[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie będzie dla mnie żadnym problemem - rzekł Chłopiec. - Do diabła, on nadal myśli, że
jestem po jego stronie.
Mboya uśmiechnął się.
- Chłopcze, on ani przez chwilę nie myślał, że jesteś po jego stronie.
- Skąd, u diabła, możesz wiedzieć, co on myśli? - zapytał Chłopiec. - Nigdy się z nim nie
spotkałeś.
- Przeżył ponad siedemdziesiąt lat na Wewnętrznej Granicy - odparł uprzejmie Mboya. - Nie
dożywa się takiego wieku, jeśli się jest głupcem.
- Chcesz powiedzieć, że to ja jestem głupi? - zapytał rozgorączkowany Chłopiec.
- Jeśli uważasz, że potrafisz oszukać Lodziarza czy załatwić go, to jesteś - stwierdził
Mboya. - Nawet, gdyby nie znał ciebie, to znają. Wie, co ona potrafi zrobić, jak potrafi wpływać na
ludzi i wydarzenia.
- Więc kto go zabije? Ty?
- Gdy nadejdzie właściwy czas - odrzekł Mboya.
- A cóż takiego czyni cię zdolniejszym do tego ode mnie?
- Nie lekceważę go - powiedział Mboya. - Nie popełnię żadnych błędów z niedbalstwa czy
głupoty.
- I myślisz, że ja tak zrobię?
- Jest taka możliwość - zgodził się z nim Mboya. - Wiesz, że dwa razy stawił czoło
Prorokini i wyszedł z tego żywy, zdolny o tym opowiedzieć, A ty uparcie mówisz o nim jako o
starym tłuściochu, który nie stanowi dla ciebie żadnej grozby.
- Zgadza się.
- I nadał tego nie widzisz, prawda?
- Czego nie widzę? - zapytał poirytowany Chłopiec.
- Sądzisz, że Lodziarz przeżył swe spotkania z Prorokinią, ponieważ był szybszy niż ty,
prawda? Jakie znaczenie mają przymioty fizyczne, gdy ona wie, co uczynisz, wcześniej niż ty?
Przeżył dzięki swemu rozumowi, nie dzięki temu, że miał dobry pistolet i szybki refleks. I w taki
sam sposób pobije ciebie.
- Dosyć nasłuchałem się bzdur! - krzyknął Chłopiec. - Potrafię załatwić jego i ciebie razem,
nie biorąc nawet głębszego oddechu... I nie zapomnij o tym!
- I potrafisz załatwić także Tancerza Grobów? - zapytał Mboya.
- A co ty o nim wiesz?
- Prześwietliłem cię najdokładniej, Chłopcze. Wiem o wszystkich miejscach, w których
znajdowałeś się od chwili opuszczenia Szarej Chmury, i w czyim byłeś towarzystwie.
- Zwietnie ci poszło - oświadczył ponuro Chłopiec.
- Nawiasem mówiąc moje pytanie nie było retoryczne. Czy potrafisz załatwić Tancerza
Grobów?
- Dlaczego pytasz?
- Bo on obecnie pracuje dla Namaszczonego - odpowiedział Mboya. - To oznacza, że
wcześniej czy pózniej jeden z nas będzie musiał zetrzeć się z nim.
- Każdego potrafię załatwić - zapewnił beztrosko Chłopiec.
- Gdy tylko nauczysz się trafiać prosto do celu - stwierdził sarkastycznie Mboya.
- Każdego - powtórzył Chłopiec.
- Nawet ludzi znających twój sekret?
- A to co, u diabła, ma znaczyć?
- Tylko tyle, że zarówno Lodziarz jak Tancerz Grobów wiedzą, że to, czym jesteś,
zawdzięczasz owym wszczepionym czipom. Jeśli wiedzą, że zamierzasz im się przeciwstawić, czy
nie uważasz, że znajdą jakiś sposób, by zakłócić ich działanie?
- Tego żadnym sposobem nie da się zrobić - odpowiedział Chłopiec. - To są bioczipy. Ja
jestem dla nich zródłem zasilania. %7ładne możliwe do stworzenia pole nie zdoła spowodować, by
przestały działać.
- Nie znam się na tym - rzekł Mboya.
- Ale ja tak.
- Być może... A tak się składa, że mniej więcej w tym samym momencie, gdy mówisz
Człowiekowi, że nie może czegoś zrobić: zejść z drzewa, przepłynąć oceanu, latać statkiem
kosmicznym czy wyłączyć bioczip, zwykle znajduje sposób, by to właśnie zrobić. Jako rasa
odnieśliśmy wielkie sukcesy w łamaniu praw: złamaliśmy wszelkie prawa grawitacji, prawa
Einsteina oraz...
- Oszczędz mi wykładu - powiedział Chłopiec. - Te czipy będą funkcjonować do mojej
śmierci.
- No cóż, życzę im długiego i szczęśliwego życia - powiedział Mboya, podwożąc Chłopca
pod hotel.
Chłopiec wysiadł z samochodu i odwrócił się twarzą do Mboi.
- Wiesz - odezwał się - nim zaczniesz się przejmować Lodziarzem czy Tancerzem Grobów,
masz większy problem.
- O?
- Będziesz musiał stawić czoło mnie.
- Czemu? - zapytał Mboya.
- Ona nie może mieć dwóch strażników - stwierdził Chłopiec. - Zamierzam jej udowodnić,
że jestem najlepszy. Istnieje tylko jeden sposób, by tego dokonać.
- Jeśli się absolutnie przy tym upierasz, możemy to załatwić tu i teraz - odrzekł Mboya bez
cienia lęku czy zaskoczenia. Chłopiec potrząsnął głową.
- To ja wybiorę czas i miejsce.
- A czemu myślisz, że ci na to pozwolę? Chłopiec roześmiał się bezceremonialnie.
- Bo jesteś człowiekiem honoru.
Zawrócił na pięcie i wszedł do holu Manor House. Wziął taśmo-dziennik, zabrał go do
pokoju, bez zainteresowania patrzył na przelatujące nagłówki wiadomości i wreszcie podszedł do
lustra, w którym zobaczył swoją markotną minę.
Ubrany był szykownie i krzykliwie, lecz wpadł na pomysł, że jego strój musi dawać więcej
do zrozumienia, stać się jego znakiem rozpoznawczym. Prawda, że Lodziarz ubierał się jak
najwygodniej, lecz Lomax zawsze nosił się na czarno, znane mu zaś hologramy Ojca Boże
Narodzenie nieodmiennie pokazywały go w zmodyfikowanym czerwono-białym stroju Zwiętego
Mikołaja, z parą pistoletów dzwiękowych przywieszonych na błyszczącym, czarnym pasie z
lakierowanej skóry.
Ale jakie ubranie natychmiast zidentyfikuje go jako Silikonowego Chłopca? Koszula z
wszytymi czipami? Potrząsnął głową. Coś z monogramem jego inicjałów, S.C.? Szybko odrzucił
pomysł, jako tracący amatorszczyzną. Więc co?
Mógł po prostu ubierać się tak, jak dotychczas, ale co za sens być Silikonowym Chłopcem,
jeśli ludzie tego nie zauważą? Lodziarz i Mboya są znani, lecz brak im stylu. Jeśli zaś on miał stać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]