[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Zrozumiałaś? - pyta mnie.
- Tak, Cindy. Dziękuję za radę.
- Nie ma za co, kobieto!
I wyciąga się na łóżku, podczas gdy Mae zbiera swoje rzeczy i wychodzi, nie żegnając się
z nami. Znów jesteśmy tylko we trójkę, Cindy, Isa i ja. Zmywamy makijaż i postanawiam się
chwilę przespać. Nic nie zrobiłam, po prostu jestem zmęczona. Wszystkie trzy śpimy w
niewygodnych pozycjach w małym pokoju, kiedy Angelika otwiera drzwi. Podnoszę się
wystraszona. Bardzo głęboko usnęłam.
- Iso, wstawaj! Masz za dwadzieścia minut być w hotelu, klient czeka. Już zamówiłam ci
taksówkę, więc się pospiesz!
I zamyka drzwi, a Isa zaczyna się przygotowywać. To straszne, być budzonym w środku
nocy. A najgorsze ze wszystkiego jest to, że musisz wstać, ubrać się, umalować i wyjść. Ale
Isa wstaje bez protestów. Patrzę na zegarek. Jest trzecia w nocy, Boże Drogi! Kto ma takie
pomysły, żeby dzwonić po dziewczynę o tej porze? Rozglądam się wokół i widzę Cindy, która
nawet nie poruszyła rzęsami, chrapiąc na całe gardło. Nie ma śladu po Estefanii. Pewnie
jeszcze jest z tym samym klientem w apartamencie. Gdy Isa kończy się przygotowywać,
postanawiam wstać, ponieważ nie mogę już zasnąć. Idę w piżamie do kuchni, żeby
porozmawiać z Angeliką.
- Cześć, Angeliko - mówię chrapliwym głosem.
Właśnie robi sobie paznokcie.
- Cześć! Co jest? Nie śpisz? Jak było dzisiaj? - pyta, unosząc głowę na parę sekund, żeby
następnie znowu zająć się paznokciami.
- Jak dotąd nic - odpowiadam. - Nic a nic!
- Nie przejmuj się. Gdy tylko wrócisz do łóżka, telefon znowu zadzwoni. Zawsze tak jest.
Praca przychodzi wtedy, kiedy najmniej się jej spodziewasz. To praca nieprzewidywalna -
mówi ze zdegustowaną miną.
W drzwiach pojawia się kompletnie przygotowana Isa, a taksówkarz dzwoni przez
domofon.
- Tu masz adres. Hotel Królowej Sofii. Pokój numer dwieście trzydzieści siedem. Pan
Peter. Zadzwoń do mnie jak dojedziesz.
Isa bierze od Angeliki kartkę i wychodzi bez słowa komentarza.
- Dziwna jest ta dziewczyna, nie wydaje ci się? - pyta mnie Angelika.
- Tak, zdążyłam się już z nią dzisiaj pokłócić.
- Wiem, Susana mi opowiadała. W sumie to biedna dziewczyna, ma dwoje dzieci w
Ekwadorze, wiesz?
- Ach tak? - stwierdzam ze zdziwieniem.
- Tak. Ale ich nie widuje. Nie rozumiem tego. To dziewczyna, która pracuje najwięcej w
całym burdelu i bardzo dużo zarabia, a nie chce ściągnąć własnych dzieci do Hiszpanii. Jako
matka mogę ci powiedzieć, że jej nie rozumiem!
- Ty też masz dzieci?
Jej twarz nagle się rozpromienia.
- Zlicznego syna - odpowiada. - A ty?
- Nie, jeszcze nie.
- Czyli nie wykonujesz tej pracy dlatego, że musisz utrzymać dziecko? To lepiej!
Jestem zaskoczona, że nie wypytuje mnie, dlaczego się w to wrąbałam. Czuję się niemal
zobowiązana do udzielenia jej jakiegoś wyjaśnienia, kiedy pojawia się Estefania z
rozmazanym tuszem do rzęs i potwornie zaspana.
- Płaci za następną godzinę. Masz tu pieniądze - mówi do Angeliki.
- To świetnie! Ależ masz noc, dziewczyno!
- Tak. Ale zaczynam być zmęczona.
I wychodzi, nie mówiąc nic więcej.
- Ależ to pracowita dziewczyna! - wykrzykuję.
- Ona i Isa pracują najwięcej. Przychodzi od wtorku do piątku i przez cały czas tu siedzi,
nocami i dniami. Straszne, prawda? - wyjaśnia mi Angelika, widocznie przejęta sytuacją. I
nagle pyta: - A wiesz, co jest najgorsze ze wszystkiego?
- Nie.
- Robi to wszystko, żeby utrzymać faceta, który próżnuje po całych dniach, wyobrażasz
to sobie?
- Nie rozumiem. Jest alfonsem?
- Skoro ona pracuje w tej branży, a on z niej żyje, można powiedzieć, że jest jej alfonsem
- odpowiada oburzona Angelika.
- Wiesz, każda z nas utrzymywała jakiegoś mężczyznę w pewnym okresie swojego życia -
dodaję, przypominając sobie mój osobisty dramat.
- Ja nigdy! Kiedy widzę te biedne dziewczyny, które pracują jak szalone, sprzedając
swoje ciała, uważam, że przynajmniej pieniądze, które zarabiają, powinny być tylko dla nich.
Nie sądzisz? - Jest zaskoczona tym, że podniosła głos. - Muszę ciszej mówić, tu ściany mają
uszy.
- Co masz na myśli? - pytam bardzo zaintrygowana.
- Właścicieli - odpowiada Angelika, tym razem niemal szeptem.
- Właścicieli? A co się dzieje? Mają mikrofony i nas nagrywają, czy co? - pytam niemal ze
śmiechem.
Jestem przekonana, że sobie ze mnie żartuje.
Angelika boi się i kładzie mi palec na ustach.
- Ciii! Mogą cię usłyszeć. Właśnie tak - nadal mówi szeptem - w pokojach są mikrofony,
tylko w kuchni ich nie ma, poza tym rejestrują wszystkie rozmowy telefoniczne.
- Co? - Podskakuję przerażona. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl