[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie byliśmy sami. Sporo osób przyjechało zwiedzić pałac i z braku takiej możliwości
wędrowało po alejkach. Szef mrugnął do nas, a potem poprowadził. Niebawem zza drzew
wyrosły omszałe mury ponurego zamczyska, leżącego w ruinie.
- Badania archeologiczne dowiodły istnienia tu fundamentów z czasów piastowskich.
Na nich w 1790 roku Jan hrabia Henryk VI von Hochberg książę von Peles nakazał zbudować
ruinę zamku. Uwielbiał turnieje rycerskie, a jakoś głupio wyglądałyby na dziedzińcu przed
pałacem - wyjaśnił pan Tomasz.
- Może opowiesz nam, wujku, coś o historii tego miejsca? - zagadnęła Zosia, gdy
usiedliśmy na uroczym dziedzińcu Flory i jedliśmy kanapki, mające zastąpić nam
podwieczorek.
- Kroniki wspominają, że w 1263 roku istniał tu drewniany gród spalony przez
Przemyśla I. Książę Bolesław I odbudował go w 1288 roku, a już trzy lata pózniej Bolko I
przeniósł tu swój dwór z Lwówka Zląskiego. Wtedy też miejsce to zaczęto nazywać
Furstenberg, a pózniej nazwa ta zmieniła się na Furstenstein... W rękach polskich zamek
pozostał do 1388 roku. Było to wówczas ostatnie niezależne księstwo na Zląsku. Panowali tu
Piastowie z linii świdnicko-jaworskiej. Wreszcie ostatni władcy złożyli hołd Czechom.
Bratanica ostatniego właściciela zamku Bolka II Małego - Agnieszka wyszła za Wacława IV,
króla Czech. Po wygaśnięciu rodu władca osadził na zamku swojego starostę. W 1428 roku
osiedli tu husyci wygnani z Czech. Oblegani zniszczyli warownię. Odbudował ją Herman von
Czettriz, jeden z rycerzy rozbójników. Walczył z sąsiadami i wreszcie w którejś utarczce
poległ. Zostawił dwu bitnych i krwiożerczych synów, Jana i Jerzego, którzy aby pomścić
śmierć awanturniczego ojca, najechali pobliską Legnicę i urządzili rzez mieszczan połączoną
z pożarem i plądrowaniem miasta. Warownia stała się siedliskiem rabusiów. Wreszcie król
czeski Jerzy z Podiebradu zdecydował się zrobić z tym porządek. Najechał zamek i wykurzył
z jego murów Jana von Czettriza, a na jego miejsce osadził rycerzy Jana i Mikołaja
Schellendorfów. Ci natychmiast poszli w ślady poprzedników: wypowiedzieli hołd lenny i
zabrali się za rabowanie okolicy. W 1475 roku pod mury Książa przybył król węgierski
Maciej Korwin. Przyprowadził pięć tysięcy piechurów i tysiąc pięciuset jezdzców. Przystąpił
do oblężenia, ale niestety najechano jego królestwo i musiał wracać do domu. Wszedł więc w
układy z rabusiami. Jan złożył obietnicę zmiany zawodu , ale po odjezdzie króla znowu
zabrał się za rabowanie kupców. Wreszcie za którymś razem naciął się na zbyt dobrze
uzbrojoną karawanę. Kupcy pojmali rycerza i odstawili go jednemu z jego sąsiadów, który
skazał go z miejsca na najbardziej dla rycerza hańbiącą śmierć - powieszenie. W 1482 roku
pod mury przybył Jerzy von Stein, który zdobył zamek i znacznie go rozbudował. Po kilku
latach poczuł się na tyle potężny, że poszedł w ślady poprzedników.
- Stał się rozbójnikiem - domyśliła się Zosia.
- Właśnie. Wyciągnął też wnioski z własnego oblężenia i przebudował zamek tak, aby
był praktycznie nie do zdobycia. Dlatego książę cieszyński Kazimierz, gdy dwa lata pózniej
przybył go wykurzyć, nie zdobył zamku orężem, tylko przekupił załogę niebagatelną sumą 39
tysięcy florenów. Warownię poddano oddając księciu pana zamku zamkniętego w żelaznej
klatce. W 1497 roku Władysław Jagiellończyk sprzedał zamek i inne dobra za 10 tysięcy
groszy praskich Janowi von Schellenbergowi, a w mniej więcej sto lat pózniej rezydencja
trafiła w ręce Konrada Hoberga, którego potomkowie pisali się już Hochberg... Podczas
wojny ze Szwecją zamek został zdobyty i splądrowany. Po pożarze przebudowano go. W
rękach hrabiów von Hochberg książąt von Peles pozostał do 1941 roku.
- Dlaczego go utracili? - zainteresowała się siostrzenica szefa.
- Hochbergowie nie czuli specjalnej miłości do Hitlera. Dlatego jeden z potomków
rodu wstąpił do polskiej armii w Wielkiej Brytanii. Hitler się o tym dowiedział i ze złości
nakazał skonfiskować zamek. Księżna Daisy wkrótce potem zmarła, chyba w Jeleniej Górze,
a dzielny żołnierz do kraju już nie wrócił. Potem wkroczyła tu Armia Czerwona, która
okupowała rezydencję przez dwa lata. Usunięcie śladów ich pobytu zajęło lat dwadzieścia,
choć trzeba też powiedzieć, że już hitlerowcy poważnie zdewastowali wiele sal.
- Czy potomkowie właścicieli żyją jeszcze?
- Tak. Obecnie we Frankfurcie nad Menem mieszka Bolko hrabia Hochberg książę
von Peles. Zajmuje się produkcją wyposażenia statków pełnomorskich. Używa nazwiska
Bolko Peles. No cóż, pora ruszać dalej. Pojedziemy poszukać miejsca na nocleg.
Wyszliśmy z parku i powędrowaliśmy przez las dróżką prowadzącą z grubsza w
kierunku miejsca, gdzie zostawiliśmy samochód. Zosia wysforowała się nieco do przodu.
Nieoczekiwanie nadbiegła ścieżką.
- Chyba znalazłam coś ciekawego - powiedziała. Ruszyliśmy za nią. Obok dróżki w
stoku góry wykuto tunel. Wlot obmurowano i zaopatrzono w solidną kratę.
- Co o tym sądzisz? - spytał pan Tomasz.
Wyjąłem z torby sztabówkę i przez chwilę porównywałem widniejące na niej
oznaczenia z otoczeniem.
- Ten tunel biegnie prosto w kierunku hipotetycznego przebiegu tunelu - zauważyłem.
Szef wyjął z kieszeni broszurkę z planem zamku i kartkował ją.
- Jest - powiedział wreszcie. - Obiekt opisano tu jako kolektor ściekowy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]