[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wybierzemy się gdzieś. A w przyszłym roku zaszczep się na grypę.
 Zaszczepiłam się  słyszę w słuchawce odgłos przypominający warczenie
wściekłego psa, więc rzucam z obrzydzeniem słuchawkę.
To czarny czwartek. Zbyt wcześnie zabrzmiały zwycięskie fanfary. Jestem
załamana. Anka twierdzi, że to na pewno nie Monika. Rozmawiała z nią i wierzy w jej
opowieść, chociaż podkreśla, jak zwykle, że nigdy nie można mieć stuprocentowej
pewności.
 Nie pogrążaj mnie, Anka. Czyli wracamy do punktu wyjścia?
 No, niezupełnie, przecież mamy podejrzanych pod dostatkiem.
 A co ci powiedziała ta cała Monika?
 To nie na telefon, wpadnę jutro. Zapewniam, że mocno się zdziwisz.
Niech Anka nie wabi mnie żadnymi niespodziankami. Mam ich dość. Chcę tylko
jednego  żeby w moim życiu zapanowała całkowita nuda. Myślałam, że to koniec.
Wszystko do siebie pasowało jak ulał, przecież powiedziała  myszko ! A ja mimo zimy
zaczęłam się odradzać, wypuszczać młode, wesołe listki.
Zaglądam do kalendarza, żeby sprawdzić, co mnie czeka w najbliższych dniach
oprócz szkoleń, i mój wzrok pada na wpis:  Urodziny Artura . Jak mogłam zapomnieć?
Mogłam, mogłam  zawsze zapominam, dlatego już w styczniu zapisuję ważne daty w
kalendarzu, ale potem zapominam do niego zajrzeć i składam ludziom życzenia po
tygodniu. Jedni się obrażają, inni nie. Nie wszyscy wierzą w to, że nie pamiętam nawet o
własnych urodzinach.
 Halo, halo, czy to zacny solenizant? Witaj. %7łyczę ci zdrowia, radości, miłości,
sukcesów, słońca i własnej winnicy. Niestety, nie mam dla ciebie prezentu.
 Dzięki, że pamiętałaś. Jestem naprawdę wzruszony. A co u ciebie? Chyba już w
nowym mieszkaniu. Co ci siÄ™&
 Artur, błagam, nie pytaj, co mi się śniło. Same koszmary: wróg, który po kilku
dniach przeniósł się z moich snów do realu, i wredni przyjaciele.
Mocno trzymałam się do tej pory, ale nagle nerwy mi puszczają i zaczynam
ryczeć.
 Maniu, coś ty, nie płacz, proszę.  Artur łatwo się wzrusza, nie powinnam się
rozklejać, zwłaszcza że dziś są jego urodziny, w dodatku okrągłe: czterdzieste.  Wiesz,
siedzimy sobie z Pawłem, popijamy szampana prosto z piwniczki, zaraz, co my pijemy?
Tak, tak& Nicolas Feuillatte Grand Reserve Brut Champagne, oglÄ…damy Rejs i&
przyjedz do nas, mam jeszcze co najmniej pięć butelek, a poza tym piwnicę pełną
cudownych francuskich win, które przywiozłem jesienią.
 Daj spokój, zepsułabym wam cały wieczór, nawet Rejs mnie dzisiaj nie
rozśmieszy.
 Nie szkodzi. A pamiętasz, jak kiedyś przyszedłem do ciebie i przez pół nocy
jęczałem, a ty nie wiedziałaś, jak mnie pocieszyć, więc zrobiłaś mi jajecznicę na boczku i
poiłaś jakimś podłym cabernetem.
 Nie, to była paskudna węgierska kadarka  chlipię.
 I całe szczęście, bo szybciej się upiłem. A pózniej jeszcze zjadłem całą
bombonierkę, którą kupiłaś dla mamy  przypomina mi z zapałem Artur, więc zanim
dojdzie do tego, że jeszcze pózniej wszystko zwrócił i zaległ na kanapie, skąd nie ruszył
się przez piętnaście godzin, rzucam do słuchawki:  To ja jadę. Wyjdziecie po mnie na
przystanek?
 Jasne! Paweł, Mania do nas jedzie, robimy kolację i wkładamy krawaty  woła
Artur do Pawła.  No to daj znać pięć minut wcześniej, wyjdziemy po ciebie, bo wiesz,
kogoÅ› tutaj ostatnio pobili.
Wcale nie jestem pewna, czy Paweł się ucieszy, bo jest trochę o Artura zazdrosny.
Tak na wszelki wypadek, z wielkiej miłości, ale bez powodu, bo przecież nie jestem
żadną konkurencją: dyskwalifikują mnie nie tylko płeć i wiek, lecz  niestety  także
wygląd, zwłaszcza dzisiaj. Na pewno lepiej bym się prezentowała w masce
przeciwgazowej albo w kapeluszu pszczelarza. Ocieram Å‚zy, pudrujÄ™ nos, chwytam
płaszcz i biegnę do autobusu.
Mieszkają na zadupiu, ale za to w przyjemnym wygodnym domu z ogródkiem i
piwniczką pełną win, do której od razu schodzimy, żeby znalezć trunek, który, jak mówi
Artur, najlepiej zadziała na chandrę i łzy.
 Patrz: Château Bel-Air Pomerol  mówi z nabożeÅ„stwem  a to Drouhin
Charmes-Chambertin Grand Cru z dwa tysiące ósmego roku, specjalnie dla ciebie.
 A mówiłeś, że na siedemdziesiąte urodziny twojej mamy  rzuca Paweł z
przekÄ…sem.
 Owszem, ale mam go więcej.
W piwniczce jest chłodno, ale przytulnie i cicho. Lubię jej zapach  to zapach
tradycji, spokoju, umiaru, wieczności. Pod ścianami na stojakach, które Artur
odziedziczył po ojcu, a ten z kolei po swoim ojcu, przedwojennym sommelierze, leżą
dziesiątki, nie  setki, butelek z winem, głównie francuskim, ale są też wina hiszpańskie,
włoskie, a od jakiegoś czasu także węgierskie, być może z sentymentu dla tamtej podłej
kadarki. Przysiadam na dębowej beczce, znów ocieram łzy, tym razem łzy wzruszenia,
które popłynęły mi z oczu, kiedy Pawełek, taktownie, wymienił cenę wina wybranego dla
mnie przez Artura, i unoszę kieliszek do ust. Nawet ja czuję różnicę między winem, które
piję na co dzień, a tym, którego nazwy, niestety, nie pamiętam.
 Zostańmy tutaj, co?  proszę Artura, bo czuję, że świat zewnętrzny nie ma
pojęcia o istnieniu tego miejsca, więc mnie tutaj nie znajdzie.
 To wy siedzcie sobie w piwnicy, a ja zrobię kolację  mówi Paweł i wbiega po
schodach na górę.
 Dzięki!  woła za nim Artur.  Maniu, co z tobą, przecież ty nigdy nie płaczesz.
Opowiadam, co się dzieje, znów chlipiąc  widocznie muszę wylać łzy uzbierane
w ostatnich tygodniach. Słucha uważnie. Pijemy to nieprzyzwoicie drogie wino, na które
na pewno nie zasługuję, i użalam się nad swoim losem.
 Może znajdziesz mi jakiegoś fajnego heteroseksualnego geja. Znasz kogoś?
 Nie, ale znam kilku biseksualistów.
 Nie, nie chcę, żeby facet mnie zdradzał i z kobietami, i z mężczyznami. Marcel [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pantheraa90.xlx.pl