[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wypadało, i nie chciała odmawiać. Pragnęła być znowu blisko
niego, gdyż przez cały wieczór myślała wyłącznie o nim, choć
wiedziała, że igra z ogniem.
Była prawie pewna, że jej nie rozpozna teraz, kiedy
ciemne włosy opadające lokami po obu stronach twarzy
ozdabiały jedynie wpięte z tyłu trzy białe róże.
Jednak zawsze istniała możliwość, iż zapamiętał jej głos,
oczy lub - na myśl o tym zadrżała... - usta.
Partner Letycji skłonił się:
- Dziękuję, księżniczko, za uroczy taniec.
Kiedy odszedł, król, biorąc Letycję za rękę, wyprowadził
ją przez szklane drzwi do ogrodu. Jedynie dwa marmurowe
schodki oddzielały taras od miękkiego trawnika.
Nie mówiąc do siebie ani słowa i zostawiając za sobą
światła pałacu, król poprowadził Letycję wśród klombów i
zakwitających krzewów do małej fontanny, miejsca, zwanego
 ogrodem ziół".
Nie było tu żadnych świateł, nie były zresztą im
potrzebne. Gwiazdy, które błyszczały nad nimi ostatniej nocy,
i księżyc jaśniejący nad zamkiem okryły teraz wszystko
tajemniczą srebrną poświatą.
Przy fontannie stała ławka i kiedy do niej doszli, król
posadził Letycję tuż obok siebie, ciągle trzymając jej rękę w
swej dłoni. Wciąż bez słowa zdjął z jej rąk koronkowe
mitenki.
Nie protestowała i nic nie mówiła, już sam dotyk króla
przeszywał ją dreszczem i wzbudził takie samo podniecenie
jak poprzedniej nocy. Choć próbowała je stłumić, znowu
przypomniała sobie ogień jego warg ogarniający powoli całe
jej ciało i dziko płonący w piersiach. Uwalniając rękę,
podniosła dłoń ku górze, a mały znak na nadgarstku odznaczał
się wyraznie na jej białej skórze.
Król długo mu się przypatrywał. Potem zapytał:
- Jak mogłaś, okrutna, tak zniknąć? Jak mogłaś mnie
opuścić? Jesteś przecież moją żoną i należysz do mnie?!
- A więc rozpoznałeś mnie - powiedziała półgłosem
Letycja.
Król uśmiechnął się.
- Kiedy tylko wszedłem do sali, wiedziałem, że tam
jesteś!
- Jak... to... możliwe?
- Czy już zapomniałaś, że w moich żyłach także płynie
cygańska krew? - spytał król. - Czynię z mej intuicji i
spostrzegawczości lepszy użytek niż przeciętny człowiek.
Więc nawet gdybyś nie poddała się magii i nie była pod
działaniem tego samego uroku, znalazłbym cię wszędzie.
- Czy... wtedy w nocy pomyślałeś, że odjechałam razem z
taborem?
Król znowu się uśmiechnął.
- Byłem tego pewien, kiedy zniknęłaś w sposób tak
niepojęty, długo musiałem przekonywać siebie, że nie byłaś
złudzeniem, jak tamten ptak na drzewie czy gołąb, który
pojawił się znikąd! - Zaśmiał się, dodając: - Byłem pewien, że
coś się za tym wszystkim kryje. Nie rozumiałem, dlaczego tak
nagle zniknęłaś ani dlaczego domagałaś się mojej wierności.
Zamilkł, a Letycja, patrząc na niego, spytała z
niedowierzaniem:
- Naprawdę... zastanawiałeś się nad tym?
- I doszedłem do wniosku - odparł król - że skoro błaga
mnie się czy wręcz zmusza, bym przyjechał do Ovenstadt i
poprosił o rękę córki Wielkiej Księżnej, to jest tylko jeden
powód, dla którego ktoś mógłby próbować mnie od tego
odwieść?
- Jaki to... według ciebie... powód?
- %7łe księżniczka Stefania nie pragnie ślubu ze mną!
Letycja wykrzyknęła:
- Zwietne rozumowanie... doskonale!
