[ Pobierz całość w formacie PDF ]
warczenie. Zbliżył się, pies znowu zaszczekał na niego. Zaczął się
zastanawiać, jak powiedzieć matce, że nie zatrzyma tego
zwierzaka. Rzecz jasna, pragnął mieć coś, co należało do Roba,
ale najlepiej coś takiego, co nie potrafi gryzć...
- To dziwne, prawda? Byliście blizniakami. Sądziłam, że
Sokrates będzie uwielbiał cię tak samo, jak uwielbiał Roba.
Sąsiedzi powiedzieli, że przepadał za aportowaniem.
Ryder uśmiechnął się. Jaki kaprys kazał Robowi nazwać psa
imieniem filozofa? Sokrates?
- Podobno Rob miał go dopiero od kilku tygodni - dodał
wyjaśniająco Jack.
- Jest miody. - Nina pogłaskała nastroszoną sierść teriera.
- Cóż - powiedział Ryder. - On polubi z pewnością... ciebie,
mamusiu.
Uśmiech Niny tym razem był szczery. Ryder próbował sobie
przypomnieć, czy po wypadku nazwał ją choć raz mamusią.
Chyba nie. Musiało to sprawiać jej ogromną przykrość.
92
LR
- Może powinnam go zatrzymać - zamyśliła się Nina. - To tak,
jak gdyby w domu była jakaś cząstka Roba. Mogłabym wołać go
krócej... na przykład Socks.
- Jestem pewny, że Rob chciałby, żebyś miała... Socksa. -
Ryder przytaknął z ulgą.
- Tak myślisz?
- Oczywiście. - Po chwili milczenia zebrał się na odwagę i
poruszył bolesny temat. - Jeszcze wam nie mówiłem, jak bardzo
mi przykro z powodu... Roba. - Pragnął wyznać to rodzicom już
wcześniej, ale zauważył, że kiedy wspominał o czymś, co wiązało
się z wypadkiem, wszyscy natychmiast milkli. Azy popłynęły mu
po policzku, ale ciągnął dalej. - To musiało być straszne dla was...
Niestety, nadal nic nie pamiętam... ale wiem, że lekarze prosili
was, byście o tym ze mną nie rozmawiali. Chcę tylko, żebyście
wiedzieli, jak bardzo boleję nad śmiercią brata.
Nina spojrzała na Jacka, Jack spojrzał na Ninę, Amelia
natomiast wbiła wzrok w podłogę. Ryder poczuł się tak, jakby
popełnił straszne faux pas, które wprawiło wszystkich w
niepomierne zmieszanie.
- Rozumiem, że uporządkowaliście wszystkie sprawy Roba? -
dodał szybko.
- Miał małe biuro na dole, które prowadził razem ze
wspólniczką. - Jack pierwszy przyszedł do siebie. - Julia jest w
szóstym miesiącu ciąży, więc będzie musiała wziąć urlop, a bez
Roba... cóż, boi się, że wszystko się rozleci.
- W końcu sprzedaliśmy jego dom. - Nina najwyrazniej poczuta
ulgę, że może rozmawiać o rzeczach konkretnych. - Z
konieczności straciliśmy na tym, ale to nic nie szkodzi.
Chcieliśmy jak najszybciej wrócić do Seaport. - Rzuciła długie,
znaczące spojrzenie na Jacka. - W każdym razie, poza paroma
zapisami dla przyjaciół, zostawił wszystko nam. Spakowaliśmy
trochę rzeczy dla ciebie i Philipa, pomyśleliśmy, że Rob chciałby,
żebyście je zatrzymali... - Zamilkła nagle. Wargi jej drżały.
- Ryder bardzo się o was niepokoił - powiedziała Amelia. - Czy
już wiecie, że trochę sobie przypomniał? Niewiele, ale na początek
dobre i to...
- Cudownie. - Nina otarła oczy chusteczką.
93
LR
- Pewnie chcecie nacieszyć się po powrocie Ryderem. - Amelia
nagle poczuła się intruzem w tej rodzinie. - Może spotkacie się
jutro i...
- Jutro nie - przerwała jej Nina. - Jack idzie do lekarza, a poza
tym potrzebuje odpoczynku. Jesteście młodzi, myślę, że
powinniście nadal mieszkać razem. Widzę, że przynosi to
nadzwyczaj dobre efekty.
Ryder spoglądał na nich, na całą trójkę, i nagle przyszło mu do
głowy, że ma wiele do zrobienia i że ma mało czasu. Musiał jakoś
pomóc rodzicom. Musiał zadbać o swoją karierę i poszukać domu
z ogródkiem dla swoich córek. A przede wszystkim musiał
przekonać Amelię, żeby zechciała zostać u jego boku, w jego
domu, tu, gdzie było jej miejsce. Musiał ją przekonać, ponieważ
prawda była taka, że bez niej nic nie miało znaczenia. Wziął
Amelię za rękę.
- Chcemy wam coś powiedzieć...
Z uczuciem tremy Ryder wszedł do wiktoriańskiego domu,
gdzie przed wypadkiem spędzał całe dnie na pracy. Nie
zapowiadał, że dzisiaj wróci, ponieważ chciał mieć trochę
prywatności. Miał nadzieję, że w znanym mu miejscu otworzy się
śluza pamięci. Uszczęśliwiłoby go zresztą nawet choćby jedno
wspomnienie. Byle cokolwiek mógł sobie przypomnieć.
Po prawej stronie szerokiego korytarza wznosiły się schody.
Była tu także mała winda. Po lewej znajdowała się recepcja, gdzie
siedziała atrakcyjna kobieta z rudymi włosami i dobraną do nich
szminką. Nie zauważyła go, prawdopodobnie dlatego, że jej uwagę
zajmowała stojąca przed nią brunetka w eleganckim czarnym
kostiumie i łysy mężczyzna w średnim wieku.
Ryder rozejrzał się dookoła. Zobaczył szafki z książkami, kilka
doniczek z roślinami, gruby dywan, dębowe meble. Na ścianach
ładne tapety. Mosiężne ozdoby lśniły, szkło błyszczało. Niestety,
nic tutaj nie poruszyło jego umysłu. Nic, najmniejszego
przebłysku.
Usłyszał swoje nazwisko. Cała trójka stojąca przy recepcji
patrzyła teraz na niego. Wszyscy w różny sposób okazywali swoje
zdumienie.
94
LR
Mężczyzna podszedł do niego z wyciągniętą ręką. Ryder
[ Pobierz całość w formacie PDF ]