[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Zrozumiała, że on bardzo prosi, choć bez rymu.
108 CAROLE MORTIMER
Skinęła głową, wciąż nie otwierając oczu, i z lek
ka ściskając udami jego dłoń.
- Uhm - zamruczała. - Chcę.
Podała się cała ku niemu, a on pieścił teraz
wargami jej sutki, palcami zaś skutecznie zastąpił
swą męskość. Ba, zastąpił i pomnożył! Wkrótce
doprowadził ją do rozkoszy.
Gdy pierwszy spazm przeminął, otwarła oczy
i poszukała spojrzenia Nicka.
- A ty? - spytała. - A ty? Chodz do mnie. Nick,
słodki, chodz.
Nie, nie zamierzał rzucać się w ubraniu do wan
ny. Zamiast tego wziął Hebe na ręce i poniósł ją,
ociekającą wodą, do swej sypialni. Przez głowę
przelatywały mu jakieś obrazki z oglądanego
w dzieciństwie filmu O rybaku i złotej rybce. Rybka
gotowa była spełnić trzy życzenia rybaka... Nick
miał w tej chwili trzy identyczne życzenia: Kochać
się z Hebe do końca dnia, albo i przez tydzień,
kochać się z nią, kochać się z nią.
Osuszył ją na swym łóżku, a potem zaczął z sie
bie zdzierać przemokłą odzież. Hebe uklękła w po
ścieli i pomagała mu w tym.
- Szybciej, szybciej - ponaglała, z chrypką
w głosie. - Bo się zaziębię.
Zanurkowali pod narzutę i natychmiast się połą
czyli. Oboje eksplodowali po paru minutach; na
miętność nie pozwoliła im kochać się do końca
dnia".
Nasyceni, znieruchomieli, półprzytomni. Ach,
WAAZCICIEL GALERII 109
do czego prowadzi zbyt dobrze dobrana chemia
między partnerami: do pirotechniki, do takich eks
plozji!
Kiedy się ocknęli, Nick już wiedział: ta dziew
czyna jest w jego życiu jakimś fenomenem, cudem.
Przez pięć lat miał żonę, miał też potem wiele
innych kobiet, a przecież nigdy z nikim nie do
znawał takich sensacji, jak z Hebe. Nigdy!
A więc niniejsza z tym, czy jego narzeczoną
kieruje spryt i apetyt na jego majątek, czy nie. Jedno
jest pewne: musi ją mieć tylko dla siebie, na zawsze.
Czuł, że bez niej nie mógłby już żyć.
Hebe poruszyła się, próbując unieść się na łok
ciu.
- ...i widzisz - westchnęła. - Tyle zostało z two
ich obietnic, że mnie nie tkniesz przed ślubem...
Przygarnął ją z całej siły i zaczął okrywać poca
łunkami jej włosy.
- Hebe, Hebe - mruczał - co tam obietnice.
Najważniejsze, że... - urwał, bo nagle zadzwięczał
telefon, stojący na szafce przy łóżku. - Co u licha!
Oboje popatrzyli na aparat.
- Nie odbieraj - powiedziała Hebe. - Nie teraz.
Miała nadzieję, że przeczekają to brzęczenie
i znowu zajmą się sobą. Mimo wszystko przyjemnie
było zajmować się sobą, choć oznaczało to złamanie
przedślubnych ustaleń.
Lecz telefon nie przestawał dzwonić.
- No już dobrze, odbierz - westchnęła. - Może
to naprawdę coś ważnego.
110 CAROLE MORTIMER
Nick sięgnął po słuchawkę.
- Tak? - rzucił. - Co?! - uniósł brwi i usiadł na
łóżku, spuszczając nogi na podłogę.
Podniósł się i nakrył dłonią mikrofon.
- Hebe - rzucił - porozmawiam w kuchni. To
nie potrwa długo.
I wyszedł z sypialni, zabierając słuchawkę, a taki
jej się wydał posągowy w swej nagości, że coś
ścisnęło jej się w środku.
Słyszała go przez uchylone drzwi, nie zwracając
zrazu uwagi na to, co docierało do jej uszu. Miała
nadzieję, że Nick naprawdę zaraz do niej wróci.
Lecz on nie wracał.
Zaczęła się niecierpliwić i baczniej nasłuchiwa
ła, o czym toczy się rozmowa.
- Sally, to cudownie! - dotarło do niej głośniej
sze zdanie.
Sally? Ach tak, zrozumiała Hebe. To dlatego
umknął do kuchni, że zadzwoniła jego była żona.
Poczuła się nieswojo. Czego może chcieć od
niego kobieta, z którą rozstał się dwa lata temu?
Podniosła się i zrobiła kilka kroków w stronę
drzwi.
- Jasne, że się zobaczymy - usłyszała głos Ni
cka. - Jak tylko przylecę do Nowego Jorku. I bardzo
się cieszę, że się odezwałaś. Nareszcie, po dwóch
latach!
Hebe poczuła nagle walenie pulsu w skroni. To
pulsował strach i coś jeszcze więcej. Przed chwilą
kochała się z mężczyzną, który natychmiast, jak
WAAZCICIEL GALERII 111
gdyby nigdy nic, umawia się z następną kobietą.
Następną czy poprzednią, swoją byłą żoną, wszyst
ko jedno. Czyżby Nick i Sally mieli się ze sobą zejść
[ Pobierz całość w formacie PDF ]