[ Pobierz całość w formacie PDF ]
co niemożliwe, rozwlekając w sobie do nieskończoności poczucie zła, świadomość
zła, nieświadomość zła.
Nie ma odpuszczenia win. Tu na Ziemi.
Stałam się przezroczysta. Wypełzał ze mnie fragment ciała, choroby, poświaty złych
myśli. Czy może istnieć na Ziemi tak szalona, jedyna, wierna i niezaprzeczalna
miłość jaką ma ćpun do narkotyku? Miłość, która niesie w sobie wszystkie formy
zniszczenia.
Dlaczego ludzie godzą się na udręczenie? Był jeszcze znak, moment, kiedy mogłam
dokonać przełomu. Odczułam gwałtowną potrzebę zmiany sytuacji. Nie chciałam być
opluwaną przez wszystkich narkomanką.
Musiałam na trzezwo przetrzymać okres drżącej depresji, kiedy ciało pragnie się
unicestwić ostatecznie w każdej formie myśli i działania.
23
Normalne życie. Czy ono mogłoby być dla mnie? Przeraziłam się nagle własnego
umierania w tak młodym wieku.
Pojawiło się uczucie wstydu. Zgłosiłam się do psychiatry, leczenie depresji
pokokainowej było teraz dla mnie najważniejsze. Był to mężczyzna w średnim
wieku, z łysiną czołową, przyglądał mi się uważnie przez wiele minut i nie pojmował
z czym do niego przychodzę.
Kokaina w naszym kraju! 45 lat po wojnie. Owszem, przed wojną w świecie
artystycznym to się zdarzało. Lecz teraz!!? Starałam się umniejszyć rozmiary mej
porażki i nie opowiadałam mu o szczegółach zarabiania pieniędzy czy formach
doznań seksualnych. Objawy choroby były zaznaczone skromnym opisem
melancholii i brakiem sensu istnienia. Chociaż sens istnienia jest właściwie
najistotniejszy.
Bardzo chciałam stamtąd uciec, lecz wizja wirującej otchłani, zamykającej się nad
rozmiękczonym mózgiem, powstrzymywała naturalny odruch samoobrony. Nie
zgadzałam się na pobyt w szpitalu psychiatrycznym. Musiałam mieć szansę na
odwrót, kiedy nie przetrzymam kuracji. Nagle psychiatra objawił mi się niczym
demiurg, który ma mnie stworzyć od nowa, przywrócić rzeczywistości, przystosować
do normalnego życia, którego tajniki miałam poznać wkrótce, albo jak nikt inny
znałam wcześniej, co potęgowało chęć uśpienia.
W trzezwym umyśle zaczęły pojawiać się pytania, którymi nigdy wcześniej bym się
nie zajmowała: Czy psychiatra zdradza swoją żonę? Czy mój ówczesny wygląd był
dla niego odrażający? Czy było to możliwe, że mogłam współżyć z kilkoma
mężczyznami jednocześnie? Leki wykupiłam z poczuciem gwałtu na naturze ludzkiej
i opadałam nieruchomo w samotność, w pustym mieszkaniu. Szczelnie zamknięte
okna nie niosły powiewu nowego szaleństwa. Pierwszy raz poznawałam smak, istotę
neuroleptyków i leków antydepresyjnych.
Sen, bez koszmarów, bez tęsknoty, przychodził po kilku minutach. Pierwszej nocy
poczułam, że kocham psychiatrę.
Moja zamrożona dusza powoli była ogrzewana.
Przeklęty jest wrzesień tego roku, skoki ciśnień, deszcze gwałtownie smagające
wysuszoną ziemię. Nie mogę od trzech dni złapać oddechu. Rano wstaję, bezsenna
od stuleci i wiem, że zasiądę do pisania. Moja ostatnia nadzieja na pogodzenie się ze
światem, może ze sobą.
Byłam idealnie wyizolowana, nikt mnie nie chciał, ani narkomani opiatowi, ani
chorzy psychicznie w Klubie Pacjenta. Moje Taedium Vitae porażało, znosiło odruch
litości, powodowało zwiększoną gotowość do samoobrony u tych, którzy nie przede
mną mieli się bronić.
Psychiatra odwiedził moje Mroczne Królestwo Cieni. Wyszeptałam, że jestem
brakującym ogniwem między człowiekiem a szatanem. Uśmiechnął się zwycięsko, w
końcu miał dowód mojej winy. Otworzył okna, zawodowo opanował odruch
wymiotny, namoczył mnie w wannie, zmienił cuchnącą pościel.
24
Zrzuciłam skórę węża, z uśmiechem witałam nowe dni. Dom przestał być
wysypiskiem śmieci. Pieniądze systematycznie nadsyłane przez matkę wystarczały
na skromne jedzenie.
Nie odwiedzała mnie od śmierci ojca. Rozumiałam to i miałam żal, że nie kocha
mnie ślepą, zaborczą miłością, która nie pozwala odejść.
Kim jest ten, który porzuca swe dziecko? Kim był, kiedy go rodził? Odnalazłam
pluszowego misia, podarunek urodzinowy jeszcze trzezwego ojca, który potrafił
przytulać, nosił mnie na rękach. Roześmiana, chowałam się za drzwiami i czekałam
aż mnie odnajdzie, podniesie wysoko i razem pofruniemy do zaczarowanej krainy
bajek.
Tylko niekiedy zadawał niespodziewany cios, gdy nie posprzątałam zabawek.
Wspomnienia powracają i uderzają, wywołują dręczący płacz, zaciskają pięści w
żelazne uchwyty.
Odnalazłam w sobie pierwsze oznaki umierania w świadomości. Miałam 19 lat i
pierwsze smugi siwych włosów.
Namalowałam swój pierwszy obraz, talent tłumiony od dziecka, rozpływał się w
imaginacjach duszy i iluzjach po narkotykach. Psychiatra był nim zachwycony:
Taki talent! wykrzykiwał.
Transformacja uczuć i poszukiwanie idealnego mężczyzny. Delirium tysięcy
alkoholików, mity praczłowieka i obsesje schizofreników.
Poczułam w sobie nową potęgę, mogłam zawładnąć światem. Niestety, psychiatra
miał przedwczesny wytrysk i jego mit upadł. Brał mnie jedynie od tyłu, w
ciemnościach. Jeżeli psychiatra ma świra, czy możliwa jest w ogóle normalność?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]