[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szedłszy mozolnie przez jedną górę zyskał sobie tak wielką sławę i
pamięć u potomnych, Bolesław zaś wszedł niemal prostopadle w górę
nie na jeden, lecz więcej niebotycznych szczytów. Tamten trudził się
tylko drążąc górę i równając skały, podczas gdy ten bez przerwy [mu-
siał] toczyć pnie i głazy, wspinać się na strome góry, otwierać przej-
ścia przez mroczne puszcze i budować mosty na głębokich bagnach.
108
Dokonawszy tedy w przeciągu trzech dni i nocy tak mozolnego
przemarszu w obronie słuszności Borzywoja i przyjazni dlań, Bole-
sław, mimo że znużony, dokazał w Czechach czegoś takiego, co za-
pewni mu wieczną i chwalebną pamięć. Skoro wreszcie wśród tylu
niebezpieczeństw wkroczył Bolesław do Czech, nie wrócił zaraz z
porwanym łupem jakby wilk drapieżny, jak [to zwykli] Czesi [robić]
w Polsce - lecz, przeciwnie, z podniesionymi sztandarami, wśród
dzwięku trąb, w szyku bojowym, bijąc w bębny, z wolna postępował
przez czeskie równiny, szukając walki, lecz nie znajdując jej; i nie
chciał grabić ani palić, zanim nie zakończy wojny. Tymczasem Czesi
po kilkakroć ukazywali się gromadami, lecz gdy Polacy ruszali do
natarcia, czym prędzej uciekali. Z okolicznych grodów wychodziło też
wielu rycerzy, którzy za natarciem Polaków cofając się dawali [im]
sposobność do palenia przedmieść. A najmłodszy brat Borzywoja, o
którym wspomniałem, błagając Bolesława nie dawał mu brać łupów,
wzniecać pożarów i niszczyć kraju, bo z dziecięcą naiwnością wierzył,
[ufając] słowom zdrajców, że może pozyskać królestwo bez wojny i
bez zwycięstw.
Gdy zaś już czwarty dzień Bolesław wyczekując [okazji do] walki
prosto spieszył na Pragę i zbliżał się do pewnej rzeki, nie wielkiej
wprawdzie, lecz trudnej do przebycia, z drugiej strony rzeki rozsiadł
się ze zgromadzonym wojskiem książę czeski, który nie śmiąc gdzie
indziej, tu wyczekiwał Bolesława, ufny w niedostępność terenu, za-
mierzając bronić przeprawy. Atoli Bolesław znalazłszy [wreszcie]
wrogów, których szukał, wpadł w gniew, jak lew, gdy zobaczy zdo-
bycz zamkniętą za ogrodzeniem: nie miał bowiem możności stoczenia
walki. Bo gdy Polacy chcieli przeprawić się raz w górze rzeki, to
znów w dole, natychmiast pojawiali się naprzeciw nich na drugim
brzegu, Czesi. Była to zaś rzeka, wedle kłamliwych relacji Czechów,
znajdujących się w obozie Bolesława, nader bagnista i niebezpieczna
dla tak wielkiej masy wojska, nawet gdyby nikt nie stawiał oporu
przeprawiającym się.
Bolesław zatem widząc, że w ten sposób traci daremnie czas i że
dzień się kończy, a słońce chyli się ku zachodowi, zaproponował
109
księciu czeskiemu wybór [godny] rycerskiego męstwa, a mianowicie,
że albo Bolesław zrobi mu miejsce, by się przeprawił, albo sam się na
drugą stronę przeprawi, jeśli mu książę czeski miejsca ustąpi; oświad-
czając zarazem, że bynajmniej nie przybył celem zagarnięcia stolicy
czeskiej, lecz że swoim zwyczajem podjął się obrony słusznej sprawy
nieszczęśliwych wygnańców, jak to niegdyś i dla niego uczynił. Dla-
tego niechaj albo przyjmie brata swego i pozwoli mu w spokoju ko-
rzystać z jego działu ojcowizny, albo niechaj sprawiedliwy Sędzia
wszystkich w otwartej walce pomiędzy nimi okaże, po czyjej stronie
jest słuszność. Na to książę czeski odparł: Owszem chętnie gotów
jestem przyjąć mego brata, jeśli ty przyjmiesz swego; ale nie śmiem
podzielić z nim królestwa, chyba tylko za radą cesarza. Gdybym zaś
miał ochotę lub możność wręcz z wami się zetrzeć, nie czekałbym na
wasze pozwolenie, skoro od dawna miałem wolną przeprawę przez
rzekę".
