[ Pobierz całość w formacie PDF ]

poczuł ciepło jej ciała, a na taką podnietę trudno było pozostać obojętnym, mu-
siał jednak uważać i nie zdradzić się z niczym, żeby rodzice nie zorientowali się,
jak bardzo już wpadł.
Abby spojrzała na ich stykające się uda, a potem na Mike'a, bez słów
przekazując komunikat, że to bardzo przyjemne. To wystarczyło - z miejsca
ogarnęło go pożądanie, więc musiał aż zacisnąć zęby, żeby nie jęknąć na głos.
Musiała się zorientować, co się dzieje, gdyż czym prędzej wróciła do
przeglądania albumu.
- Byłeś uroczym dzieckiem - skomentowała.
Mike pociągnął solidny łyk piwa i dopiero wtedy powiedział:
- 44 -
S
R
- Które chyba wiecznie biegało bez ubrania. A może mama po prostu
nigdy nie wyciągała aparatu, dopóki nie robiłem czegoś zabawnego, będąc na
golasa. Widać inne momenty nie wydawały jej się godne zainteresowania.
Abby zachichotała, pani Mastriani również parsknęła śmiechem i sięgnęła
za jej plecami, żeby żartobliwie trzepnąć syna, a Mike udał, że się zasłania i
chowa.
- Nie przesadzaj, masz część zdjęć w ubraniu - rzekła pojednawczym
tonem Abby, lecz zaraz potem dodała figlarnie: - Ale to nie są moje ulubione.
- Ach, ty! - rzucił z udawanym gniewem, otoczył ją ramieniem,
przyciągnął do siebie i pocałował w czubek głowy. Abby zarumieniła się i
starała się odsunąć. Mike nieco rozluznił uścisk i pozwolił jej z powrotem usiąść
prosto, lecz już nie cofnął ręki.
Wciąż oglądali album, gdy rozległo się lekkie pukanie do tylnych drzwi.
- Dzień dobry, macie gościa! - zawołał ktoś wesoło i do pokoju weszła
Diana.
Mike poczuł się tak, jakby nagle miał w żołądku wielki kamień.
Bezwiednie mocniej otoczył ramieniem Abby, ale poza tym nie był w stanie
wykonać żadnego ruchu.
- Upiekłam pierniczki z polewą czekoladową - powiedziała Diana, idąc
przez salon i nie rozglądając się na boki, gdyż niosła w obu rękach duży
przykryty półmisek. - Te, które Mike tak lubi.
Tym razem zamarli również państwo Mastriani i Abby. Cała czwórka
wpatrywała się w uśmiechniętą młodą kobietę, która ostrożnie postawiła
półmisek na stole. Diana była atrakcyjna, miała krótkie, modnie ostrzyżone
blond włosy i bardzo seksowną figurę. Czasem ubierała się w rzeczy jak na gust
Mike'a zbyt obcisłe.
Ciągle jeszcze nie zauważyła Abby. Mike, chociaż doskonale
przeszkolony, jak reagować w sytuacjach kryzysowych, nie był stanie nic
zrobić. Mógł jeszcze cofnąć rękę i wstać, lecz nawet nie przyszło mu to na myśl.
- 45 -
S
R
Czuł w głowie kompletną pustkę. Diana odkryła półmisek i odwróciła się w ich
stronę, nadal uśmiechając się promiennie. Kiedy zobaczyła Mike'a
obejmującego Abby, wyraz jej twarzy gwałtownie się zmienił.
Mike zebrał się w sobie i wstał powoli.
Wcale nie chciał wypuszczać Abby z objęć i odsuwać się od niej, lecz to
on spowodował zaistniałą sytuację, więc musiał wszystko szybko naprawić,
żeby nikt nie poczuł się zraniony. Ale na to mogło być już za pózno, sądząc po
wzroku i Diany, i Abby...
- Frank, obiecałeś powiesić karmnik dla ptaków - odezwała się pani
Mastriani, po czym wstała z kanapy i podeszła do męża. - Chodz, pokażę ci,
gdzie jest w garażu.
Brzmiało to w miarę przekonująco, aczkolwiek wspomniany karmnik
wisiał sobie za oknem i był doskonale widoczny.
Kiedy rodzice wyszli, Mike odchrząknął.
- Diana, to jest Abby Weaver. Abby, to jest Diana Hartman, chodziliśmy
razem do szkoły.
Słysząc to, Diana uniosła brwi.
- Nie tylko chodziliśmy razem do szkoły, prawda, Michael?
To pytanie zostało zadane przyjaznym tonem, lecz pobrzmiewała w nim
nutka, która ostrzegła Mike'a, że nie uda mu się zamieść kłopotliwej sytuacji
pod dywan i odłożyć wyjaśnienia na kiedy indziej.
Patrzył, jak Abby wstaje z sofy, podchodzi i wyciąga rękę na powitanie,
jakby nigdy nic.
- Miło cię poznać.
Diana zachowała się uprzejmie i uścisnęła jej rękę, chociaż z lekkim
ociąganiem.
- Nie wiedziałam, że Michael ma gościa. Powinnam była zadzwonić i
uprzedzić o moim przyjściu, ale przywykłam, że jestem tu traktowana jak
- 46 -
S
R
członek rodziny i mogę wpadać o dowolnej porze. - Mówiąc to, pogładziła
Mike'a po ramieniu.
Aatwo zrozumiał wymowę tego gestu - Diana oznaczała swoje terytorium.
Wcale mu się to nie podobało, nigdy wcześniej tego nie robiła. Zapanowało
niezręczne milczenie. Mike wiedział, że nie ma wyjścia, musi postawić sprawę
jasno, chociaż bał się, czy nie zrazi do siebie ich obu i potem już żadna z nich
nigdy więcej się do niego nie odezwie. Ale nie dało się dłużej odwlekać
wyjaśnień.
Wsunął ręce w kieszenie dżinsów, odetchnął głęboko.
- Abby, prawda jest taka, że Diana i ja chodziliśmy z sobą na studiach i
potem widywaliśmy się co jakiś czas. Diano, być może spodziewałaś się
jakiegoś rozwoju naszego luznego związku, ale ostatnio zacząłem spotykać się z
Abby.
Wolał nie wchodzić w szczegóły, żeby dodatkowo nie pogorszyć sytuacji.
- Nie powiedziałeś mi, że jest ktoś inny - rzekła cicho Abby.
Chociaż powiedziała to spokojnie, i tak zabrzmiało to jak oskarżenie. Co
gorsza, kiedy Mike spojrzał jej w oczy, zobaczył w nich ból, a wtedy poczuł się
tak, jakby dostał solidnego kopniaka. Na którego zresztą solidnie sobie zasłużył.
- To nigdy nie było nic poważnego, to tak trwało z braku czegoś lepszego
- tłumaczył, czując jednocześnie, że tylko się pogrąża tym wyjaśnieniem.
- Z braku czegoś lepszego? - Oczy Diany błysnęły niebezpiecznie.
Skrzyżowała ramiona, nerwowo tupała czubkiem pantofla w podłogę. - Jak
miło! A ja myślałam, że wezmiemy ślub.
Mike aż poderwał głowę. Hola, hola! Jaki ślub? Pierwsze słyszał.
- Chwileczkę, nigdy nie było mowy o małżeństwie. - Wyjął ręce z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl