[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Ta wizja jednak paradoksalnie pokrzepiła Conana  upewniła go, że srebrny lotos, o którym
mówił Caspius, rzeczywiście istnieje a może nawet jest potrzebnym lekarstwem. Może zatem ta
podróż miała sens
Gdy Conan pogrążył się w ponurej zadumie, król Aphrates postąpił naprzód ku balustradzie
i zwrócił się do rozentuzjazmowanego tłumu.
 Dziś, moi poddani  zabrzmiały jego słowa w pełnej szacunku ciszy  najlepsi i
najodważniejsi z nas wyruszają, by położyć kres dręczącej nas mrocznej niepewności jutra.
Wraz z nimi podążą nasze nadzieje, a także ostrza, które tak pracowicie wykuwaliście, oraz
namioty, które wyszywaliście w pocie czoła
powrócą i ocalą naszą ukochaną księżniczkę i całe miasto. Nam pozostaje tylko wierzyć w ich
szczęśliwy powrót. Dlatego też oddajcie cześć bohaterom i wznoście modły do bogów
o zwycięstwo naszego legionu, za Conana i jego oficerów. Niech bogowie mają w opiece
Baalur!  Ostatnie słowa króla wywołały żywą reakcję tłumu.
Conan prześlizgnął się wzrokiem po wiwatujących ludziach i uważnie przyjrzał się
dostojnikom, których pozdrawiali wiwatujący. U boku męża stała królowa, pełna
dostojeństwa; oboje przyjmowali hołdy tłumu. Dalej generał, kapłani z ogolonymi głowami,
medyk Caspius i zastępca Conana  Furio, wreszcie pomniejszy szlachcice i dygnitarze
pałacowi
ślady pudru, który miał ukrywać zmęczenie i strach po nocnych torturach.
 A więc wyruszamy  przemówił donośnie Conan, przekrzykując wiwaty i mając nadzieję,
że tak lakoniczne postawienie sprawy powstrzyma dygnitarzy przed wygłaszaniem dalszych
uroczystych przemówień.  Musimy być w drodze, nim słońce wzejdzie na dobre. Do Asgalun
i morza jest wiele dni marszu, a i tam czeka nas wiele pracy.
 Jedzcie zatem. Będziemy wznosić modły za wasz bezpieczny powrót przed zimą 
Aphrates klepnął Conana w okute w metal ramię.
 Tak, jedz i mknij jak na skrzydłach  Rufia powiedziała tylko tyle, Conan zaś skłonił
głowę, pamiętając, że poprzedniej nocy ofiarowała mu znacznie cieplejsze pożegnanie.
Wśród ogólnego aplauzu i z towarzyszeniem salutu wojska zszedł po szerokich schodach. W
drodze ku czołu kolumny marszowej przeszedł obok Caspiusa.
 Powiedz, medyku, czy wciąż aktualny jest twój szalony pomysł, by nam towarzyszyć? 
zwrócił się doń, poufale mijając starca z pewnym pośpiechem.  Jeszcze nie jest za pózno, by
się wycofać.
Caspius, wyraznie zmęczony i strapiony, jak niemal wszyscy dworzanie, szedł jednak uparcie
naprzód.
 Nie, dowódco, mój ekwipunek już załadowany a plany pozostały nie zmienione. Idę z
wami!
 Jesteś pewien?  Conan nie miał ochoty doświadczyć dodatkowych problemów.  Wciąż
tego nie rozumiem. A co z twoją służbą dla króla, królowej, dla księżniczki Ismaii? Czy twoje
lekarstwa i wiedza nie przydadzą się bardziej tu, na dworze?
Mędrzec wciąż podążał przed siebie niespiesznym, choć zdecydowanym krokiem.
 Mówiłem już, że kilku moich pomocników zna się na sztuce medycznej nie gorzej niż ja.
Jeśli chodzi o księżniczkę, pozostawiłem zalecenia, które złagodzą jej cierpienia i utrzymają ją
przy życiu tak długo, jak to tylko możliwe. Nawet gdybym rozmyślał nad tą sprawą cały
następny rok, niewiele więcej mógłbym jej pomóc. Ona potrzebuje innego lekarstwa.
 A co z twoim, zaawansowanym wszak, wiekiem i niepewnym już zdrowiem?  naciskał
Conan.  Czy przeżyjesz tak długą podróż?
Caspius uśmiechnął się smutno.
 Powinieneś raczej zapytać, jak długo wytrzymam w Baalur, nękany nocnym koszmarami.
 Potrząsnął siwą głową.  Podróżowałem kiedyś wiele, chociaż nigdy nie dotarłem tak
daleko na południe, na bezdroża Stygii. Mam sporą wiedzę medyczną i środki, które pozwolą
mi skutecznie chronić nie tylko moje życie, ale być może także twoje, dowódco. Mam
dociekliwy umysł, dużą wiedzę o świecie i znam się na astronomii, a to może ułatwić nam
zadanie. Zarówno król, jak i królowa zgodzili się, że moja wiedza z botaniki może bardzo
pomóc przy znalezieniu i pózniejszym transporcie tego, czego szukamy. Pozwolili mi pójść z
tobą.  Pochylił głowę, okazując Conanowi szacunek jako swemu dowódcy.  Jeśli, jak sądzę,
efekt klątwy będzie słabnąć wraz z oddalaniem się od miasta, podróż przyniesie mi raczej ulgę.
Mogę poczuć się młodszy i zdrowszy po jej odbyciu.
Conan widział, że Caspius jest zdeterminowany. Wiedział też, że jego wiedza medyczna
będzie niezwykle przydatna, toteż w końcu pogodził się z nieuniknionym.
 Dobrze, mędrcze. Jeżeli chcesz postawić na szali lata, które jeszcze ci pozostały, chodz!
Gwarantuję ci, że jeżeli będziesz miał oczy i uszy otwarte, ta podróż znacznie wzbogaci twoją
wiedzę.
Dotarłszy wreszcie na czoło kolumny, Conan wskoczył do swego rydwanu, Caspius zaś
wybrał następny pojazd, na który pomogło mu wsiąść dwóch wozniców.
 Karawana gotowa!  wrzasnął Conan.  Oficerowie, wymarsz oddziałami! Naprzód!
Odgłosy piszczałek i walenie bębnów po bokach kolumny było jedyną odpowiedzią. Potem
dołączyły jeszcze melodyjne fanfary z zamkowych murów. Zadudniły kopyta, zadzwięczały
uprzęże, zabrzmiały donośne rozkazy i czoło kolumny ruszyło, żegnane okrzykami gapiów, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl