[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jasna. Za grozby z bronią w ręku, kradzie\ i porwanie, bo tak zaklasyfikujemy to, \e na jej
polecenie uwięziono cię w podziemiu, Gloria Vherstugh posiedzi kilka lat za kratkami. Nie wywinie
się od kary.
- Nie wszystko jest dla mnie jasne. W opowiadaniu zgubiły się dwie wa\ne postacie...
- Kogo masz na myśli? - Jacek o\ywił się. - Pewnie pana  pojawiam się i znikam".
- Rzeczywiście, myślę o Walończyku, ale tak\e o Marcinie Głowackim, tym ochroniarzu
Glorii Vherstugh.
Mój brat rozluznił się i zaczął fantazjować:
- Walończyka porwał duch gór. -
Co?
- To jakiś kolejny pseudonim? - dziennikarka straciła wątek.
- Nie. Jacek wygłupia się, Anito.
- Tak naprawdę nie wiadomo, co stało się z tymi panami. Nie wiemy równie\, czy
współpracowali z Glorią lub z Jerzym. Je\eli poznany przez ciebie Walończyk był prawdziwy, a
wszystko na to wskazuje, zapewne udał się w dalszą drogę, która ma go zaprowadzić do skarbu.
-1 stryj te\ sobie ze mnie \artuje!
- Absolutnie nie, Zosiu. Tak jak po dziś dzień istnieją lo\e masońskie, tak równie\ istnieją
Walonowie - stryj zmienił ton na bardziej zasadniczy.
- A ten drugi? - ponaglała ciekawska Anita.
- Marcin jest agentem Interpolu i pewnie zniknął, poniewa\ zlecono mu inne zadanie... - tak
uło\yłam wnioski, \eby zachować dobry wizerunek ochroniarza. Ale Jacek nie byłby sobą, gdyby
nie postawił hipotezy przeciwstawnej do mojej:
- Uwa\am, \e był wtyczką Batury w otoczeniu Glorii Vherstugh!
-Więc jak mam napisać? - zwątpiła Anita, która wcią\ gmatwała się w ksią\ańsko -
113
pszczyńskiej historii.
- Mądrze - odparł stryj.
śeby rozładować cię\ką sytuację i uniknąć ostrej sprzeczki z bratem, za\artowałam:
- A ja myślałam, \e stryj nie współpracuje z przestępcami - porozumiewawczo uniosłam
brew, wymownie składając przy tym usta.
- To było zło konieczne. Wszystko dla twojego dobra. Gdyby nie to, \e byłaś naocznym
świadkiem ostatnich wydarzeń w roztoczańskim pałacu, nie uwierzyłabyś mi w nieczyste sumienie
Krzysztofa i być mo\e teraz...
- I być mo\e teraz musiałby stryj, razem z Jackiem, ganiać za mną w nocy po pałacowych
ogrodach?!
- śe my cię pilnowaliśmy, tak? - obruszył się Jacek.
- A mo\e nie?
Stryj zmilczał to wymownie...
114 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl