[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przyjechał prosto po pracy. O której się wymeldował?... No, to chyba ma alibi. Pamiętasz,
mówiłem ci, że sprzedaje mi rakiety śnieżne. Dlatego spózniłem się na próbę... No właśnie.
Podrzucił mnie do centrum swoim rozgruchotanym pikapem. Wysiadłem pod centrum
wspólnoty o siódmej trzydzieści... Tak, pomyślałem, że to może pomóc. Na dowód mogę
przedstawić parę ogonów bobra". Powiedz to Hasselrichowi i niech je ode mnie odbierze.
Jestem do waszej dyspozycji, jeśli mogę się przydać... Do zobaczenia, Larry. Głowa do góry!
Podczas gdy on nalewał jej drinka, ona przechadzała się po salonie, rozglądając się
wokół okiem profesjonalisty. Przesunęła stolik o kilka centymetrów w lewo, poprawiła
żaluzje, wyprostowała druk z 1805 roku ukazujący łódz patrolową.
- Jak to się dzieje, że twój druk jest ciągle przekrzywiony? - zapytała. - Nie mieliśmy
tu ani trzęsienia ziemi, ani wybuchu bomby.
- To wina Koko - powiedział Qwilleran. - Lubi pocierać brodą o narożniki ramek, a do
tej łatwo dosięgnąć z oparcia kanapy. Gdybyś wiedziała cokolwiek o kotach, nie pytałabyś.
Usiadła wygodnie.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że straciliśmy Harleya.
- Nikt nie mówi o jego żonie. Dobrze ją znałaś?
- Widziałam ją kilka razy - Fran podniosła na niego wzrok.
- Pochodziła z Chipmunk?
- Gdzieś stamtąd.
- Co ludzie powiedzieli na ich małżeństwo? Dlaczego pobrali się w Las Vegas?
- Szczerze mówiąc, Qwill, nie mam ochoty o tym mówić. Jeszcze go nie
pochowaliśmy. To zbyt bolesne. Nie masz nic przeciwko, jeśli zapalę?
Z wystudiowanym wdziękiem wytrząsnęła papierosa z pudełka, przypaliła go srebrną
zapalniczką, którą podarował jej na Gwiazdkę, i zaciągnęła się głęboko.
Qwilleran pozwolił jej delektować się przez chwilę dymem, a potem powiedział:
- Ty i David byliście bardzo zżyci, prawda?
- Skąd wiesz? To dawne dzieje, to było w szkole średniej.
- Myślałaś kiedyś o tym, żeby wyjść za niego?
- Myślałeś kiedyś o tym, że możesz być wścibskim draniem... kochanie?
Odpowiedział łobuzerskim tonem:
- Przepełnia mnie współczująca ciekawość wobec losów bliznich. To jedna z moich
szlachetnych cech.
Postawił przed nią miseczkę orzechów nerkowca i patrzył, jak zachłannie je połyka.
- A tak na poważnie, Fran, czy uważasz, że tutejsi śledczy mają wystarczające
kompetencje, żeby rozwiązać tę sprawę?
- Policja stanowa przysłała tu detektywa, tak mówi tata. Eksperta od morderstw. Ale
nie doceniasz chyba naszych policjantów. Wyrośli tutaj, znają każdego. Zdziwiłbyś się, ile
wiedzą o tobie, o mnie, o Chadzie, o wszystkich. Nie mają naszych akt, po prostu wiedzą.
Qwilleran nalał jej następnego drinka, jej szklanka szybko się opróżniała.
- Jaka jest rezydencja Fitchów? - zapytał.
- Sentymentalna kiczowata architektura w ekskluzywnym wydaniu. Mieszanina
wiktoriańskiego gotyku, art deco i włoskiego klasycyzmu. Jest w niej jednak jakiś wiejski
urok. Wszystkie te kominy, te kamienne mury wokół posiadłości.
- Zastanawiam się, czy mordercy mieli czas, żeby znalezć to, czego szukali, zanim im
przeszkodzono. Na pewno mieli kogoś na czatach w samochodzie, kogoś, kto ostrzegł ich, że
Jill i David nadjeżdżają. Jak myślisz, czego mogli szukać?
- Pieniędzy i biżuterii, tak myślę. Zaczęli przeszukiwać biurko w bibliotece i szuflady
w garderobie na górze. Babka Harleya zostawiła Harleyowi i Davidowi biżuterię, żeby
przekazali ją swoim żonom. Belle miała kilka naprawdę ładnych rzeczy.
- A książki? Mogli szukać rzadkich książek?
- %7łartujesz? To były prawdopodobnie jakieś łotry z Chipmunk, które nie potrafiłyby
odróżnić rzadkiej książki od spisu telefonów.
- Jakiej broni użyli?
- Ręcznej. To pistolet, bardzo popularny w okolicy... Hej, nie mów tacie, że wiesz to
wszystko. Nie powinien o tym z nikim rozmawiać, ale on i mama mają ostre dyskusje przy
kuchennym stole po każdej zmianie, a ja mam duże uszy.
- Jeśli mogę pozwolić sobie na dygresję, masz urocze uszka.
- Cóż, dziękuję - odparła ciepło, mile zaskoczona. - Jeśli podtrzymałbyś swoje
zaproszenie, mogłabym pójść z tobą na kolację.
- Najpierw muszę nakarmić koty - powiedział Qwilleran. Wypuścił je i ustawił im
dwie miseczki ze specialite dujour, rodzajem zupy rybnej. - Ciekaw jestem - zamyślił się - czy
Harley znał mordercę. Przypuszczam, że to był ktoś, kto był wcześniej w tym domu i
wiedział, co mieli. Ktoś, kto znał rozkład prób i wiedział, że wyjdą przed szóstą trzydzieści.
To znaczy, jeśli zostali zabici między szóstą trzydzieści a siódmą piętnaście. Z drugiej strony,
jeśli zostali zamordowani przed szóstą trzydzieści, to zabójca miał od groma czasu na
kradzież.
- Qwill, od tego wszystkiego boli mnie głowa. Czy nie możemy omówić sprawy tapet,
a potem pójść na kolację? Choć tutaj i spójrz na próbki.
Usiedli razem na kanapie, trzymając na połączonych kolanach ciężki próbnik tapet.
Tymczasem koty zeszły na podłogę i zaczęły jeść. To samo jedzenie dostały na śniadanie, a
mikstury o konsystencji zupy nie należały do ich ulubionych dań. Syjamczyki usiadły
naprzeciwko sofy i patrzyły w przestrzeń.
- Naprawdę chciałabym, żebyś zdecydował się urządzić sypialnię w kolorze
bakłażana, awokado i różowego tulipana - powiedziała Fran.
- Podoba mi się taka, jaka jest teraz: brązowo-rdzawo--miodowa - poinformował ją
Qwilleran.
- No dobrze, jeśli nalegasz. Jak ci się podoba ta? Wspaniała faktura, w rudym kolorze.
- Nie, kolor jest zbyt przytłumiony - sprzeciwił się.
- Ten jest żywszy, ale nie ma tak ładnej powierzchni.
- Za jaskrawy.
- A co powiesz na ten?
- Za ciemny.
- Tapetujemy tylko wyższą połowę ściany - przypomniała mu. (Dolna była pokryta
drewnianymi panelami, typowymi dla dziewiętnastowiecznych dworców kolejowych). -
Inaczej rzecz ujmując, to tylko tło dla druków i akwareli, które będą oprawione w
chromowane ramki, żeby nawiązać do chromowanych urządzeń gimnastycznych. To znaczy,
o ile nadal chcesz zatrzymać rower i tę maszynę do wiosłowania w sypialni. Nie mógłbyś ich
przestawić do pokoju kotów?
Qwilleran spojrzał na nią spode łba.
- No dobra, nie mogą stać w pokoju kotów. Mimo to - kontynuowała - zdecydowanie
powinniśmy się pozbyć tych okropnych staromodnych kaloryferów. Jesteś sobie winien nowe
ogrzewanie.
- Te brzydkie, staromodne kaloryfery dają bardzo przyjemne ciepło - westchnął
Qwilleran - i idealnie pasują do brzydkich, staromodnych paneli. Hydraulik mówi, że mają
już ponad siedemdziesiąt pięć lat i są nadal w doskonałym stanie. Pokaż mi jakiś nowy
wynalazek, który będzie sprawny po takim czasie.
- Zaczynasz mówić jak mój ojciec - powiedziała Fran. - Pozwól mi przynajmniej
zaprojektować dla nich obudowę. Tylko mała półka od góry i krata z przodu. Mój stolarz
może to zrobić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]