[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Gideon uśmiechnął się, siadając po turecku na dywanie.
- Okej. W takim razie najpierw ja. -1 nie czekając na zgodę Leslie, zaczął raz jeszcze opowiadać o
papierach, które dostał od Paula.
W przeciwieństwie do mnie Leslie była więcej niż przerażona, słysząc, że mam umrzeć, jak tylko
krąg krwi się zamknie. Pod piegami zrobiła się zupełnie blada.
- Czy mogę zobaczyć te papiery? - spytała.
- Jasne.
Gideon wyciągnął z kieszeni spodni kilka złożonych kartek, parę innych wyjął z kieszeni koszuli.
Papier byl pożółkły i mocno poprzecierany na zgięciach, o ile dobrze widziałam.
Leslie patrzyła na niego w osłupieniu.
- I tak po prostu spacerujesz sobie z tym w kieszeniach? To cenne oryginalne dokumenty, a nie...
chusteczki do nosa. -Sięgnęła po nie. - Niemal się już rozpadają. Typowy facet! -Ostrożnie
rozłożyła kartki. - I jesteś całkowicie pewny, że to nie są falsyfikaty?
Gideon wzruszył ramionami.
- Nie jestem ani grafologiem, ani historykiem. Ale wyglądają dokładnie tak samo jak oryginały
przechowywane przez Strażników.
- W odpowiedniej temperaturze i pod szkłem, mogę się założyć - powiedziała Leslie, wciąż z
wyrzutem. - Tak jak należy.
- A jak członkowie Sojuszu Florenckiego weszli w ich posiadanie? - spytałam.
Gideon ponownie wzruszył ramionami.
- Zakładam, że przez kradzież. Nie miałem dość czasu, by przekopać się przez Kroniki w
poszukiwaniu wskazówek. W ogóle nie miałem dość czasu, by to wszystko posprawdzać. Od wielu
dni łażę z tymi papierami. Znam je na pamięć, ale za bardzo po ich lekturze nie zmądrzałem. Prócz
tego, co dotyczy tej sprawy.
- W każdym razie nie poleciałeś z tym od razu do Falka i nie pokazałeś mu tego wszystkiego.
- Ale zastanawiałem się, czy to zrobić... - Gideon westchnął. - W tej chwili po prostu już nie wiem,
komu mogę ufać.
- Nie ufaj nikomu - szepnęłam, przewracając przy tym teatralnie oczami. - W każdym razie tak
surowo nakazała mi mama.
- Twoja mama - mruknął Gideon. - Ciekawe, ile wie o tym wszystkim.
- To znaczy, że kiedy krąg zostanie zamknięty i hrabia będzie miał ten eliksir, Gwendolyn... - Leslie
nie zdobyła się na to, by dokończyć.
- .. .umrze - uzupełniłam.
- ...padnie trupem, wyciągnie kopyta, przekręci się, wyzionie ducha, uda się na wieczny spoczynek,
zejdzie, kopnie w kalendarz - podpowiedział senny Xemerius.
- ...zostanie zamordowana! - Leslie dramatycznym gestem chwyciła mnie za rękę. - Bo przecież nie
padniesz martwa sama z siebie! - Przejechała ręką po rozczochranych włosach, które i tak sterczały
na wszystkie strony. Gideon odchrząknął, chcąc coś wtrącić, ale Leslie nie dała mu dojść do słowa.
- Szczerze mówiąc, przez cały czas miałam złe przeczucia. Już tamte wiersze są straszne...
złowieszcze. I zawsze jakoś się mrocznie odnoszą do kruka, rubinu, numeru dwunastego. Poza tym
to pasuje do tego, czego ja się dowiedziałam. - Puściła moją rękę i sięgnęła do swojego
(nowiutkiego) plecaka, żeby wyjąć Annę Kareninę. - No cóż, właściwie dowiedzieli się tego Lucy i
Paul, i twój dziadek... i Giordano.
- Giordano? - powtórzyłam zdumiona.
