[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pociąg do Warszawy już odszedł.
 To nic  uśmiechnąłem się.  Czas działał na moją korzyść. Niech pan zajrzy do tego
pudełka...
 Po co? Przecież chyba nie zamienił pan srebrnych kielichów na gliniane? Dosyć już na nie
się napatrzyłem. A właściwie, w jakim celu pan je ode mnie pożyczył?
 Niech pan jednak zajrzy do pudełka  prosiłem przymilnie.
Dyrektor Marczak ostrożnie podszedł do postawionego na stole pudełka.
 A nie wyskoczy z niego wąż albo królik?  upewniał się.
 Nie.
 Ech, czuję, że zgubi mnie kiedyś nadmierne zaufanie, jakim pana obdarzam  westchnął
dyrektor Marczak i z największą ostrożnością otworzył pudełko.
Oczy rozszerzyło mu ogromne zdumienie. Zatrzepotał powiekami, a potem wyjąkał:
 Ależ to złote kielichy!...
 I wysadzane drogimi kamieniami. Szafiry i opale, drogocenne mszalne kielichy bardzo
starej roboty.
Dyrektor Marczak zmarszczył czoło i ściągnął brwi w srogiego marsa.
 Co to ma znaczyć, panie Tomaszu?
 Chciał pan mieć dowód. I to jest dowód, panie dyrektorze. W skrytce były złote, a nie
srebrne kielichy.
Dyrektor tupnął nogą.
 Nieprawda. W skrytce były srebrne kielichy. Tak zostało zapisane w protokole.
Nie mógł się jednak powstrzymać, aby nie wyjąć kielichów, nie obejrzeć ich.
 Są piękne. Cudowne  zachwycał się, głaszcząc je pieszczotliwie dłonią.  Bardzo stara,
wspaniała robota. A jakie cudowne kamienie.
Lecz po chwili spojrzał na mnie surowo.
 Gdzie są nasze srebrne kielichy?
 Zamieniłem je na złote  odrzekłem z niewinną miną.
 Co takiego?  oburzył się dyrektor.  Kto panu pozwolił zamieniać?
 Myślałem, że tak będzie lepiej dla naszego departamentu. Zawsze co złote, to złote, panie
dyrektorze.
I opowiedziałem dyrektorowi, w jaki sposób dokonana została zamiana srebrnych kielichów
na złote. Rzecz jasna musiałem zdradzić tajemnicę Krainy Straszliwego Asa, opowiedzieć o
Ali i o mojej z nią znajomości.
Dyrektor Marczak słuchał uważnie. A gdy skończyłem, powiedział cicho:
 Czy pan wie, co w świetle prawa pan uczynił?
 Odzyskałem społeczną własność i zwróciłem złodziejom ich własność  rzekłem.
 Nie. Pan ich okradł. Dokonał pan bez ich zgody zamiany złotych kielichów na srebrne. To
się nazywa kradzież, panie Tomaszu. I ja tego faktu nie mogę przyjąć do wiadomości.
 Dlaczego? Przecież te złote kielichy pochodzą z drugiego schowka Koeniga.
 Musiałby to pan udowodnić. Przeciw złoczyńcom należało wprzódy podjąć śledztwo. To
władze śledcze i sądowe powinny były nam zwrócić złote kielichy, a nie pan. W świetle
prawa jest pan złodziejem, czy pan to nareszcie zrozumiał? I co ja teraz mam począć z tym
fantem?...  spojrzał z rozpaczą na złote kielichy.  Przecież w protokole mam napisane, że
w skrytce Koeniga znalezliśmy pięć srebrnych kielichów. I pan sobie wyobraża, że ja mogę
teraz przywiezć do skarbca Muzeum Narodowego pięć złotych kielichów zamiast srebrnych?
 W takim razie zabiorę te złote kielichy, pójdę do Waldemara Batury i postaram się
polubownie załatwić tę sprawę. Dam mu złote, a on chyba zgodzi się zwrócić nam srebrne...
I wziąłem ze stołu pudełko ze złotymi kielichami. Ale dyrektor Marczak zerwał się z krzesła
jak młodzieniaszek. Chwycił pudełko i wyrwał je z moich rąk.
 Co to, to nie, panie Tomaszu. Za takiego głupca niech mnie pan nie uważa. Te złote
kielichy są skarbem kultury narodowej.
To mówiąc dyrektor Marczak położył dłoń na pudełku i stwierdził z namaszczeniem:
 Rekwiruję je w imieniu polskich muzeów. Co zaś do tego protokołu  dodał z chytrym
uśmieszkiem  to myślę, że jakoś się wytłumaczymy. W krypcie było ciemno, świeczka
dawała skąpe światło i mogła się zdarzyć pomyłka. Lepiej przyznać się do pomyłki niż brnąć
dalej w tej sprawie. No, trudno, panie Tomaszu, omyliliśmy się. Wydawało się nam, że
znalezliśmy kielichy srebrne, lecz jednak, jak dodam w dopisku do protokołu:  Przy bliższych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl