[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Skalnym Ludkiem. Ale babcia nie pozwala na to w dni świąteczne. Rozmyślam sobie tylko,
ale zawsze się boję, że myśli moje są za światowe babcia mówi, że w niedzielę powinno
się mieć tylko religijne myśli. Panna Shirley powiedziała, że każda naprawdę piękna myśl jest
religijna, wszystko jedno, którego dnia się myśli. Babcia nie zgadza się z tym, bo uważa, że
tylko kazania i lekcje w szkole niedzielnej są prawdziwie religijne. A kiedy babcia i moja
nauczycielka są odmiennego zdania, zupełnie nie wiem, co robić. Z całego serca tu Jaś
przyłożył rękę do piersi i podniósł poważnie oczy ku serdecznie spoglądającej nań pannie
Lawendzie rad bym wierzyć mojej ukochanej nauczycielce. Ale, widzi pani, babunia
wychowała ojca swoim sposobem i wyrósł na dzielnego człowieka, a panna Ania nikogo
jeszcze nie wychowała. Zajmuje się teraz Tadziem i Tolą, ale nie wiadomo, co z nich będzie.
Więc nieraz wydaje mi się znowu, że lepiej słuchać babci.
O, bezwarunkowo potwierdziła Ania stanowczo. Sądzę tylko, że gdybyśmy z
babcią porozmawiały szczegółowo o tych rzeczach, zgodziłybyśmy się, że mamy na myśli to
samo, choć inaczej to wyrażamy. Ty, Jasiu, słuchaj więc babci, która jest doświadczona, a czy
moja metoda jest dobra, okaże się, gdy bliznięta dorosną.
Po podwieczorku wrócili do ogrodu, gdzie Jaś ku swemu zachwytowi zabawiał się do
woli echami, panna Lawenda zaś z Anią gawędziły pod topolą.
Więc opuszczasz nas w jesieni? pytała Anię smutnie. Ze względu na ciebie
powinnabym się cieszyć, ale samolub ze mnie, toteż strasznie się martwię. Tak bardzo będzie
mi ciebie brak. O, nieraz dochodzę do wniosku, że nie warto zawierać przyjazni. Przyjaciel
zjawia się w twoim życiu i za chwilę znika, pozostawiając ból bardziej dokuczliwy niż
poprzednia pustka.
Ależ to pogląd Elizy Andrews, a nie panny Lawendy oburzyła się Ania. Nie
ma nic gorszego nad pustkę. Ja zaś nie żegnam się z panią na zawsze, są przecież listy i
wakacje& Droga pani wydaje mi się tak znużona i blada&
Hu, hu, hu! krzyczał zza wału Jaś, nie przestając wywoływać ech. Nie wszystkie
jego okrzyki brzmiały melodyjnie, ale czarodziej nad rzeką przeobrażał je i odsyłał jako gamę
najcudowniejszych tonów.
Panna Lawenda uczyniła niecierpliwy ruch swą śliczną ręką.
Znudziło mnie już wszystko, nawet echa& W życiu moim nie ma nic prócz ech,
wspomnień o utraconych nadziejach, marzeniach i radościach. Są piękne, lecz szydercze.
Och, Aniu, to brzydko z mojej strony, że mówię tak z gościem. Po prostu starzeję się, a nie
chcę tego. Wyobrażam sobie, jak będę zgorzkniała, gdy dobiegnę sześćdziesiątki.
Karolina Czwarta, która zniknęła podczas podwieczorku, zjawiła się w tej chwili z
oznajmieniem, że polana pana Kimballa czerwieni się od poziomek. Czy panna Shirley nie
chciałaby zebrać ich trochę?
Zwietnie! Poziomki do herbaty! zawołała panna Lawenda. Nie jestem jeszcze
taka stara, jak sobie wyobrażałam. Przygotuję świeżutką bitą śmietankę, a gdy powrócicie z
poziomkami, usiądziemy pod tą srebrną topolą, żeby się nimi uraczyć.
Ania i Karolina udały się na oddaloną nieco polankę, gdzie złociste jak bursztyn
powietrze przepojone było cudną wonią fiołków.
Ach, jakże tu bosko odetchnęła pełną piersią Ania. Co za odurzające
powietrze.
Tak, p sze pani. Ja właśnie czuję to samo, p sze pani zgodziła się Karolina,
która potakiwałaby Ani również, gdyby ta twierdziła, że czuje się jak dziki pelikan. Po
każdych odwiedzinach Ani mała służąca śpieszyła do swego pokoiku, ażeby przed lustrem
naśladować ruchy, mowę i spojrzenia Ani. Dotychczas nie bardzo się jej to udawało, lecz
wytrwałością osiągniesz cel uczono ją w szkole. Toteż w skrytości ducha wierzyła, że z
czasem przyswoi sobie ten śliczny ruch głowy, ten nagły błysk gwiazdzistych oczu, ten chód
łabędzi. Wydawało się to tak łatwe, gdy patrzyła na Anię.
Bo Karolina podziwiała Anię z całego serca nie dlatego, żeby ją uważała za piękną.
Uroda rumianych policzków i czarnych loków Diany Barry o wiele bardziej przypadała jej do
gustu niż świetlane, szare oczy i przejrzysta cera Ani. Ale&
Wolałabym być podobną do pani niż piękną powiedziała kiedyś szczerze.
Ania wypiła słodycz, odrzuciła gorycz tych słów uznania i roześmiała się.
Przyzwyczajona była do komplementów tego rodzaju, gdyż urodę jej oceniano w
najrozmaitszy sposób. Ludzie, którym mówiono, że jest ładna, rozczarowywali się na jej
widok, ci zaś, którzy spodziewali się ujrzeć brzydką dziewczynę, zdumiewali się nad jej
wdziękiem. Ania sama nigdy nie uwierzyłaby, że ma prawo nazywać się ładną. W lustrze
widziała przecież tylko drobną, bladą twarzyczkę i siedem wyraznych piegów na nosie. Nigdy
natomiast lustro nie odbijało wiecznie zmiennej gry jej fizjonomii, nie ukazywało
rozmarzenia ani wesołości, które zmieniając się kolejno, nadawały tyle uroku jej wielkim
oczom. Chociaż Ania nie odznaczała się pięknością w ścisłym tego słowa znaczeniu, była
[ Pobierz całość w formacie PDF ]