[ Pobierz całość w formacie PDF ]

żebym cię nie dotykał?
Położył dłonie na jej piersiach, zakreślając palcami kręgi wokół
ich różowych czubków.
- Och, tak - szepnęła. Jego zręczne ręce budziły uczucia dotąd
nie znane.
Przesunął dłonie niżej.
- I tu? - pytał dalej, gładząc jej aksamitny brzuch.
Drżała pod kolistym ruchem męskich rąk. Gdy niespodziewanie
dotknął ustami jej ucha, przeszył ją dreszcz bólu i rozkoszy.
Uniósł ją w ramionach i położył na brzuchu. Wydało jej się, że
przez chwilę szybuje w powietrzu. Usta Sama znacząc gorącą linię,
przesunęły się w dół jej pleców. Jego ręce gładziły krągłe pośladki. A
ona, z głową wtuloną w poduszkę, tłumiła westchnienia
obezwładniającej rozkoszy.
Wreszcie Sam uniósł ją i posadził sobie na kolanach, przytulając
do piersi. Ich usta znów spotkały się w nieskończenie długim
pocałunku. Dłoń Sama nieomylnie odnalazła drogę do zródła jej
pragnień.
Półprzytomna z rozkoszy, otworzyła na chwilę oczy i wtedy
spostrzegła, że Sam wciąż był ubrany. Chropowate dżinsy drażniły jej
delikatną skórę. Było w tym coś niesłychanie podniecającego,
117
RS
zarazem jednak doznawała uczucia wstydu na myśl o tym, że naga
spoczywa w ramionach kompletnie ubranego mężczyzny.
- Nie...- szepnęła.  Tak nie mogę.
Sam delikatnie gładził jej uda. Jego usta odnalazły miękkie
zagłębienie nad obojczykiem. Pod wargami czuł jej oszalały puls.
- Możesz, Abby - zapewnił ją łagodnie. - Tej nocy nie będzie
między nami żadnych tajemnic.
Jego dłoń dotknęła najczulszego miejsca. Abby jęknęła, kryjąc
twarz na jego piersi.
- Powiedz tylko, że tego nie chcesz, a zostawię cię w spokoju.
Nie była w stanie kłamać. Poddała się pieszczocie, która
wprawiała jej ciało w wibracje. Puls Abby bił coraz szybciej i
mocniej, a oddech stawał się coraz płytszy. Wszystkimi zmysłami
chłonęła obecność Sama. Wydawało jej się, że jego ręce unoszą ją na
skraj przepaści, gdzie ciemność przeplata się ze światłem, a zimno z
gorącem. Różowa mgła przesłoniła jej wzrok. Krzyknęła i
spazmatycznie przywarła do Sama, szepcząc urywane słowa miłości,
które przechwytywał swoimi ustami.
Kiedy zamilkła, zsunął ją z kolan i na wpół omdlałą położył na
łóżku. Zrywając z siebie ubranie patrzył na nią pociemniałym
wzrokiem. Wyciągnęła do niego ręce. Nagle wydała mu się tak
krucha, tak delikatna, że nieomal bał się do niej zbliżyć. Leżała naga
wśród skłębionych prześcieradeł. Jej włosy rozrzucone jak pasma
jedwabiu połyskiwały na poduszkach, a oczy lśniły srebrzystym
blaskiem. Ale usta, nabrzmiałe od jego zachłannych pocałunków,
uśmiechały się zachęcająco.
118
RS
Ogarnęło go szaleństwo. Rozpalony do nieprzytomności, jednym
ruchem zagarnął ją pod siebie. Wtargnął w nią i unosząc się coraz
wyżej i wyżej bezprzytomnie zaczął wykrzykiwać jej imię.
Kiedy oszołomiła go rozkosz tak potężna, że wydało mu się, iż
umiera - nagle osunął się w ciemność, na gorące, miękkie ciało Abby.
Nie miał pojęcia, jak długo tak leżał, z głową na jej piersiach, z
udami przyciśniętymi do jej ud. Obudziło go bicie jej serca, spokojne
teraz i miarowe. Powracająca z wolna świadomość wdarła się w
pustkę, którą zostawiła po sobie namiętność - napełniając go żalem,
uczuciem wstydu i rozpaczy.
Uniósł się lekko na łokciach, a potem z wolna wycofał z
bezpiecznej przystani i osunął na plecy. Przysłonił oczy ramieniem.
Czuł, że nie zniesie teraz jej spojrzenia, pełnego miłości i oddania.
Abby spoczywała u jego boku w milczeniu. Nie oczekiwała
natychmiastowych deklaracji dozgonnej miłości, ale jego ostentacyjny
chłód wyraznie ją zmroził. Zagryzła wargi, tłumiąc w sobie ból i
walcząc z napływającymi do oczu łzami. Nadszedł wreszcie moment,
w którym przedłużająca się cisza stała się nie do zniesienia. Uniosła
głowę i spojrzała w jego stronę.
- Sam?...-szepnęła.
W odpowiedzi usłyszała stłumione przekleństwo, co bynajmniej
nie podniosło jej na duchu. Wsparła się na łokciach i ponowiła próbę.
- Sam?... - powtórzyła cicho, wyciągając rękę i nieśmiało
dotykając jego ramienia. Wzdrygnął się. Lodowaty strach wypełnił jej
serce.
119
RS
Kiedy wreszcie podniósł na nią wzrok, jego oczy były puste i
nieruchome.
- Nie chciałem, żeby tak się stało - powiedział głucho. Czuł do
siebie jedynie wstręt.
- Przecież cały czas mówiłeś, że mnie pragniesz - szepnęła
zdumiona.
Poderwał się gwałtownie.
- Oczywiście, że cię pragnę! Pokaż mi mężczyznę, który by cię
nie pragnął.
- Więc co to było? Szybki numer z Jessicą Thorne? Sam
ponownie stłumił przekleństwo.
- Do diabła. Dobrze wiesz, że pragnąłem tylko ciebie, a nie
jakiejś postaci wymyślonej przez bandę hollywoodzkich pismaków!
- Przecież ja też tego chciałam - tłumaczyła mu łagodnie. - Więc
o co ci chodzi? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl