[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Boże, Seiger opisywał przecież doktora Theodora Norlinga, jednego z trzech lu-
dzi rządzących Sztokholmskim Syndykatem! Dlaczego taki facet nie przysłał po
wytrych jakiegoś pomagiera? W tym momencie przypomniał sobie słowa Beau-
raina, że Norling ma mieszkanie tuż obok, w wytwornym otoczeniu kościoła św.
Gertrudy. Kiedy Seiger doszedł do wiem, gdzie mieszka , Palme siłą woli opa-
nował się, żeby mu nie przerwać. Sztuka przesłuchiwania polega często na tym,
żeby wiedzieć, kiedy milczeć.
. . . to był dziwny zbieg okoliczności bełkotał dalej Seiger. Sam nie
bardzo mogłem uwierzyć, kiedy zobaczyłem go w drodze do pracy. . . Często no-
cujÄ™ u mojej siostry, która mieszka w Strängnäs. WracajÄ…c kiedyÅ› od niej szosÄ…
E3, poczułem naturalną potrzebę. Zjechałem na pobocze. . . Czy mogę się czegoś
napić?
Nie!
197
Wszystko ważyło się jak na szalach jubilerskiej wagi; najmniejsza przerwa
mogła wystarczyć, żeby Seiger się opamiętał i przestał płynąć potok słów. Co
to za brednie o E3 i jakiejś tam wsi? Norling mieszkał przecież w Gamla Stan!
Pogodziwszy się z tym, że nie dostanie nic do picia, Seiger ciągnął dalej coraz
bardziej ochrypłym głosem:
Kiedy stałem przy drzewie, zobaczyłem, jak ten człowiek wychodzi z domu
spory kawałek dalej. . . Zawsze noszę przy sobie małą lornetkę. . . To moje hobby
obserwuję ptaki. No więc, to był on! Odczekałem chwilę, a on wyprowadził
samochód i odjechał w stronę Sztokholmu, czyli w tę samą co ja. Ruszyłem za
nim, a kiedy na szosie się trochę zagęściło, podciągnąłem bliżej. W ogóle mnie nie
zauważył! Jechał Volvo z tabliczkami korpusu dyplomatycznego amerykańskiej
ambasady.
Spadło to na Palmego jak grom z jasnego nieba, ale nie stracił głowy. Wypra-
nym z emocji głosem spytał o dokładne położenie domu. Okazało się, że wymaga
to dość szczegółowych wyjaÅ›nieÅ„, mimo iż Palme dobrze znaÅ‚ drogÄ™ do Strän-
gnäs. MusiaÅ‚ ustalić wszystkie znaki orientacyjne, dom bowiem, choć widoczny
z szosy, stał od niej z dala, na zupełnym odludziu.
To jeden z takich starych domów wyjaśniał pośpiesznie Seiger. No,
wie pan, spiczaste dachy i wystające okna, tak jak to kiedyś budowano. Musi mieć
z pięćdziesiąt lat.
Nie ruszaj siÄ™ z miejsca!
Palnie rzucił swój rozkaz tak zimnym tonem, że Seiger nawet nie próbował
podnieść się zza lady. Palme podszedł powoli do drzwi, przekręcił po cichu klucz
i wysunął się na zewnątrz, prześlizgując się od razu w lewo, wzdłuż wystawy,
co było ostatnią rzeczą, jakiej mógłby się spodziewać ktoś, kto by na niego cze-
kał. Istotnie, czekano na niego. Było ich dwóch. Zredniego wzrostu, barczyści,
w ciemnych okularach, na pewno nie Szwedzi. Tylko coś było nie w porządku
z ich butami. . .
Ten po lewej rzucił się w przód z nożem w wyciągniętej ręce. Popełnili tyl-
ko dwa błędy. Nie zorientowali się, że od wewnątrz widać było sylwetkę jednego
z nich przesuwającą się z wolna pod oknem i że klamka zamkniętych drzwi, na-
ciśnięta delikatnie przez jego kolegę, cichutko zgrzytnęła.
Drugim błędem było niezwrócenie uwagi na opuszczoną i przyciśniętą do
boku dłoń Palmego, dłoń zaciśniętą nadal na kolbie Lugera z tłumikiem. Kiedy
zabójca dał nura do przodu, Palme poderwał rękę i strzelił. Na czole mordercy,
dokładnie między oczami, pojawiła się mała dziurka. Drugi z nich, pewien, że
kompan poradzi sobie z Palmem, wtargnął do sklepu. Szwed wpadł tuż za nim
przez otwarte drzwi w samą porę, by zobaczyć, jak bandzior przechyla się ponad
ladÄ….
Gdyby Seiger nie sprowokował Palmego do zabrania mu z szuflady Walthe-
ra, byłby się uratował. W tej samej chwili, kiedy Palme przeskoczył przez próg,
198
morderca wbił Seigerowi nóż w pierś po samą rękojeść. Rozległ się charkocą-
cy jęk, któremu zawtórował odgłos upadku Seigera na podłogę. Palme przycisnął
wylot tłumika swego Lugera do karku mordercy. Potworne, ale sprawiedliwe
te dranie uwielbiały stosować stare nazistowskie metody egzekucji.
Mężczyzna zamarł w bezruchu i zaczął coś mówić. . . po niemiecku! Palme
nacisnął spust. Paf! W ciszy ohydnie cuchnącego sklepiku zabrzmiało to niewiele
głośniej niż wydech powietrza. Morderca rozpostarł ręce na ladzie, jakby chciał
się podzwignąć w górę, a kiedy Palme cofnął się o krok, złożył się wpół i zwalił
ciężko na podłogę. Palme wyciągnął z kieszeni rewolwer Seigera, szybko wytarł
wszystkie odciski palców i wrzucił go do nadal otwartej szuflady.
Ostrożnie wyśliznął się ze sklepu, wycierając po drodze obie klamki.
W mrocznym zaułku nadal nie było żywego ducha. Jedynym świadkiem był trup
pierwszego mordercy zwinięty w kłębek pod wystawą sklepu Tobiasza Seigera.
WsunÄ…Å‚ Lugera pod marynarkÄ™, za pasek spodni. PrzemknÄ…Å‚ szybko do miejsca,
gdzie zaparkował swojego Saaba, wskoczył za kierownicę i odjechał już zu-
pełnie spokojnie.
ROZDZIAA 16
Kompleks nowoczesnych budynków w kolorze ochry i żółci, należących do
ambasady Związku Radzieckiego w Sztokholmie, jest zupełnie odcięty od ze-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]