[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szykownych kobiet, stwierdzała, że podoba jej się pod każdym względem. Był sobą i to było
dla niej najważniejsze.
Bal na Wimbledonie był równie ważnym wydarzeniem jak sam mecz, choćby ze
względu na piękno i splendor uroczystości. Jednak Asher niecierpliwie odliczała czas do
końca imprezy. Lubiła przyjęcia, ceniła inteligentne flirty i rozmowy. Teraz jednak marzyła
tylko o tym, by razem z Tajem otworzyć butelkę wina w ich apartamencie. Miała ochotę na
kameralne świece zamiast reflektorów. Wymienili z Tajem spojrzenia ponad głowami gości.
Wiedziała, że myśli podobnie. Przeszył ją dreszcz podniecenia.
- Jesteś znakomitą tancerką Asher.
Gdy muzyka umilkła, Asher odwzajemniła uprzejmy uśmiech.
- Dziękuję. - Skinęła głową uświadamiając sobie, że nie pamięta imienia mężczyzny, z
którym tańczy.
- Byłem wielbicielem twojego ojca. - Partner podał jej ramię i zeszli z parkietu. - Złote
Dziecię Tenisa - westchnął i pogładził jej dłoń. - Znałem go jeszcze przed twoimi
narodzinami.
- Uwielbiał Wimbledon. Tata kocha tradycję. Jak również pompę - dodała, śmiejąc się.
- Młode pokolenie kultywuje tradycję. Miło to widzieć. - Mężczyzna nieco teatralnym
gestem uniósł jej dłoń do ust. - Moje uszanowanie, Asher.
- Jerry, jak się masz?
Zbliżyła się do nich elegancka kobieta w jedwabnej sukni. To była lady Mallow,
siostra Erica. Zawsze przyćmiewała inne kobiety szykiem i majestatem. Asher momentalnie
spięła się na jej widok.
- Lucy, jak miło cię widzieć.
Dama podała dłoń, obrzucając Asher przelotnym spojrzeniem.
- Brian chciał się z tobą przywitać, Jerry - odezwała się do swojego towarzysza. - Jest
tam - wskazała.
- Zatem wybaczcie, panie. - Jerry oddalił się pośpiesznie. Pozbywszy się Jerry'ego,
Lucy zwróciła się do dawnej bratowej.
- Dobrze wyglądasz.
- Dziękuję.
Siostra Erica przyjrzała się prostej kreacji Asher w kolorze kości słoniowej.
Pomyślała, że gdyby zdecydowała się coś takiego włożyć, wtopiłaby się w tapetę na ścianie.
Tenisistka natomiast wyglądała olśniewająco.
- Wszystko w porządku? - zapytała, patrząc Asher uważnie w oczy.
- Naturalnie. A u ciebie?
- Nie pytam z grzeczności. - Lucy zawahała się przez chwilę, a potem rozejrzała się,
jakby chciała sprawdzić, czy ktoś je słyszy. - Jest coś, o czym od dawna chciałam ci
powiedzieć.
Asher zesztywniała.
- Kocham mojego brata - zaczęła Lucy. - Wiem, że ty nie. Dbałaś o jego opinię, choć
on niczym ci się nie odwdzięczył.
Nieoczekiwane słowa szwagierki wprawiły Asher w zdumienie.
- Lucy... - zaczęła.
- Kocham go, ale nie jestem ślepa - ciągnęła lady Mallow. - Byłam i będę wobec niego
lojalna.
- Rozumiem cię.
Lucy przyjrzała się twarzy Asher, wreszcie westchnęła.
- Nie wspierałam cię, kiedy byłaś jego żoną. Dziś pragnę za to przeprosić.
Asher, głęboko poruszona, ujęła dłonie Lucy w swoje.
- Nie musisz. Obie się myliłyśmy. - Często zastanawiałam się, czemu go poślubiłaś. -
Lucy nadal wpatrywała się w Asher, jakby czegoś szukając. - Z początku myślałam, że chodzi
o tytuł. Myliłam się. Wasze stosunki uległy zmianie zaledwie dwa miesiące po ślubie. - Oczy
Asher pociemniały pod badawczym spojrzeniem byłej szwagierki. - Zastanawiałam się, czy
masz kochanka. Okazało się, że to Eric jest... rozwiązły, nie ty. Wreszcie zrozumiałam, że w
twoim życiu liczył się tylko jeden mężczyzna. - Odbiegła spojrzeniem w tłum. Asher
wiedziała, na kim zatrzymał się jej wzrok.
- Raniło to Erica - przyznała.
- Eric, wiedząc o tym, nie powinien był ci się oświadczać. - Kobieta westchnęła
współczująco. - Zawsze pragnął tego, co należy do innych. Ale zostawmy ten temat. Chcę ci
życzyć szczęścia.
Asher, wzruszona słowami Lucy, ucałowała ją serdecznie w policzek.
- Dziękuję, kochana.
Dama uśmiechnęła się i spojrzała w kierunku Taja.
- Masz wyborny gust. Zazdrościłam ci go, choć nie jest w moim typie. Pójdę poszukać
Briana.
Odwróciła się, by odejść, lecz Asher ją zatrzymała.
- Czy nie obrazisz się, jeśli do ciebie napiszę?
- Będzie mi bardzo miło. - Lucy uśmiechnęła się raz jeszcze i oddaliła.
Asher była uradowana. Słusznie przeczuwała, że po tym meczu jej życie zacznie
układać się pomyślnie. Miała teraz o jeden ciężar mniej na sumieniu. Stopniowo dochodziła
do tego, kim jest i czego potrzebuje. Poczuła czyjaś dłoń na ramieniu i odwróciła się. Taj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]