- Jednocześnie - ciągnął dalej król - tylko ktoś, kto jest ze
Stefanią bardzo blisko, mógł znać jej rozterki. I wtedy
pomyślałem o starszej córce księcia Pawła. Słyszałem o niej w
Zvotanie. Nie tylko o jej niebywałej urodzie, ale i o tym, że
przypomina moją prababkę, której imię brzmiało Sawija!
Letycja splotła palce.
- A zatem... wiedziałeś... kim jestem!
- Nie od razu - przyznał król. - Początkowo myślałem, że
to bogowie ulitowali się, zdejmując ze mnie karę, jaką
niewątpliwie był nudny wieczór na zamku Thor.
Powiedział to w taki sposób, że znowu rumieniec pokrył
twarz Letycji.
- Byłeś... oburzony? - zapytała szeptem.
- Nie, zaciekawiony - odparł król. - Ale potem wypite
wino, magia i te nie dające się opisać uczucie, jakie zaczęło w
nas narastać, wszystko to sprawiło, że oboje trochę straciliśmy
głowę. Domyślam się, jak bardzo musiałem cię przestraszyć!
Więc jedyne, co mogłaś w tej sytuacji zrobić, to zniknąć,
zostawiając mnie.
Ostatnie słowa sprawiły Letycji ból nie do zniesienia,
zacisnęła dłoń, którą wciąż trzymał.
Jakby rozumiejąc ten gest, król schylił głowę i ucałował
małą bliznę na jej nadgarstku.
- A zatem, Letycjo - Sawijo - powiedział - co z nami teraz
będzie?
- Co masz... na myśli? - spytała niespokojnie Letycja.
-  Wójt" podarował nam magię miłości i uczynił cię moją
żoną - powiedział cicho król.
- Na całe pięć dni...!
- Od nas zależy, czy będzie to pięć lat lub pięćdziesiąt
pięć czy też pięć wieków.
Letycja zadrżała pytając:
- Co masz na myśli?
- To, że jesteś moją żoną! I chociaż prawdopodobnie
będziemy zmuszeni jeszcze raz wziąć ślub, by zadowolić
moich i twoich poddanych, to według prawa cygańskiego już
jesteśmy małżeństwem.
- Nie... nie! - krzyknęła Letycja. - To nie będzie...
możliwe.
- Dlaczegóż miałoby to być niemożliwe?
- Ponieważ nigdy nie... zezwolą, bym... ciebie poślubiła,
nawet gdybyś ty... tego chciał.
- Gdybym tego chciał? - oparł król. - Wiesz dobrze, czego
chcę, i nie muszę ci o tym mówić, Letycjo. Należymy do
siebie.
- To... niemożliwe... nie możesz być... tego pewien! -
powiedziała chaotycznie Letycja.
Mówiąc to nie patrzyła na niego, więc król ujął jej
podbródek w dwa palce i obrócił twarz ku sobie.
- Spójrz na mnie!
Nie chciała mu się poddać, ale jego dotyk sprawiał, że cała
jej istota wyrywała się ku niemu. Stała chwilę bezradnie i w
końcu podniosła wzrok.
Miała wrażenie, jakby aureola z gwiazd spowiła go w
dziwną światłość, której zródło znajdowało się także w nim
samym. Czuła, jak łączą się ich serca, jak znowu ogarnia ją
ten sam ogień, który płonął w nich ostatniej nocy. Widziała
jego miłosne uniesienie.
Zamiast melodii cygańskich skrzypiec popłynęła teraz ku
gwiazdom pieśń cudu i dziękczynienia, która zrodziła się w
ich sercach.
Król długo patrzył na Letycję, nim powiedział:
- Powiedz mi prawdę: co do mnie czujesz?
- Kocham... cię! - wyszeptała Letycja. - Kocham cię...
beznadziejnie... bo nie pozwolą mi... cię poślubić.
- Skąd ta pewność?
Emocje wstrząsały jej całym ciałem, traciła oddech i
bezskutecznie szukała słów wytłumaczenia. Pragnęła teraz
tylko być bliżej króla, poczuć, jak obejmują jego ramiona, jak
całują jego usta, i powtarzać, że cały świat kończy się właśnie
na nim. Kiedy urzeczona patrzyła w niego, tracąc niemalże [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl