[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kosza na brudną bieliznę. Już chciał wyjść, kiedy przypomniał sobie o
tetrowej chuście.
- Cholera - zaklął pod nosem.
Cała operacja trwała około pięciu minut. Ellen czekała potulnie
przed drzwiami.
- Chyba się nie gniewasz, że przyszłam nie zapowiedziana - rzekła,
kiedy ją wpuścił do środka.
- Ależ skąd - zapewnił. - Miałem po prostu trochę roboty.
- Coś brudzącego? - spytała, widząc smugę na jego policzku.
- Ee... a tak. Musiałem wyczyścić kominek.
- Chyba jeszcze za wcześnie na palenie w kominku - zauważyła.
- W zasadzie tak, ale nie lubię odkładać pracy na pózniej. Nigdy nie
odkładaj na dzisiaj, jeśli możesz... to znaczy nie odkładaj na jutro tego, co
możesz zrobić dzisiaj - plątał się bezradnie.
Dziewczyna spojrzała na niego z niepokojem.
- Mam nadzieję, że nic ci nie jest.
Mike zauważył, że w pośpiechu zle zapiął guziki koszuli. Jego
uczesanie też pewnie pozostawiało wiele do życzenia.
- Nie, skądże.
- Gdybyś miał jakieś kłopoty, to zawsze chętnie cię wysłucham -
powiedziała, zaglądając do pokoju. - Lucy pewnie tego nie robiła. Zawsze
była egoistką.
- Lucy? Nie, słuchała mnie. Czasami.
120
R S
- Naprawdę? - Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Mike zmieszał
się.
- Prawdę mówiąc, nie jestem zbyt wylewny. To wcale nie była wina
Lucy. - Nawet nie zauważył, kiedy zaczął bronić byłej żony. - Napijesz się
czegoś? - spytał, chcąc sprowadzić rozmowę na inny temat.
- Może wody mineralnej.
Mike wycofał się w popłochu do kuchni, ale dziewczyna nie
opuszczała go ani na krok. Stała za nim nawet wtedy, kiedy wyjmował
butelkę z wodą z lodówki.
- Rozmawiałam właśnie z Lucy i pomyślałam, że... - zaczęła.
- Rozmawiałaś z Lucy? - przerwał jej. - Wróciła do miasta?
Ellen skinęła głową.
- Ma być jutro na wystawie jednego ze swoich przyjaciół.
Mike chciał powiedzieć, że chętnie się z nią wybierze, lecz nagle
uderzyła go pewna myśl.
- Chętnie bym tam poszedł, ale niestety mam jutro ważne
posiedzenie - oznajmił.
Ellen uśmiechnęła się porozumiewawczo.
- Ja też mam ważne zebranie. Wcale nie chcę oglądać tych
nowoczesnych bohomazów. Może połączylibyśmy nasze zebrania?
Moglibyśmy się spotkać u ciebie. Ugotowałabym coś na kolację. Byłoby
taniej i przyjemniej.
Sięgnęła po szklankę i nalała sobie wody mineralnej. Wypiła ją
duszkiem, nie czekając na zachętę.
- Zaraz naleję ci jeszcze - powiedział, chwytając szklankę
roztrzęsionymi rękami. - Chodzi o to, że jutro naprawdę nie mogę. Proszę.
- Och!
121
R S
Część wody wylała się na nieskazitelnie białą bluzkę.
- Przepraszam. Taki ze mnie niezgraba.
- Nic nie szkodzi. Zaraz ją wysuszę - powiedziała i zaczęła rozpinać
guziki. Nagle uświadomiła sobie, że zapomniała zamaskować stary
pieprzyk i namalować nowy.
Mike patrzył na nią z przerażeniem. Szybko zakryła piersi.
- Przepraszam. Zrobiłam to odruchowo. Nie chciałabym, żebyś
odniósł wrażenie, że rozbieram się przed każdym mężczyzną. - Ellen
spłonęła rumieńcem.
- Oczywiście, że nie - zapewnił ją. - Skromność to bardzo piękna
cecha. Sam jestem skromny.
- Naprawdę? Tak się cieszę. Z czasem odkrywam, że mamy bardzo
dużo wspólnych cech.
Zrobiła krok w jego kierunku, a Mike odsunął się w stronę kuchenki.
W końcu utknął w kącie, jak osaczone zwierzę.
- Zaczekaj chwilę - powiedział. - Pożyczę ci moją koszulę.
- Znakomicie - ucieszyła się i ruszyła do pokoju. - Przebiorę się w
łazience.
Był uratowany. Dziewczyna zamieniła bluzkę na koszulę, a
następnie przyszła do pokoju i usiadła tuż obok niego na kanapie.
- Powiesiłam ją w łazience - oświadczyła.
- Kogo? - spytał z niepokojem. - Chyba nie Lucy? Roześmiała się,
jakby usłyszała dobry dowcip.
- Ależ skądże, że nie. Bluzkę. - Zamyśliła się na chwilę. - Nie jestem
aż taka krwiożercza, chociaż muszę przyznać, że chętnie powiesiłabym
siostrę po tym, jak odbiła mi chłopaka.
- Niedawno ktoś posądził mnie o zamordowanie żony.
122
R S
- Naprawdę? Niemożliwe! Ten ktoś musiał cię zupełnie nie znać. To
Lucy jest impulsywna i mściwa. Prędzej ona zabiłaby ciebie. Nie mam
pojęcia, jak udało wam się wytrzymać razem aż osiem miesięcy.
Lucy zganiła siebie w duchu. Doskonale pamiętała wspólne dni z
Mike'em. Tyle że z upływem czasu złe rzeczy ulegały zatarciu, a dobre
zyskiwały na znaczeniu.
- Niektórzy twierdzą, że przeciwieństwa się przyciągają - zauważył
Mike.
- Tak, w Anglii też tak mówią - stwierdziła cierpko. - Nigdy tego tak
naprawdę nie rozumiałam.
Położyła głowę na jego ramieniu. Do tej pory prowadziła grę. Ale
teraz poczuła, że znowu ma ochotę stać się Lucy i przytulić się do męża tak
jak dawniej.
- Hm - chrząknął Mike. - Widzę, że jesteś senna. Powinnaś już iść
spać.
- Nic podobnego - zapewniła. - Mogłabym tak siedzieć godzinami.
Mike szukał gorączkowo jakiejś wymówki. Wcale nie miał ochoty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]