[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ideowego z komunistami, ale ktoś z niemieckiego ośrodka, poza bazą Edenu mógł
wysondować Dodda, a potem zaproponować mu układ. Nigdy zbytnio nie ufałem
komendantowi. Kiedy zapachniała mu władza i dostał obietnicę nieograniczonego dostępu do
niemieckiej technologii, można przypuścić, że uległ pokusie.
- Ależ tato, co on mógł zaoferować w zamian? - odezwała się Annie.
Rourke popatrzył na nią i uśmiechnął się.
- Właśnie próbuję to odgadnąć, kochanie. Myślę, że najlepszą rzeczą, którą mógł im
zaproponować, było trochę legalności. Mógłby dać nazistom coś, dzięki czemu mogliby się
przebić. Tak jak w dawnych czasach, kiedy zorganizowana przestępczość finansowała legalne
przedsiębiorstwa lub stowarzyszenia i dzięki temu miała parawan, za którym mogła się
ukrywać.
Annie poczuła palce Paula na szyi. Wzięła szklaneczkę ze stolika i wypiła połowę,
potem oparła głowę o kolano męża i na chwilę zamknęła oczy.
ROZDZIAA XVI
Amunicja była na wyczerpaniu. Zawartość ostatnich magazynków Michael przełożył
do jednego pistoletu i siedząc z M-16 na skrzyżowanych nogach, spokojnie oceniał sytuację.
Przy tej odległości broń krótka była bezużyteczna i robiła tylko dużo hałasu, a o użyciu noża
można było tylko marzyć.
Przedarcie się do skał na przeciwległym zachodnim końcu wąwozu okupili zranieniem
jeszcze jednego chińskiego żołnierza. Zabarykadowali się więc w taki sposób, że atakujący
nie mogli strzelać do nich z góry, bo parlamentariuszy osłaniał nawis skalny. Mógł im jedynie
zagrozić ogień, prowadzony ze skał po wschodniej stronie wąwozu. Odległość między
anonimowymi organizatorami zasadzki a pozycją, z której się ostrzeliwali, wynosiła co
najmniej dwieście metrów. Wydało się, że nie ma bezpośredniego zagrożenia atakiem z tyłu,
ze strony nieprzyjaciela.
Michael przypomniał sobie określenie pat i podzielił się swoim spostrzeżeniem z
chińskim agentem i niemieckim komandosem.
- Pat oznacza sytuację, w której żadna ze stron nie może uzyskać przewagi ani
wycofać się bez strat.
- To dobrze oddaje nasze położenie. Jak myślisz, kim oni są? - zapytał
Hammerschmidt chrapliwym głosem, paląc papierosa - czy to mongolscy najemnicy Mao, czy
Rosjanie?
- Myślę, że Rosjanie - powiedział cicho Han. - Mongołowie dla uzyskania przewagi
taktycznej zaatakowaliby nas szarżą. Pozabijaliby przy tym konie. Według mnie to są
Rosjanie i chcą mieć żywe konie. Zauważ Michael, jak starannie unikali strzelania do ciebie,
kiedy powaliłeś swego konia i ostrzeliwałeś się zza niego.
Wierzchowce i juczny koń skubały brunatne suche zdzbła traw rosnących tam, gdzie
było trochę marnej gleby. Widocznie ta skąpa roślinność była wystarczająco kusząca, żeby
powstrzymać zwierzęta od ucieczki z doliny, mimo sporadycznej, hałaśliwej wymiany
strzałów.
- Nie możemy ani posuwać się naprzód, ani wracać - powiedział Han tonem, jakby
mówił o sprawie definitywnie zakończonej.
Michael uratował swój karabin, skórzane juki, butlę z wodą i śpiwór; okryto nim
rannego żołnierza. W torbach była apteczka, w większej części już zużyta przy udzielaniu
pierwszej pomocy. Podobnie jak ojciec, Michael prawie zawsze nosił chlebak z dodatkowymi
środkami opatrunkowymi i lekami. John uczył swe dzieci, jak ich używać, lecz taki kurs
pierwszej pomocy nie był wystarczający, by uratować życie Niemca rannego w pierwszych
chwilach walki. Stan żołnierza pogarszał się gwałtownie.
Kiedy nastąpiła przerwa w wymianie ognia, Michael krzyknął zza skalistej barykady:
- Kim jesteście?
Przez chwilę słychać było jedynie świst wichury wśród poszarpanych, szarych skał.
Nagle odezwał się ktoś mówiący po angielsku z rosyjskim akcentem.
- Major Wasyl Michajłowicz Prokopiew. Przypuszczam, że chodzi wam o warunki
poddania. Z kim rozmawiam?
- Bydlę - burknął Hammerschmidt półgłosem. Mimo powagi sytuacji, Michael
roześmiał się. Krzyknął do Rosjanina:
- Jestem Michael Rourke! - Skoro to byli Rosjanie, zastanawiał się, czy ujawnić swoją
tożsamość, ale ukrywanie się wydało mu się nie na miejscu. Ich obecne położenie było
ciężkie. - Nie prosimy was o podanie warunków kapitulacji, ale proponujemy wam gwarancję
dobrego traktowania, pod warunkiem, że złożycie broń.
Rourke młodszy schował się i czekał.
Zza skał, po wschodniej stronie wąwozu, rozległ się śmiech. Michael był na to
przygotowany. Nie dając się zbić z tropu zawołał:
- Niech się pan nie śmieje, majorze. Kiedy przybędzie mój ojciec, doktor Rourke i
reszta sił niemiecko-chińskich, miejmy nadzieję, że również to uzna pan za zabawne.
Kiedy skończył, przeciwnik nie wznowił strzelaniny. Michael pomyślał, że dobrze
byłoby wyjaśnić swoim towarzyszom znaczenie amerykańskiego słowa bluff ale odłożył to
na pózniej.
- Jeśli Rosjanie oszczędzili nasze konie - rozpoczął, patrząc na Hana i Ottona - wynika
stąd wniosek, jeśli nie uznamy ich wszystkich za zdeklarowanych miłośników zwierząt, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]