[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Każdej nocy śniła o Mike'u. Koszmary zniknęły,a zamiast nich pojawiły się
erotyczne sny. Jeszcze mocniej uwidoczniały jego nieobecność, powodując,
że tęskniła za nim jeszcze bardziej
Pod koniec miesiąca Paulette poprosiła Candee do swojego biura.
- Posłuchaj, Candee, najwyższy czas, żeby pogadać.
- O czym, o butiku?
146
RS
Wciąż nie była zdecydowana, czy wejść w tę spółkę z szefową. Nie
mogła sama siebie zrozumieć, ale ta decyzja wydawała jej się zbyt ważna,
by podjąć ją bez przekonania. Usiadła naprzeciwko Paulette i bezmyślnie
wpatrywała się w dokumenty leżące na biurku. Wiedziała, że takie zachowa-
nie jej nie pomaga, ale nie mogła wykrzesać z siebie ani odrobiny
entuzjazmu.
- Nie, nie o butiku. O tobie. Wiem, że w ostatnich miesiącach twoje
życie było niczym zepsuta kolejka górska jadąca nad przepaścią. Jednak
najwyższy czas, by się pozbierać. Proces się skończył. Ramirez siedzi w
więzieniu. Twojemu życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo. Wiem, że to
trudne, ale cały ten zgiełk i strach musisz zostawić za sobą.
- Już to zrobiłam - powiedziała Candee.
- Nie. Coś wciąż jest nie tak. Nie jesteś tą samą Candee Adams, którą
znałam. Schudłaś tak, że ubrania wiszą na tobie. Masz sińce pod oczyma.
Owszem, uśmiechasz się do klientów, ale już nie żartujesz i nie rozmawiasz
z nimi tak jak poprzednio. A energia, której miałaś tak dużo, zupełnie nie
wiem, gdzie się podziała. Co się z tobą dzieje?
Candee utkwiła wzrok w małym okienku na tylnej ścianie. Jedyne, co
przez nie dostrzegała, to chłodny błękit nieba. Taki sam kolor nieba
widywała w Wyoming. Odwróciła wzrok od okna, by spojrzeć Paulette
prosto w oczy.
- Moje życie przez pół roku było piekłem. Czy to nie wystarczający
powód? Myślę, że jeszcze nie doszłam do siebie po tych przejściach. To
chyba musi jakiś czas potrwać.
Paulette potrząsnęła głową. Wystukując na biurku rytm swoimi
długimi paznokciami, przyglądała się jej wnikliwie.
147
RS
- Jesteś typem wojownika, umiesz przetrwać w trudnych warunkach.
Wiem, jak całe życie walczyłaś. Wróciłaś miesiąc temu i miałaś
wystarczająco dużo czasu, by wykrzesać z siebie entuzjazm i zapał do pracy.
A tymczasem wydajesz się być coraz bardziej przygnębiona, jeszcze
bardziej niż zaraz po powrocie. To coś innego. Candee, powiedz mi, o co tak
naprawdę chodzi?
Candee westchnęła ciężko i znów spojrzała Paulette prosto w oczy.
- Zakochałam się bez wzajemności w jednym z pilnujących mnie
mężczyzn.
Odetchnęła z ulgą. Zauważyła, że głośne przyznanie się do uczucia i
do bólu, który ono za sobą niosło, wręcz sprawiło jej przyjemność.
- Wiedziałam, że to coś więcej. Zgaduję, że to ten przystojniak, który
był tu kilkakrotnie podczas trwania procesu. Jesteś pewna, że to uczucie bez
wzajemności?
- Przynajmniej on tak twierdzi, ale... - Przypomniała sobie jego
pocałunki, opiekuńczość, zazdrość. Jednak musiał coś do niej czuć!
- Ale?
- Opowiadał mi, że raz już się zawiódł na kobiecie, którą bardzo
kochał i nie ma ochoty więcej próbować. - Mówienie o tym bolało, bardziej
niż przypuszczała Czas nie leczył jej ran.
Paulette nie miała współczucia w oczach. Suchym tonem zapytała:
- No i co zamierzasz zrobić? Chudnąć, aż zupełnie zmarniejesz?
Candee potrząsnęła głową, dumnie uniosła brodę do góry i
wyprostowała ramiona.
- Nic mi nie jest. Mam się dobrze.
148
RS
- Dobrze to się miałaś pół roku temu. Ta Candee, która przekonywała
mnie, że powinnam odsprzedać jej połowę butiku, nie pozwoliłaby, by
cokolwiek psuło jej dobry humor. Walczyłaby. Tamta Candee, która
podwoiła naszą sprzedaż dzięki swemu uśmiechowi i zapałowi, nie
chodziłaby osowiała przez miesiąc. Szybko znalazłaby rozwiązanie.
- Jakie?
- Daj spokój, Candee, przecież jesteś kobietą. I to bardzo piękną,
młodą kobietą. Chyba nie muszę ci mówić, jak zdobywać mężczyznę,
którego pragniesz. Jeśli naprawdę go kochasz, zrób coś z tym. Albo go
zdobądz, albo wyrzuć ze swojego życia i przestań mieć z jego powodu
nieustanną chandrę.
Candee ze zdziwieniem spojrzała na Paulette. Czy naprawdę było aż
tak bardzo widać jej przygnębienie, brak dobrego humoru? I to tylko
dlatego, że przez ostatnie tygodnie była całkowicie zajęta myślami o
Mike'u? Paulette miała rację, ona nie poddawała się bez walki. I teraz
nadszedł czas, by jeszcze raz to sobie udowodnić. Była warta tego, by mieć
Mike'a przy sobie. Obydwoje na siebie zasługiwali. Tylko, czy była w stanie
go o tym przekonać?
- Masz rację, Paulette. - Uśmiechnęła się, a jej oczy zaczęły błyszczeć.
- Będę potrzebowała kilka dni wolnego.
- Chwileczkę! Nic nie mówiłam o braniu urlopu. Miałaś wolne ostatnie
sześć miesięcy, a teraz znów chcesz kilka dni? - Paulette wydawała się być
zdumiona, że Candee miała odwagę prosić o to.
- Tak. Proszę cię, Paulette. Kiedy wrócę, porozmawiamy o wszystkim,
co dla ciebie jest ważne. Obiecuję. Mam kilka wspaniałych pomysłów na
wystawy. Mam też pomysł na bożonarodzeniową wyprzedaż, która ściągnie
149
RS
kupę klientów. Najpierw muszę jednak coś wyjaśnić z pewnym przystojnym
brunetem,
Candee pognała do domu. Kochała go i była całkowicie pewna swoich
uczuć. Wiedziała, że wystarczy trochę pracy, a będą w stanie razem
zbudować trwały, dobry związek. Nie wiedziała jeszcze tylko, jak i gdzie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]