[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Oczywiście, że tak zapewniłam, przykładając rękę do serca. Przysięgam na
wszystko. To chyba go przekonało. Ale, Jenson, czy możesz coś dla mnie zrobić?
Włóż nowy mundurek. Wyglądasz o wiele lepiej&
Muszę? westchnął. Wyglądam w nim jak palant. I drapie. W moich rzeczach jest
mi wygodniej.
Te argumenty po części mogłam zrozumieć, ponieważ sama wolałam chodzić w
luznej bluzie i legginsach, niż w czymś sztywnym, odświętnym i zapiętym pod szyję.
Niemniej jednak nalegałam, jako że szkolny mundurek jest po prostu częścią
rzeczywistości. A dorastanie polega na godzeniu się z rzeczywistością, zaś bycie
rodzicem na pomaganiu w tym dziecku.
Zmięknie zapewniłam kiedy zaczniesz go nosić. Poza tym dodałam pod
wpływem nagłego olśnienia pomyśl, jak pięknie będziesz wyglądał, kiedy spotkasz się
z mamą. Będzie z ciebie bardzo dumna.
Zastanawiał się nad tym przez chwilę.
Okej burknął. I nagle się ożywił. A co z moją konsolą? Mogę ją zabrać do szkoły?
Jeśli będę ją miał ze sobą, będę mógł pokazać mamie&
Pokręciłam głową.
Nie, kochanie. Znasz zasady.
Ale nie będę jej wyjmował na lekcji, czy coś& nalegał. Po prostu będę ją miał w
torbie, dopóki nie spotkam się z mamą.
Jeszcze raz pokręciłam głową.
Kochanie, takich rzeczy nie wolno zabierać do szkoły, prawda? Wiesz o tym. Ale
mam pomysł. Zabiorę konsolę do mojej torby i kiedy po ciebie przyjadę, jeśli się okaże,
że możesz dzisiaj zobaczyć się z mamą, to będziemy przygotowani. Może być?
Potwierdził, że tak będzie dobrze.
A kiedy zszedł na dół na śniadanie, wydawał się całkiem zadowolony ze swojego
nowego wyglądu. Poznałam to po pewnym kroku, jakim wszedł do kuchni, wcześniej
poprawiając włosy przed lustrem, kiedy myślał, że go nie widzę.
Wyglądasz zabójczo zauważyłam, kiedy wszedł. Widziałam, że jest nieco
zawstydzony.
Wcale nie powiedział. Na pewno wyglądam jak spice boy. Tak powiedziałby
Gary, chłopak mojej mamy, gdyby mnie w tym wszystkim zobaczył. A co to jest spice
boy, Casey? Wiesz, co to znaczy?
Omal nie parsknęłam śmiechem.
Nie mam pojęcia. Ale brzmi niezle.
Chociaż na wszelki wypadek postanowiłam zapytać Kierona. Trudno zrozumieć język
chłopców.
Spice boy czy nie, Jenson poszedł do szkoły raczej zadowolony i obiecał mi solennie,
że nie zrobi niczego głupiego. Oczywiście, nie wiedziałam, czy mogę mu zaufać, i
prawdopodobnie biorąc pod uwagę okoliczności nie powinnam, ale spotkałam się z
wicedyrektorką i opowiedziałam jej o wszystkim, więc byłam spokojna przynajmniej o
tyle, że nauczyciele zachowają czujność, gdyby jednak zamierzał coś zrobić.
Następnie doszłam do wniosku, że powinnam zobaczyć się z wnukami, więc zanim
wróciłam do domu, zajrzałam do Riley. Po drodze wstąpiłam do sklepu ze słodyczami i
uzbroiłam się w zapas łakoci, których moja córka nie pochwali, ale wnuki z pewnością
docenią.
W każdym razie Jackson doceni Levi był w żłobku, więc dostanie swoją część nieco
pózniej. Tymczasem miło było posiedzieć chwilę przy kawie, pogawędzić i zaciągnąć się
plastikowym papierosem przed powrotem do poniedziałkowej rutyny sprzątania.
Kiedy wychodziłam od Riley, wciąż nie miałam żadnej wiadomości od Marie; czułam
się winna, bo nie dotrzymałam obietnicy, i zatelefonowałam do niej natychmiast po
wejściu do domu. Nie zaskoczyło mnie, kiedy odpowiedziała automatyczna sekretarka
być może Marie była właśnie na przesłuchaniu. Dlatego, gdy parę godzin pózniej
zadzwonił telefon, pomyślałam, że to może ona oddzwania.
Byłam wtedy na piętrze i sprzątałam pobojowisko w łazience, zastanawiając się, jak
jeden mały chłopiec (przy tym najwyrazniej nie bardzo pedantyczny) może zrobić tak
niebywały bałagan w tak niewielkim pomieszczeniu. Zdjęłam rękawiczki, odstawiłam
mokry mop i pobiegłam do telefonu.
Halo odezwałam się do słuchawki. Marie?
Usłyszałam chrząknięcie i znany mi kobiecy głos.
Hm, nie. Tu Andrea Cappleman ze szkoły. Przepraszam, że panią niepokoję. I
[ Pobierz całość w formacie PDF ]