[22] Rozdział o spustoszeniu ziemi czeskiej przez
Polaków.
Bolesław tedy widząc, że książę czeski w tych odpowiedziach,
które przysłał, nie podawał nic określonego, lecz tylko czcze słowa, z
brzaskiem dnia, [jeszcze] w czasie wypoczynku zwinął obóz, lecz nie
oddalił się od brzegu owej rzeki posuwając się [tylko] w dół ku rzece
Aabie. Tam zaś w pobliżu Aaby bez przeszkody przekroczył ową
rzeczkę i pospieszył szukać walki tam, gdzie jej poniechał. Skoro zaś
przybył do stanowisk Czechów i zastał po nich już tylko ślady, zwo-
ławszy starszyznę złożył radę, na której wcale rozumnie zdecydował,
co będzie pożyteczniejszym i chwalebniejszym. Niektórzy bowiem ze
starszyzny mówili: Zupełnie wystarczy, żeśmy mężnie przez trzy dni
stali na ziemi nieprzyjacielskiej i nie znalezli [sposobności do] walki,
mimo że wróg był zebrany i przed nami". A inni znów twierdzili:
Słuszne są wyroki Boże i dla ludzi zakryte. Dobrze nam się wiodło
dotychczas, lecz jeśli [tu] dłużej zabawimy, nie wiedzieć, jak się losy
obrócą". Z drugiej strony natomiast Bolesław i młodzież lekceważyli
rady starszych i twierdzili, że trzeba iść na Pragę, jak przedtem. I
zaiste młodzieńczy plan wziąłby górę nad radami starszych, gdyby nie
110
zabrakło chleba, który więcej może niż prawo rządzące ludzką spo-
łecznością.
Bolesław tedy, zgodziwszy się niechętnie na plan odwrotu, po-
zwolił w drodze powrotnej palić i grabić. Sam zaś ciągle maszerował
z uszykowanym wojskiem, częstokroć pozostając w posiłku przy
ostatnich oddziałach. Miał też uszykowane hufce rycerstwa, które szły
przodem przed palącymi i łupiącymi, strzegąc [ich] przed pojawie-
niem się Czechów. Skoro zaś tak roztropnie i przezornie poprowadził
wojsko w jedną i w drugą stronę i już u wnijścia do lasów w piątek
stanął, kazał zagęścić straże, czuwać w gotowości oraz by każdy le-
gion na wypadek jakiegoś zamieszania trwał na swym stanowisku.
Tejże nocy, gdy Bolesław już po jutrzni trwał na modlitwie, niespo-
dzianie jakiś popłoch padł na cały obóz, wywołując nagły krzyk w
całym wojsku. Wówczas każda ziemia, każdy oddział stanął pod bro-
nią na swoim stanowisku - jak to było zarządzone - by bronić swego
miejsca; hufiec zaś nadworny, uzbrojony po dworsku, stanął wokół
Bolesława, by tam zwyciężyć lub zginąć. Atoli Bolesław, posłyszaw-
szy krzyk ludu, otoczony liczną drużyną młodzieży natychmiast wstą-
pił na miejsce nieco wzniesione, by przemówić, i swoją przemową
dodał odwagi dzielnym, bojazliwym przytłumił strach i lęk zarazem,
w te odzywając się słowa:
[23] Rozdział o odwadze i przezorności Bolesława.
"O młodzi, świetna obyczajami i urodzeniem, przy moim boku
stale zaprawiana w boju, ze mną nawykła do trudów! Zachowajcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]