[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie jak u postaci na plakacie jego włosy były jasne i lekko
falujÄ…ce.
Posmarował włosy brylantyną, twarz kremem samoopala-
jącym, popsikał się dezodorantem pod pachami i zaczął się
w pośpiechu ubierać. Nie miał zwyczaju nosić podkoszulka,
więc pierwszą rzeczą, jaką włożył na siebie, była brązowa
koszula. Kosztowała majątek, ale porządny facet powinien
inwestować w swoją garderobę. Uważał, że z jego prezencją
104
można nosić tylko markowe ciuchy. Niektóre z jego najlep
szych zdobyczy trafiły mu się wtedy, gdy najmniej się tego
spodziewał. Dlatego, jeśli nie chce się przegapić żadnej okazji,
trzeba być gotowym na podryw przez dwadzieścia cztery
godziny na dobÄ™.
Wyszedł z budynku bocznymi drzwiami i po chwili wy
prowadził z garażu samochód. Był to Chevrolet coupe, ostatni
przedwojenny model, stanowił pamiątkę z czasów, kiedy Larry
zajmował się kradzieżą samochodów, nie zapłacił więc za
niego ani centa. Teraz życie układało mu się wspaniale. Miał
samochód, własne mieszkanie, mnóstwo znajomych i tyle
pieniędzy, że mógł się nimi udławić. Kiedy Paula mu zapłaci,
pomyśli o wyjezdzie do Nevady. Z drugiej strony może lepiej
pozostać w Los Angeles i mieć oko na tego Taylora. Nie ma
co się bać. Jeśli rozegra to wszystko sprytnie i ostrożnie,
może dobrze się ustawić.
Wszystkie te rozmyślania tak zaprzątnęły jego uwagę, że
rozpędził się na Wilshire Boulevard do osiemdziesięciu kilo
metrów na godzinę. Kiedy spojrzał na prędkościomierz,
gwałtownie zwolnił do pięćdziesięciu. Wolał, żeby go teraz
policja nie złapała za przekroczenie prędkości. Nie mógł
sobie pozwolić na luksus łamania prawa. Nim dojechał do
centrum, wyprzedziło go piętnaście czy dwadzieścia samo
chodów. Niech cymbały nadstawiają karku, on musi swój
chronić.
Znalazł miejsce na parkingu za rogiem, na Round Street,
o dwa kroki od Golden Sunset Cafe. Jeśli się nie mylił, mógł
się tutaj pojawić Taylor. W końcu jaki inny powód miałaby
West, żeby go ostrzec przed przychodzeniem tutaj? Nim
wszedł do środka, zajrzał do spelunki przez szybę w drzwiach.
W barze panował tłok, prawie wszystkie stoliki były zajęte.
Ani śladu Taylora. Może intuicja go zawiodła? Poczuł nawet
coÅ› w rodzaju ulgi.
105
Mimo to wszedł do środka i znalazł wolny stolik w końcu
sali. Zapach przypalonego tłuszczu, który dochodził z kuchni,
przypomniał mu, że jest głodny. Kiedy wreszcie podeszła do
niego kelnerka, zamówił średniej grubości stek z frytkami
i podwójną cebulą oraz piwo.
Był już w połowie dania, kiedy uniósł wzrok znad talerza
i dostrzegł Taylora przeciskającego się między stolikami
a barem. Facet był oczywiście w mundurze. Larry szybko
opuścił głowę, choć w zasadzie nie miał się czego obawiać.
Istniała jedna szansa na milion, że Taylor go zna. Mimo to
stracił apetyt. Ten kawałek steku, który zdążył zjeść, ciążył
mu teraz w żołądku niczym bryła ołowiu.
Podniósł ponownie głowę i zobaczył, że Taylor siedzi przy
barze. Widział teraz tylko jego opięte niebieskim mundurem
szerokie bary. Larry wyobraził sobie scenę, kiedy są sami
w pokoju, Taylor stoi odwrócony plecami, tak jak teraz, a on
trzyma w ręku broń. Czuł, że ma poważne kłopoty i tylko
broń może mu pomóc się od nich uwolnić. Odrzucił natrętną
myśl, lecz ta co chwila powracała, psując mu humor.
ROZDZIAA 10
Bret stwierdził, że przestał lubić ludzi. Nie lubił mężczyzn
w średnim wieku z opuchniętymi od alkoholu twarzami,
którzy wchodzili do baru i wychodzili. Nie lubił podlotków ze
spiczastymi piersiami, trajkoczących w towarzystwie gejów
i polujących na autografy, podstarzałych piersiastych matron
ubierających się zbyt jaskrawo. Nie lubił energicznych, mło
dych mężczyzn w koszulach rozpiętych pod szyją. Przede
wszystkim jednak nie lubił siebie.
Choć miał na sobie gruby mundur, a blednące słońce wciąż
[ Pobierz całość w formacie PDF ]