[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nie spodobało. Zaczął mnie potem unikać w Fincham, aż wreszcie powiedział, że wszystko
między nami skończone. Co za upokorzenie! Musisz mnie zrozumieć! Kochałam twojego
ojca, ale moje życie bez niego stało się puste... Pozwoliłam temu mężczyznie...
To samo wmawiała mu pięć lat temu, kiedy przyparł ją do muru.
- Doprowadziłaś do jego śmierci - odparł spokojnie. Był kompletnie wyczerpany.
- Co za głupiec! Musiał przecież wiedzieć, że miałam go po prostu dość! Wcale nie
chciałam go niszczyć!
- A jednak, kiedy wyznał sir Charlesowi, co uczynił w przeszłości, zaczęłaś mu grozić.
- Ależ ja bym nie...
- Naprawdę? Tylko że on z pewnością myślał inaczej. I zapłacił za to własnym
życiem.
Ukryła twarz w dłoniach. Peter siedział bez ruchu, patrząc na nią, zdruzgotany tym,
czego się dowiedział i czego się domyślał, a co okazało się prawdą. I świadomością, że jego
matka zniszczyła dwa ludzkie życia z powodu swoich seksualnych potrzeb i osamotnienia.
Nienawidził tego, że będzie tak o niej myślał do końca życia.
Czy to właśnie był jeden ze smoków, które musiał pokonać? Jeśli tak, zapłacił wysoką
cenę za zwycięstwo. Nic już odtąd nie będzie takie samo. Pięć lat temu pozwolił jeszcze, by
go karcono jak niedorostka. Teraz miał tego dość.
- Nie masz pojęcia, jak cierpiałam. - Szlochała, całkiem jak pięć lat wcześniej. - Jeśli
zrobił tak z zemsty, to rzeczywiście miał ostatnie słowo! Nie postąpił wobec mnie fair! Nie
chciałam mu zrobić krzywdy! Przecież go kochałam! Sądzisz, że przez te wszystkie lata nie
czułam się jak morderczyni? Wiem, jak trudno ci ujrzeć w matce kobietę, lecz jestem kobietą,
a wtedy czułam się naprawdę bardzo samotna. Byłam wdową, on wdowcem. Kochał swoją
żonę, tak jak ja twojego ojca. Powiedział mi nawet, pod koniec, że dłużej już ze mną być nie
może, bo nie potrafi o niej zapomnieć. Ale jakiś czas przedtem byliśmy niemal szczęśliwi.
Nikogo to nie krzywdziło.
Niemalże jej współczuł. Tak, zrobiła coś potwornego, chociaż nie była potworem.
Potem zaś nie mogła niczego cofnąć, bo Osbourne się zabił. Czy istotnie wniosłaby przeciw
niemu fałszywe oskarżenie, gdyby żył? Nie wiedział. I nie chciał wiedzieć. Wyrządziła
jednak zło nie do naprawienia.
Kusiło go, żeby wstać i wziąć ją w ramiona. Pocieszyć, uspokoić i posłać do łóżka.
Zrobił tak po tym, gdy zastał ją z Granthamem. Jeśli potrzebowała przebaczenia, powinna
była najpierw przebaczyć samej sobie. Nie jemu.
Musiał jej wszakże powiedzieć coś jeszcze, a lepiej było zrobić to teraz, wieczorem.
W nadziei, że jutro rano obydwoje będą już mogli układać sobie życie na nowo.
Matka zaczęła pierwsza. - Nie możesz poślubić jego córki! To byłoby coś
niewyobrażalnego!
- Ale moje małżeństwo z Berthą Grantham mogłaś sobie z łatwością wyobrazić?
Nie odpowiedziała.
Częściowo wypadało mu się z nią zgodzić. Przeszłość zawsze będzie go jakoś
oddzielać od Susanny. Byłoby dużo lepiej pozwolić jej na powrót do Bath, a samemu
pojechać po świętach do Londynu i tam poszukać odpowiedniej żony podczas sezonu.
Zapomnieliby o sobie, a gdyby nawet pamiętali, to z zadowoleniem, że nie wykorzystali tej
szansy.
Tak, byłoby to całkiem rozsądne, tylko że nie miał zamiaru być rozsądny. Pragnął
szczęścia, a jeśli było ono nie do osiągnięcia, to przynajmniej chciał zachować szacunek dla
samego siebie.
Było też całkiem możliwe - a nawet prawdopodobne - że Susanna nie będzie go
chciała. Ale nie zamierzał jej tracić tylko dlatego, że wolał zrezygnować z walki ze smokiem.
Nawet wtedy musiałby się przecież uporać z samym sobą, chcąc się wreszcie polubić. Tylko
że w tej chwili nie czuł do siebie specjalnej sympatii.
- Nie wiem, czy Susanna Osbourne zechce za mnie wyjść w tych okolicznościach. Już
raz dała mi kosza.
Spojrzała na niego z oburzeniem i nadzieją jednocześnie.
- Mamo... - nabrał głęboko tchu - wolałbym, żeby Sidley stało się moim domem.
- Przecież nim jest! Jeśli za rzadko tu bywasz, to z własnej winy. Jakże często
nagliłam cię do powrotu!
- Bo zawsze był to bardziej twój dom niż mój.
- Ależ on należy do ciebie od dziecka! Zawsze się starałam dobrze nim zarządzać.
Zawsze chciałam go upiększać. Wszystkich zmian dokonywałam w nim z myślą o tobie.
- Ale nigdy mi o nich wcześniej nie mówiłaś.
- Bo cię tu nigdy nie było!
Nie mógł zaprzeczyć. Tym razem nie kłamała.
- Powinienem był wziąć we własne ręce i dom, i majątek tuż po osiągnięciu
pełnoletności. Nie zrobiłem tego z powodów, do których lepiej nie wracać. Mam swoje
własne pomysły co do wystroju pałacu i zarządzania majątkiem. Jestem gotów je
urzeczywistnić - Chcę, żeby sąsiedzi byli moimi przyjaciółmi. Chcę ich zapraszać na zabawy,
i to często. Chcę, żeby się tutaj dobrze czuli. No i chcę tu zamieszkać.
- Ależ... to wspaniałe! Ja...
- Ale chcę tu mieszkać sam. No, także z żoną i dziećmi, jeśli się ożenię. Czy nie
zechciałabyś urządzić na nowo wdowiego domu i przenieść się tam?
- Do wdowiego domu?! - spytała zgorszona.
- Zawsze go lubiłem. Z pewnością będzie ci w nim dobrze.
- Ależ... tam mieszkali tylko guwernantki i twoi wychowawcy!
- W takim razie poszukam odpowiedniego domu w Londynie, gdzie nie braknie ci
miłego towarzystwa, mnóstwa rozrywek, no i sklepów. A tu pozostaniesz mile widzianym
gościem.
Wtuliła się w fotel i popatrzyła mu prosto w oczy.
- Zawsze żyłam w tym domu - zaczęła - i starałam się zachować go w jak najlepszym
stanie. Dla ciebie, mego jedynego syna. Wzięłam na siebie wszystkie rodzicielskie obowiązki,
gdy zmarł twój ojciec. I wypełniałam je aż do dziś. Oddałabym za ciebie życie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]