[ Pobierz całość w formacie PDF ]
doskwierały z pozoru drobne, ale jakże uciążliwe dolegliwości, takie jak
obrzęk, krwawienie i pękanie brodawek. Wszystkim im coś doradził,
zaznaczając przy tym dobitnie, że nie powinny zaprzestawać karmienia
piersią.
Do tej pory nie zdawał sobie sprawy, jak wiele znaczy dla niego
obecność Ellie na oddziale. Nawet jeśli z nią nie rozmawiał, już sam jej
widok działał na niego pobudzająco. Teraz, gdy wyjechała do Londynu,
RS
52
czuł, że bardzo za nią tęskni. W czwartek nie mógł sobie znalezć miejsca, i
w porze lunchu zadzwonił do Marion.
- Czy mógłbym... wpaść do ciebie pogadać?
- Wiesz chyba, że Ellie wyjechała? - rzuciła trochę podejrzliwie.
- Wiem. I tęsknię za nią.
- Chcesz zobaczyć się z Nickiem, kiedy jej nie ma?
- Nie twierdzę, że nie chciałbym zobaczyć Nicka, ale nie chcę
wykorzystywać sytuacji. Zależy mi przede wszystkim na pogadaniu z tobą.
- Ja też chciałabym z tobą pomówić. Ale pamiętaj, że nie będę robić
niczego za plecami Ellie. Powiem jej, że dzwoniłeś.
- Naturalnie, sam też bym jej powiedział.
- No to zajrzyj dzisiaj po pracy.
Gdy przybył na miejsce, zastał w domu tylko Marion, ponieważ Nick
bawił się u sąsiadów. Przywitawszy się, poszła do kuchni zaparzyć herbatę,
on zaś rozejrzał się po salonie. Było tu wiele fotografii Nicka - malutkiego i
nieco starszego, samego i razem z Ellie. Jedno ze zdjęć, przedstawiające
Nicka w wózku dziecięcym, zostało zrobione w Clifton Park. John z bólem
uświadomił sobie, ile go ominęło - no bo czy może być większa radość niż
patrzenie, jak rośnie twoje dziecko?
- Zawsze tu mieszkałaś? - zwrócił się do Marion, gdy weszła do pokoju z
herbatą.
- Tak. Ellie się tu urodziła. Wróciła tu przed urodzeniem Nicka.
- I pomyśleć, że gdy Nick rósł tutaj, ja byłem o dwa kroki stąd, w
Sheffield. Zamieszkałem tam w tym samym roku, w którym on się urodził.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu, wreszcie Marion zadała pytanie:
- Jesteś ojcem Nicka, prawda?
- Tak. Ale Ellie wciąż mi powtarza, że nie mam żadnych praw do jej
dziecka.
- To całkiem zrozumiałe. Prawa powinny iść w parze z
odpowiedzialnością, a ty się nią dotąd nie wykazałeś...
- Myślałem, że ona szczęśliwie wyszła za mąż i mieszka w Nowej
Zelandii. Spotkanie jej tutaj było dla mnie szokiem.
- Nic mi nie wiadomo o żadnym mężu ani o Nowej Zelandii. Ellie była
sama i było jej bardzo ciężko, mimo że jej pomagałam.
- Rozumiem to i naprawdę mi przykro. Nie musisz mi wbijać noża w
serce, on już tam tkwi... Czy kiedykolwiek wspominała o ojcu Nicka, o
mnie?
RS
53
- Nigdy. - Marion uśmiechnęła się tak, jak uśmiechają się matki znające
wady swoich dzieci. - Jest taka sama jak jej ojciec, mój zmarły mąż -
piekielnie zawzięta. Powiedziała mi tylko, że mamy o tobie zapomnieć.
- Sądzisz, że mnie... nienawidziła?
- Wcale o tobie nie myślała. Przestałeś dla niej istnieć.
- Piękne dzięki. To już wolałbym, żeby mnie nienawidziła. - Odczekał
chwilę, po czym zapytał: - Czy mógłbym opowiedzieć ci tę historię z
mojego punktu widzenia? Obraz, jaki się z niej wyłania, nie jest bynajmniej
chwalebny. Ale może nie jestem też aż tak zły, jak myślisz.
- Chętnie cię wysłucham, John. Ale pamiętaj, że powtórzę Ellie każde
twoje słowo. Nie zamierzam niczego przed nią ukrywać.
Opowiedział jej więc o ciąży, która dla nich obojga była zaskoczeniem; o
odrzuconej propozycji małżeństwa; o liście, który wydawał się być napisany
w Auckland.
- Poczułem ulgę, gdy nie zgodziła się za mnie wyjść, to prawda. Mimo to
byłbym jej pomagał, gdyby tylko mi na to pozwoliła.
- A co czujesz teraz?
- %7łałuję, że tak się wtedy zachowałem. Naprawdę często myślałem... o
moim dziecku. Prosiłem nawet znajomego, żeby dowiedział się czegoś w
Nowej Zelandii, ale oczywiście nie trafił na żaden ślad. Teraz chciałbym
zbliżyć się do Ellie i chociaż trochę poznać mojego syna. Ale tylko pod
warunkiem, że ani jej, ani jemu nie sprawi to bólu. A gdyby w grę miał
wchodzić związek, to tylko taki na serio i na zawsze.
Uświadomił sobie, co przed chwilą powiedział, i zmarszczył brwi.
Związek na serio i na zawsze? Ależ tak, tego właśnie chce!
- A czego oczekujesz ode mnie?
- Chyba tego, żebyś się za mną wstawiła. Ellie powiedziała mi, że
zastanawia się nad poślubieniem kogoś.
- Tak. Tym razem to poważna sprawa.
- Znasz tego mężczyznę?
- Owszem. Ale nie będę o nim z tobą rozmawiać.
- Rozumiem. - Dopił herbatę. - Chyba lepiej już sobie pójdę. Dziękuję, że
zechciałaś się ze mną spotkać.
- Czy przyjście ta... dużo cię kosztowało?
- Sporo.
- Tak czy owak, cieszę się. Teraz więcej o tobie wiem i troszkę lepiej cię
znam. I myślę sobie, że jesteś całkiem miłym człowiekiem. Ale mój wpływ
na córkę ma swoje granice. Do zobaczenia, John.
RS
54
Przez następne trzy dni zajmował się chorymi w szpitalach lokalnych.
Jednak czwartego dnia wrócił do szpitala New Moors i w przerwie na lunch
zszedł do stołówki.
- Mogę się przysiąść? Czy może na kogoś czekasz? Zdziwiony podniósł
wzrok i ujrzał przed sobą Ellie. Nie
był przygotowany na to spotkanie.
- Chcesz się przysiąść? Ależ oczywiście, bardzo proszę. - Pośpiesznie
podnosząc się z miejsca, żeby wysunąć jej krzesło, przewrócił kubek z
kawą; szybko powiększającej się ciemnej plamy nie udało się usunąć
serwetką.
- Nie zgodziłabym się, żebyś mnie dziś operował - stwierdziła Ellie,
stawiając na stole swoją tacę. - Idz i kup sobie jeszcze jedną kawę. Ja to
sprzątnę.
Gdy wrócił, przez jakiś czas siedzieli naprzeciw siebie w milczeniu.
Patrzył, jak Ellie pałaszuje placek z jabłkiem. Nagle całkiem odechciało mu
się jeść.
- Ciężki ranek - mruknęła. - Muszę się solidnie najeść.
- No a jak tam wycieczka do Londynu?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]