- Tak! Nie czytałaś jego rozpraw? - Leslie kartkowała książkę. - Strażnicy musieli go przyjąć do
loży, żeby przestał trąbić na prawo i lewo o swoich teoriach.
Zawstydzona pokręciłam głową. Już po pierwszym zdaniu straciłam zainteresowanie pisaniną
Giordana (pomijając sam fakt, że napisał to Giordano, też coś!).
- Obudzcie mnie, jak zrobi się ciekawie - powiedział Xeme-rius i zamknął oczy. - Potrzebuję
drzemki na trawienie.
- Nigdy nie traktowano poważnie Giordana jako historyka, wśród Strażników także - wtrącił
Gideon. - Opublikował bezładny zbiór wątpliwych ezoterycznych historii, których zwolennicy
nazywają hrabiego Wyniesionym, Przeobrażonym, cokolwiek by to miało znaczyć.
- Mogę ci to dokładnie wyjaśnić. - Leslie podetknęła mu Annę Kareninę pod nos, jakby to był
dowód rzeczowy. - W swoich badaniach historycznych Giordano natknął się na protokoły
inkwizycyjne i listy z szesnastego wieku. yródła dowodzą, że hrabia de Saint Germain jako bardzo
młody człowiek spłodził w czasie jednej ze swych podróży dziecko z pewną hrabiowską córką o
imieniu Elisabetta di Madrone, która przebywała w klasztorze. A przy tej okazji - wzięła głęboki
wdech - no tak, pewnie przedtem albo potem wszystko jej o sobie opowiedział, prawdopodobnie
dlatego, że był jeszcze młody i głupi, a może po prostu czuł się bezpieczny.
- Wszystko, to znaczy co? - zapytałam.
- Bardzo chętnie ujawnił jej wszelkie informacje o swoim pochodzeniu i prawdziwym nazwisku, o
umiejętności podróży w czasie i o tym, że jest w posiadaniu bezcennych tajemnic. Tajemnic, które
mogą mu umożliwić wyprodukowanie kamienia filozoficznego.
Gideon skinął głową, jakby znał tę historię, ale Leslie nie dała się zmylić.
- Niestety, w szesnastowiecznych Włoszech nie zostało to dobrze przyjęte - mówiła dalej. - Uznano
hrabiego za groznego demona, a ojciec Elisabetty był tak wściekły, że założył Sojusz Florencki i
poświęcił resztę życia na tropienie hrabiego i jemu podobnych, tak samo jak wiele pokoleń po nim.
- Zamilkła. - Jak ja do tego doszłam? Boże, moja głowa jest tak wypełniona informacjami, że
wydaje mi się, iż w każdej chwili może pęknąć.
- A cóż, u diabla, ma z tym wspólnego Tołstoj? - spytał Gideon, spoglądając z irytacją na książkę
spreparowaną przez Lucasa. - Nie gniewaj się, ale naprawdę nie powiedziałaś mi dotąd nic nowego.
Leslie rzuciła mu ponure spojrzenie.
- Za to mnie tak - wtrąciłam pospiesznie. - Ale miałaś wyjaśnić, jakie zamiary ma hrabia wobec
kamienia filozoficznego!
- Jasne. - Leslie zmarszczyła czoło. - Chciałam zrobić dłuższy wstęp, bo oczywiście to chwilę
trwało, nim potomkowie hrabiego di Madrone spotkali pierwszego podróżnika w czasie, Lancelota
de... - Możesz to spokojnie skrócić - wpadł jej w siowo Gideon. -Bo aż tak strasznie dużo czasu to
nie mamy. Pojutrze znowu spotykamy się z hrabią, a tymczasem, zgodnie z jego poleceniem, mam
załatwić krew Lucy i Paula. Obawiam się, że jeśli mi się to nie uda, hrabia wyciągnie z kapelusza
inny plan. - Westchnął. - No więc?
- Ale nie możemy lekceważyć szczegółów. - Leslie również westchnęła i na chwilę schowała twarz
w dłoniach. - No dobra. Strażnicy sądzą, że kamień filozoficzny to coś, co w sposób zdecydowany
[ Pobierz całość w formacie PDF ]