[ Pobierz całość w formacie PDF ]
patrzył, jak odjeżdża.
Sędzia Morgan spoglądał na dwoje adwokatów.
- Co tu się dzieje? - zażądał wyjaśnienia chrapliwym szeptem. -
Miałem tę parę w sądzie co najmniej sześć razy. - Spojrzał na Guya,
potem na Natalie. - Marnują państwo mój czas i pieniądze podatników.
Czy nie mają państwo innych spraw?
Natalie odezwała się pierwsza.
- Wysoki Sadzie, z chwilą rozwodu mój klient stracił wszystkie prawa
rodzicielskie. Wysoki Sąd sam przyznał im wspólną opiekę nad dziećmi
do czasu osiągnięcia przez nie pełnoletniości, ale mój klient nie mógł w
ogóle z nimi przebywać. Jego żona jawnie odmawiała przestrzegania
ustaleń sądu.
- Uwielbiam, gdy się w coś angażujesz, Natalie - wyszeptał Guy
Pressman. - Oczy iskrzą ci ogniem.
Sędzia Morgan wyglądał jak gdyby chciał wypróbować swój młotek
na głowach młodych obrońców. Natalie spojrzała na Guya.
- Oszczędz mi tego, Pressman - odpowiedziała szeptem, wiedząc, że
zachowywał się tak czasem dla zabawy, a czasem aby przekonać się, na
jak wiele może sobie pozwolić w obecności sędziego Morgana, który był
jego wujkiem. - To sala sądowa, nie kino - dodała.
RS
60
Sędzia Morgan spojrzał na zegar, stojący z tyłu sali sądowej i
westchnął z ulgą.
- Dzięki Bogu, już piąta. Nie zniosę dziś więcej. - Kilkakrotnie
uderzał młotkiem w stół, dopóki wszyscy obecni nie popatrzyli na niego
z uwagą. - Ze względu na pózną porę odraczam rozprawę do
poniedziałku, do godziny dziewiątej. Chciałbym wówczas zobaczyć choć
cień współpracy między stronami. W przeciwnym wypadku poślę do obu
domów kuratora, który sprawdzi, czy są państwo zdolni do
wychowywania dzieci. - Przenosił wzrok z powoda na pozwaną. - Cała ta
awantura z pewnością nie wpływa na dzieci dobrze. Mogę umieścić je w
domu dziecka, dopóki państwo nie dojdą do porozumienia.
Obydwoje natychmiast zbledli. Sędzia wstał, godnym krokiem
przeszedł do swojego biura i zatrzasnął drzwi. Salę zaległa cisza, po
czym ludzie zaczęli się rozchodzić. '?' - Na miłość boską, co mu się
dzisiaj stało? - zapytał Guy.
- Pewnie znów dokucza mu woreczek żółciowy - odpowiedziała
Natalie. Pospiesznie podeszła do stołu, przy którym siedział jej klient i
zaczęła wpychać dokumenty do teczki. - Cóż, słyszał pan - rzekła. -
Proszę być tu w poniedziałek punkt dziewiąta.
- Ale panno Courtland...
- Proszę mi zaufać, panie Davis. Wymyślimy coś. Ta grozba wysłania
kuratora do obydwu domów to tylko gadanie. Instynkt mi mówi, że
sędzia Morgan po prostu próbuje przestraszyć pańską żonę. Byłabym
zdziwiona, gdyby nie pozwoliła panu odwiedzić dzieci w najbliższy
weekend. - Mężczyzna odzyskał nadzieję. - Proszę pójść teraz do domu i
spróbować się odprężyć.
- Chcesz pójść ze mną na drinka? - zapytał Guy, idąc obok Natalie z
teczką w ręku.
Usiadła, by nie patrzeć mu w oczy.
- Nie dzisiaj. Idę do domu, zjadam kolację i kładę się spać. A przy
okazji - powiedziała, zaciskając z rozdrażnieniem wargi - na przyszłość
żadnych dowcipów przed sędzią. Może by tak trochę profesjonalizmu w
sądzie, Pressman?
- Dziewczyna bez serca - wymruczał dobrodusznie. -Niedługo
przestanę cię dokądkolwiek zapraszać.
- Moja strata - odcięła się żartem, zamykając teczkę i zatrzaskując
zamki. Zdjęła okulary i włożyła je do portfela.
- Do zobaczenia w poniedziałek - rzuciła Guyowi, gdy wychodząc z
sali, przystanął na minutę, żeby porozmawiać z rudowłosą stenografisfką.
RS
61
Natalie siedziała jeszcze przez chwilę. Po męczącym dniu cisza pustej
sali sądowej sprawiała jej ulgę. Poruszała głową w tył i w przód,
rozprostowując obolałe mięśnie szyi, próbując pokonać napięcie. Przez
cały tydzień chodziła zdenerwowana, a konieczność pracy z Davisami
była kieratem.
Czy to możliwe, by była w depresji i nie wiedziała o tym? Brak
wiadomości od Nicka załamywał ją. Westchnęła ciężko i wstała, potem
chwyciła teczkę i prześlizgnęła się przez niskie, wahadłowe drzwi, które
oddzielały prawników i klientów od publiczności. Stukot jej wysokich
obcasów brzmiał głucho pośród martwej ciszy sali sądowej.
Cóż z tego, że Guy uważają za mruka. To prawda, niemal nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]