Bardzo nam przykro, że przychodzimy z takimi wiadomościami, ale w rzece za
państwa ogrodem leży w wodzie topielica. Wydaje nam się, że znalezliśmy pańską małżonkę,
kapitanie von Blancke.
Ów rosÅ‚y mężczyzna zrobiÅ‚ siÄ™, jeÅ›li to możliwe, jeszcze bardziej czerwony na twarzy
i Taran całkiem poważnie się przestraszyła, czy mężczyzna nie eksploduje. Młodszy oficer
wielokrotnie otwierał i zamykał usta jak ryba wyrzucona na brzeg. Obie damy z cichymi
okrzykami przerażenia podeszły bliżej. Pokojówka uciekła z głośnym szlochem.
- Moją małżonkę? - ryknął potężny. - Ja moją małżonkę utraciłem wiele lat temu! Ona
z pewnością nie ma z tym nic wspólnego, a poza tym, to mnie należy tytułować
pułkownikiem. To jest kapitan von Blancke - wskazał obojętnym gestem młodszego. - Mój
syn, niestety.
Najwyrazniej nie miał zbyt dobrego mniemania o swoim potomku, co zresztą Taran i
Uriel potrafili zrozumieć.
Ręce i podbródek syna zaczęły drżeć.
- Służba... jej szuka - wyjąkał. - Czczy mógłbym dostać szklaneczkę wina?
Po chwili pokojówka podała mu, o co prosił.
Podziękował jej dziwnym, jakby, kokieteryjnym uśmiechem, który do nastroju chwili
pasował wyjątkowo zle.
Zdaje się, że ten pan nie przepuści żadnej kobiecie, pomyślała Taran. Ale w obecności
ojca wszystko leci mu z rÄ…k.
- Pożegnamy już państwa - oznajmiła. - Możemy się jeszcze podjąć poinformowania
prefekta o naszym odkryciu...
- Nie! - zawołali chórem wszyscy zebrani.
62
Ale świeżo owdowiały kapitan opanował się bardzo szybko.
- Naturalnie, bardzo prosimy! Przecież i tak ktoś musi to zrobić. Gdzie państwo
mieszkajÄ…?
Taran wyjaśniła. Kiedy wspomniała, że jej babkę, księżnę Theresę von Habsburg,
zatrzymały władze i pozostali muszą na nią czekać w ciasnej i niewygodnej gospodzie, twarze
gospodarzy rozbłysły. Księżna? Ale dlaczego pani nie powiedziała tego wcześniej?
Oczywiście, że państwo nie mogą mieszkać w przepełnionej gospodzie. U nas jest dość
miejsca dla gości, prosimy sprowadzić się tutaj! Taran uprzedziła, że orszak księżnej jest
liczny. Nic nie szkodzi, wszyscy siÄ™ pomieszczÄ…, zapraszamy uprzejmie.
Najbardziej nalegał młodszy von Blancke. Nie sprawiał wrażenia załamanego tak
tragiczną śmiercią żony. Obie panie go popierały, pułkownik też mamrotał coś w rodzaju
zaproszenia. Zdaje się, że syn potrzebował wokół siebie ludzi. Jedynie w towarzystwie czuje
siÄ™ dobrze.
Taran wahała się. Atmosfera tego domu nie robiła na niej najlepszego wrażenia.
Spoglądała pytająco na Uriela, on jednak decyzję pozostawił jej.
Nie wiadomo, co sprawiło, że Taran się w końcu zdecydowała. Uprzejmie
podziękowała w imieniu całej swojej rodziny i obiecała, że przeniosą się do domu
pułkownika jeszcze dzisiejszego wieczora.
Niepewnym głosem dodała jeszcze:
- A to dziecko, które widziałam na schodach? Czy to pańska córka, kapitanie?
- Córka? Ach, tak, to Wirginia. Tak, to moja córka. Może powinienem... Dziecko
straciło przecież matkę...
- Tak też uważam - rzekła Taran, próbując ukryć irytację. - Ona teraz pana potrzebuje.
Kapitan ruszył schodami na górę, a obie panie pospieszyły za nim.
Taran i Uriel zamienili jeszcze kilka słów ze starszym von Blancke, po czym opuścili
dom.
Dostali adres domu prefekta i najpierw wstąpili tam. Prefekt obiecał zająć się zmarłą.
W drodze do gospody Uriel westchnÄ…Å‚:
- Dlaczego tak postanowiłaś, Taran? Dlaczego przyjęłaś zaproszenie? Ten dom mi się
nie podoba.
- Mnie też nie. Ale chciałam po prostu sprowadzić tu tatę i Dolga. A poza tym to
dziecko, którym nikt się nie przejmuje...
- Rozumiem.
63
Uśmiechnął się z czułością.
Zawsze jestem bardzo wzruszony twoim dobrym sercem, Taran. Można by sądzić, że
jesteś oschłą, wyzbytą sentymentów dziewczyną, ale wiem, jak jest naprawdę. Masz rację, w
oczach tej biednej malej widziałem strach i błaganie o pomoc. Musimy zbadać, co się za tym
kryje. %7łeby tylko te sprawy nie zatrzymały nas tu zbyt długo.
- Pojedziemy dalej, jak tylko granica zostanie znowu otwarta. A teraz sprowadzimy
tatę i Dolga do tego tajemniczego domu, chciałabym, żeby oni wszystko obejrzeli.
Ale Taran nie mogła zabrać ojca. Okazało się, że również Móri został wezwany przez
władze. Nikt nie wiedział, dlaczego, ale oznaczało to, że z gościny u państwa von Blancke
skorzysta tylko sześcioro młodych. Dali Móriemu adres, zanim się pożegnał.
On zaś długo stal, niepewny, i przyglądał się młodym, zwłaszcza Taran i Urielowi.
- O co chodzi, tato? - zapytała Taran.
Móri westchnął.
- Rzecz jasna bardzo pragnę zobaczyć Tiril, babcię i Erlinga, ale w żaden sposób nie
mogę zrozumieć, dlaczego komendant mnie wzywa. 1 wcale mnie to nie cieszy, Taran. To [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl