[ Pobierz całość w formacie PDF ]
W tej samej chwili obojgu zaświtało to samo pytanie.
O mój Boże! szepnęła Cassy. Myślisz, że ona też miała grypę?
Zastanawiam się! Pitt był równie podekscytowany. Bez wątpienia zachowuje się
inaczej niż zwykle.
Musimy coś zrobić zdecydowała Cassy. Do kogo powinniśmy pójść? Masz jakiś
pomysł?
Nie bardzo. Może jeszcze raz zwrócić się z tym do doktor Miller. Ona przynajmniej
słuchała. Chciałbym jej powiedzieć, że są inni ludzie, których osobowość uległa zmianie.
Wspomniałem jej jedynie o Beau.
Miałbyś coś przeciwko, gdybym poszła z tobą? zapytała Cassy.
Ależ skąd. Nawet bym wolał. Zróbmy to zaraz.
Wchodzę w to zgodziła się Cassy.
Pitt daremnie rozglądał się po sali za Marjorie. Nie dostrzegł jej, więc westchnął z
rozdrażnieniem. To było frustrujące, że prześladowała ich w czasie całego posiłku, a teraz,
gdy była potrzebna, zniknęła na dobre.
Marjorie jest za tobą poinformowała go Cassy, wskazując palcem za plecy Pitta.
Stoi przy kasie i rozmawia z właścicielem.
Pitt odwrócił się na krześle. W tym samym momencie Marjorie i Costa również odwrócili
głowy i spojrzeli Pittowi prosto w oczy. W ich spojrzeniu była taka siła, że dreszcz przeszedł
mu po plecach. Odwrócił się w stronę Cassy.
Chodzmy stąd w cholerę powiedział. Chyba naprawdę jestem paranoikiem. Nie
wiem, dlaczego jestem tak pewny tego, ale Marjorie i Costa rozmawiali o nas.
Beau nigdy przedtem nie był w Santa Fe, ale słyszał wiele dobrego o mieście i oczekiwał
tego wyjazdu. Nie rozczarował się polubił miasto od pierwszego spojrzenia.
Przyleciał zgodnie z planem na skromne lotnisko i został zabrany przez olbrzymiego
jeepa Cherokee! Nigdy wcześniej nie widział takiego pojazdu i nawet w pierwszej chwili
uznał go za komiczny. Ale w czasie jazdy stwierdził, że dzięki swej wysokości przewyższa
chyba normalne limuzyny. Oczywiście, z drugiej strony musiał przyznać, że nie ma
dostatecznego doświadczenia z limuzynami w ogóle.
Atrakcyjność Santa Fe okazała się tylko wstępem do tego, co miał zobaczyć w Cipher
Software. Po przejściu przez punkt kontrolny Beau uznał, że firma przypomina bardziej
elegancki ośrodek wypoczynkowy niż zakład pracy. Trawniki z gęstą, idealnie przystrzyżoną
trawą rozciągały się między rozproszonymi, zgrabnymi, nowoczesnymi budynkami. Gęsto
rosnące drzewa iglaste i połyskujące stawy dopełniały obrazu.
Zaprowadzono go do centralnego budynku, podobnie jak inne wyłożonego granitem i
szkłem łączonych złocącym się metalem. Kilka osób, które już wcześniej spotkał, przywitało
Beau informacją, że pan Randy Nite czeka na niego w swoim gabinecie. Gdy Beau i jego
liczna eskorta jechali oszkloną windą, zapytano go, czy nie ma ochoty czegoś przekąsić lub
napić się. Podziękował i dodał, że czuje się świetnie.
Gabinet Randy ego Nite a był olbrzymi, zajmował większą część trzeciego i czwartego
piętra zachodniego skrzydła. Powierzchnia o boku około piętnastu metrów została podzielona
na trzy części trzema szklanymi ścianami działowymi sięgającymi po sam sufit. W centrum
tej wystawnie zaaranżowanej przestrzeni stało biurko Randy ego. Wykonano je z grubego na
dziesięć centymetrów bloku czarno-złotego marmuru.
Gdy Beau został wprowadzony do gabinetu, Randy rozmawiał przez telefon, ale
natychmiast przerwał rozmowę i przywołał go ręką, zapraszając do zajęcia miejsca w
nowoczesnym fotelu obitym czarną skórą. Powiedział jeszcze, że za kilka minut skończy, i
wrócił do rozmowy. Eskorta po wykonaniu zadania cicho opuściła gabinet szefa.
Beau widział zdjęcia Randy ego nieskończenie wiele razy, często też oglądał go w
telewizji. Przy bezpośrednim spotkaniu jawił się jako młody, wręcz chłopięcy mężczyzna z
niesamowitą rudą czupryną i mnóstwem sympatycznie wyglądających piegów rozsianych na
szerokiej, zdrowo wyglądającej twarzy. W jego szarozielonych oczach tliła się iskierka
radości. Był wzrostu Beau, lecz nie tak jak on umięśniony, chociaż też zdawał się
wysportowany.
Aadunek nowego software u zostanie wysłany drogą morską w następnym miesiącu
mówił Randy a kampania reklamowa ma się zacząć już w najbliższym tygodniu. To
prawdziwy dynamit. Sprawy nie mogłyby wyglądać lepiej. Zdaje się, że przewalimy się po
rynku światowym jak nawałnica. Wierz mi!
Randy odłożył słuchawkę i uśmiechnął się szeroko. Ubrany był na sportowo, w niebieski
blezer, sprane dżinsy i sportowe buty. To, że Beau był ubrany podobnie, nie było
przypadkiem.
Witam powiedział Randy. Wyciągnął rękę i przywitał się z Beau. Muszę
powiedzieć, że moi doradcy jeszcze nigdy nikogo nie rekomendowali tak zdecydowanie jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]